Z okazji 500. rocznicy wykonania przez Mikołaja Kopernika słynnej tablicy astronomicznej na zamku w Olsztynie - jednego z niewielu ocalałych z tamtych czasów narzędzi astronomicznych, Olsztyńskie Planetarium przygotowało projekcję filmu poświęconego gregoriańskiej reformie kalendarza. Film jest ekranizacją bajki edukacyjnej napisanej przez Agatę Grzegorczyk-Wosiek.
Pracująca w Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie Agata Grzegorczyk-Wosiek, autorka kilku książek o Olsztynie, jego zabytkach i historii, tym razem uległa podszeptom Muz i napisała bajkę dla dzieci. Oprócz Melpomene, Kalliope i Klio - muz opiekujących się tragedią i śpiewem, filozofią oraz historią, musiała być tu obecna także Urania - muza astronomii, ponieważ oprócz zaskakujących i - jak to w bajce przystoi - niezwykłych zwrotów akcji, zawiera ta piękna opowieść także trochę praktycznej informacji astronomicznej.
Pamiętam jeszcze, jak w czasach szkolnych odkrywałem na lekcjach fakt „nieprzystawania” kalendarza opartego o rachubę pełnych dni do rocznego cyklu obiegu Ziemi wokół Słońca. Dzień to pełen obrót Ziemi dookoła własnej osi, a rok to czas pełnego obiegu Ziemi wokół Słońca. Ponieważ trwa on 365 dni i jedną czwartą dnia, nie ma możliwości dokładnego „zgrania się” tych dwóch kosmicznych cykli. Dlatego co cztery lata mamy tzw. rok przestępny, w którym miesiąc luty liczy o jeden dzień więcej - 29 dni. Na tym właśnie polegała słynna „gregoriańska reforma kalendarza” zarządzona w roku 1582 przez papieża Grzegorza XIII (żyjącego w latach 1502-1585). Odtąd nasz kalendarz nazywa się „gregoriański” i dzięki temu od 450 lat nie ma już rozbieżności pomiędzy Kalendarzem a Przyrodą.
Wcześniej podobny problem „rozregulowania się” rzymskiego kalendarza księżycowego - w roku 46 p.n.e. kalendarzowy grudzień wypadał już we wrześniu - skłonił Juliusza Cezara do wydania polecenia ponownego zsynchronizowania kalendarza z porami roku. Opracowany wtedy przez astronoma greckiego Sosygenesa kalendarz zwany - od imienia władcy - „juliańskim” obowiązywał w świecie zachodnim do czasów papieża Grzegorza. Wystarczy dodać, że aby osiągnąć ponowną zgodność kalendarza z rytmem przyrody, rok 46 p.n.e. trzeba było wydłużyć o 90 dni.
Zrozumienie tych zależności wymagało od mojego młodego umysłu pewnego, niewątpliwie satysfakcjonującego, wysiłku intelektualnego. Kiedy jednak w „magiczną” podróż po nieboskłonie zabierze dzieci sympatyczny Papa Gregor, o wiele łatwiej - i przyjemniej - będzie im zrozumieć te naturalne konsekwencje powyższej „niekompatybilności” dwóch cykli astronomicznych.
Kiedy już pani Agata napisała swoją bajkę, poprosiła dyrektora Olsztyńskiego Planetarium i Obserwatorium Astronomicznego, dr. Jacka Szubiakowskiego, by rzucił fachowym okiem astronoma, czy wszystko w tej historii zgadza się pod względem naukowym. Szubiakowski potwierdził, że tak, oraz - zachwycony piękną literacką formą opowieści pani Agaty oraz jej walorami edukacyjnymi - zaproponował przeniesienie jej na ekran.
