Zespół z Oddziału Ginekologiczno-Położniczego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie, jako jeden z pierwszych w Polsce, zahamował akcję porodową rozpoczętą po poronieniu jednego z bliźniaków. Dzięki temu mamie udało się urodzić drugie dziecko, którym zaopiekowali się specjaliści z Oddziału Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka. Dziewczynka jest w stabilnym stanie.
Odważna decyzja lekarzy i determinacja mamy pozwoliła uratować dziewczynkę, której bliźniak nie przeżył ciąży. Jak wyjaśnia dr Tomasz Waśniewski, ordynator Oddziału Ginekologiczno-Położniczego ciąża bliźniacza, w czasie której jeden z bliźniaków obumarł, to wcale nierzadka sytuacja w ciążach bliźniaczych, ale w tym wypadku doszło do powikłania polegającego na rozpoczęciu czynności skurczowych macicy i poronieniu obumarłego płodu.
- Mój zespół podjął decyzję na prośbę mamy o próbie ratowania drugiego dziecka, czyli wyhamowaniu już istniejącego porodu celem kontynuacji ciąży z drugim bliźniakiem. To był 18-19 tydzień ciąży - mówi dr Waśniewski.
- Możliwości przeżycia urodzonych w tym momencie dzieci nie ma. Zarówno standardy polskie, jak i światowe jako minimalną długość ciąży z szansą na przeżycie wcześniaka podają 24 tygodnie. Stąd próba kontynuacji ciąży i odroczenia porodu (dlatego nazywa się porodem odroczonym) do czasu aż dziecko osiągnie wiek płodowy, która umożliwia już życie poza łonem mamy. Jak podkreśla dr Waśniewski największe pochwały i wyrazy szacunku należą się mamie, która podjęła bardzo ryzykowną dla niej próbę odroczenia porodu drugiego dzieciaka. Grozi to bowiem dużymi konsekwencjami negatywnymi - to czynniki zapalne, czynniki krwotoczne, które czasami wymagają bardzo radykalnych działań, w tym nawet wycięcia macicy celem ratowania życia matki.
- Poinformowana o tych zagrożeniach kategorycznie zażądała od nas podjęcia próby ratowania drugiego dziecka. Mój zespół stanął na wysokości zadania. Udało się wyhamować czynność skurczową macicy z bardzo dobrym efektem - opowiada ordynator Oddziału Ginekologiczno-Położniczego.
- W macicy zostało łożysko i pępowina pierwszego dziecka, stwarzająca groźbę uaktywnienia czynników zapalnych i krwotocznych, a w efekcie zagrożenie obumarcia drugiego płodu. Mimo tych zagrożeń udało się wyhamować czynność skurczową macicy, wszystkie czynniki infekcyjne do tego stopnia, że w 25 tygodniu ciąży podjęliśmy nawet decyzję o czasowym wypisaniu pacjentki z oddziału do domu. Lekarzom udało się utrzymać ciążę do 30 tygodnia, kiedy nastąpiło jedno ze spodziewanych w takich sytuacjach powikłań, czyli krwawienia z dróg rodnych z objawami odklejającego się łożyska u drugiego dziecka.
- 27 listopada udało się urodzić wcześniaka z wielką ochotą na życie. Był to drugi przypadek w Polsce odroczenia porodu po poronieniu jednego dziecka. Jest to procedura od niedawna wykonywana na świecie. W 99 proc. takich przypadków nie udaje się wyhamować porodu i dochodzi do poronienia także drugiego dziecka - mówi Tomasz Waśniewski.
Jak podkreśla wymaga to zespołu, które podejmie tę ryzykowną decyzję, a przede wszystkim decyzji mamy, która była poinformowana o niebezpieczeństwie, że rokowania ciąży są bardzo niepewne, podjęła bardzo odważną decyzję wejścia w tego typu procedurę.
- Samo zaopatrywanie potencjalnego wcześniaka urodzonego w 25. tygodniu ciąży wymaga najwyższych umiejętności neonatologicznych i najlepszego sprzętu do opieki nad noworodkami. Mogą to zapewnić tylko wyspecjalizowane oddziały takich jak Oddział Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka w naszym Szpitalu. Dają one pewność, że w razie przeciągnięcia porodu zaopiekują się wcześniaczkiem i dadzą mu szanse na dobre życie - zaznacza dr Waśniewski.
Dodaje też, że niezbędne w takich przypadkach jest również istnienie całego zaplecza szpitalnego z możliwością diagnostyki wczesnych powikłań i reagowania na nie.
- Tak, aby w razie krwotoku być w stanie w ciągu kilku minut wspólnie z doskonałym zespołem anestezjologicznym zabezpieczyć pacjentkę. Niezbędna jest także baza bakteriologiczna, którą zapewnia Zakład Bakteriologii w naszym Szpitalu i intensywnej terapii. Tylko szpitale z takich zapleczem mogą zapewnić sukces - mówi Tomasz Waśniewski.
- To naprawdę spektakularny sukces, bo tego dzieciaczka po prostu by nie było, gdyby nie desperacja mamy i podjęcie ryzyka przez nas. Jak informuje dr Norbert Dera, ordynator Oddziału Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka dziewczynka, która urodziła się 27 listopada z wagą 1,55 kg jest w stabilnym stanie.
- Po urodzeniu była w stanie ciężkim, ale po podjęciu przez nas intensywnych czynności stabilizujących jej stan się poprawił - mówi dr Dera.
- Dziecko przebywa w inkubatorze, bardzo często odwiedza je mama.