„Zabraliśmy się za to nie mając środków, tylko duże zamierzenia” - wspomina Szubiakowski -
„I udało się zrobić niskobudżetową produkcję, do której można mieć pewnie jakieś zastrzeżenia, tym niemniej jednak, jak mawiał Stefan Kisielewski: „Lepiej zrobić małe coś, niż duże nic”. Na prośbę dyrektora scenariusz filmu napisała Magdalena Pilska-Piotrowska, kierownik działu multimediów i obsługi technicznej OPiOA, po czym - siłami OPiOA - przystąpiono do pracy animacyjnej. Grafikę opracowała Katarzyna Kamińska, animacje wykonał Dariusz Prokopczuk, udźwiękowieniem zajął się Robert Orłowski, a animacje 3D są dziełem Krzysztofa Zaskórskiego. I właśnie taka przepiękna animacja 3D, przygotowana przez Zaskórskiego z prawdziwą wirtuozerią, wprowadza nas na początku filmu w XVI-wieczny świat papieża Grzegorza XIII.
Oglądamy od góry papieski pałac, potem zanurzamy się w otaczający go fascynujący ogród, by wreszcie w małym domku w kącie tego ogrodu odnaleźć Papę Gregora, starszego pana skonfundowanego brakiem możliwości dopasowania liczby dni w kalendarzu do astronomicznego roku, czyli czasu obiegu Ziemi wokół Słońca. Starsi z widzów bez trudu rozpoznają po pewnych akcentach stroju Gregora, że mamy do czynienia z głową XVI-wiecznego kościoła.
Także towarzyszący Gregorowi mały chłopiec ze zmierzwioną czupryną o imieniu Lilius, to w rzeczywistości Luigi Lilio (żyjący w latach 1510-1576), prawdziwy człowiek renesansu: lekarz, matematyk i astronom, który na polecenie papieża dokonał reformy kalendarza. Na pewno jednak łatwiej młodemu widzowi zidentyfikować się z postacią takiego właśnie niesfornego chłopca, a owa „identyfikacja” jest przecież jednym z warunków dobrego odbioru dzieła filmowego. Poza tym wspomniane wyżej niuanse polityczno-historyczne są dla niewiele lat liczących odbiorców filmu skojarzeniami jednak dość odległymi. Dlatego właśnie autorka bajki o kalendarzu - nota bene pięknie wydanej przy współpracy olsztyńskiego Stowarzyszenia „Bajka” także drukiem - zdecydowała się na bardziej przyjazne dla dzieci imiona Gregora i Liliusa, którzy zabierają widza w fascynującą podróż po tajemnicach nieboskłonu, podróżując przez Układ Słoneczny na magicznej ławce z ogrodu Gregora. Ważną postacią jest w tej podróży astronom Mikoko, czyli właśnie nasz sławny Mikołaj Kopernik.
Nie zdradzę już żadnych więcej szczegółów, aby nie odebrać Państwu przyjemności odkrywania tego fascynującego dzieła filmowego, z muzyką Elżbiety i Andrzeja Mierzyńskich. Jak zdradził Mierzyński, tworząc tę oprawę muzyczną „astronomiczno-historycznego” dzieła filmowego musiał sięgnąć do renesansowego instrumentarium muzycznego, znacznie prostszego niż to, które mają do dyspozycji kompozytorzy i wykonawcy z naszych czasów. Dlatego też nie słyszymy tutaj tak rozbudowanych fraz muzycznych, jakie charakteryzują dzieła współczesne. Z kolei wokaliza w wykonaniu Elżbiety Mierzyńskiej musiała być „krystalicznie czysta”, bo tak śpiewano w tamtych czasach. Moda na ochrypłe głosy wokalistów to wszak wynalazek dopiero XX wieku.
Zainteresowani będą mogli, począwszy od 10 grudnia, oglądać film pod kopułą Planetarium. A my wróćmy do wtorkowego (5.12) wieczoru filmowego w olsztyńskim przybytku astronomii. Poprowadził go, z właściwą sobie swadą i kompetencją, Andrzej Kocięcki, który przywitał obecnych na sali włodarzy miasta, z prezydentem Piotrem Grzymowiczem i przewodniczącą Rady Miejskiej Haliną Ciunel. Ważnym gościem tej uroczystości była także Marzena Atkielska, prezes Fundacji Banku Zachodniego BWK, która to organizacja ufundowała Planetarium cztery komputery, na których można było dokonać ogromnej pracy obliczeniowej związanej z profesjonalną animacją edukacyjnej bajki Agaty Grzegorczyk-Wosiek. Jak stwierdziła Atkielska:
„projekty wspieramy różne, ważne, żeby rozwijały dzieci i młodzież”.Krzysztof Otoliński, dyrektor Biura Promocji Urzędu Miasta Olsztyna, opowiedział o nowej strategii promocji stolicy regionu Warmii i Mazur. Oto nareszcie, po latach zapomnienia, otwieramy się na postać wielkiego uczonego, Mikołaja Kopernika, który spędził na Warmii 40 lat swojego życia i po którym ostała się jeszcze na Zamku w Olsztynie, wykonana jego ręką, tablica astronomiczna. W tym roku obchodzimy jubileusz pięćsetlecia wykonania tej tablicy, dzięki której Mistrz Mikołaj wyznaczył termin równonocy wiosennej oraz termin równonocy jesiennej. I dlatego w tym roku Olsztyńskie Planetarium wyprodukowało film poświęcony Kalendarzowi. I dlatego premiera filmu odbyła się w przeddzień imienin Mistrza.
Tablica Kopernika to zabytek niezwykły w skali światowej i nie jedyny powód do naszej dumy z obecności wielkiego uczonego w Olsztynie. Biuro Promocji Miasta Olsztyna intensywnie pracuje nad wypromowaniem na świecie - nie tylko w Europie - faktu tak silnych związków naszego miasta z Mikołajem Kopernikiem. I dlatego nie mogło zabraknąć wsparcia ze strony miasta dla tej, filmowej i edukacyjnej, inicjatywy olsztyńskiego Planetarium. Te działania Biura Promocji popiera prezydent Olsztyna, Piotr Grzymowicz, który w rozmowie ze mną wspomniał rok 1989, kiedy natknął się w ratuszu jednego z niemieckich miast prowincjonalnych na popiersie Mikołaja Kopernika „wielkiego syna narodu niemieckiego”. Jak stwierdził Grzymowicz:
„My Kopernika pokazujemy jako wielkiego Europejczyka, który studiował we Włoszech, podróżował po wielu krajach, ale którego krajem urodzenia oraz życia i pracy była Polska. I możemy być dumni, że to właśnie na naszej ziemi warmińskiej spędził swoje najbardziej twórcze lata”. W foyer planetarium przechadzał się podczas wieczornego przyjęcia sam Mistrz Mikołaj - w tej roli aktor Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie Jarosław Borodziuk - który powiedział mi, że jest
„szczęśliwy i zachwycony faktem wykonania tego znakomitego dzieła filmowego siłami olsztyńskich twórców”. -
Pomysł tej bajki dojrzewał we mnie długo - mówi Agata Grzegorczyk-Wosiek. -
Głównym problemem było przełożenie kwestii kłopotów z kalendarzem na prosty, zrozumiały dla młodego odbiorcy, język. Ale Albert Einstein powiedział kiedyś, że jeżeli ktoś nie potrafi czegoś prosto wytłumaczyć, to znaczy, że tego wcale nie zrozumiał. I dosyć mocno wzięłam to sobie do serca, siadając do pisania tej historii”.Pod wrażeniem dzieła jest także Janusz Cygański, znany historyk, były dyrektor Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, obecnie szefujący Muzeum w Kwidzynie: -
Ta historia bardzo mnie urzekła. Z pewnością film trafi do dziecięcej wyobraźni, z tą znakomitą muzyką, aranżacją, z tymi przyjaznymi dzieciom bohaterami. To świetne, że Olsztyn ma taką kolejną formę promocji Mikołaja Kopernika.Jak zapowiada Jacek Szubiakowski, po tym niewątpliwym sukcesie będącym swoistym przetarciem „filmowego i edukacyjnego szlaku” Olsztyńskie Planetarium zamierza kontynuować ten kierunek swojej działalności. Wkrótce zobaczymy więc zapewne kolejne dzieło, chociaż będzie już ono, według słów dyrektora Szubiakowskiego: „bardziej naukowe niż bajkowe”.
Z D J Ę C I A
F I L M Y
G A L E R I A :