Po sobotnim (12.08) starcie na Jeziorze Kisajno pierwsze jachty przypłynęły na metę w Giżycku już o świcie w niedzielę. Ostatni walczyli jednak do końca - płynąc trasą przez jeziora i kanały północnej części szlaku Wielkich Jezior Mazurskich do godziny 13-tej w niedzielę. Wtedy zamknięto metę tego 24-godzinnego wyścigu, uznawanego przez wielu za najtrudniejsze w Polsce regaty śródlądowe.
Prognozy pogodowe zapowiadały na weekend 12-13 sierpnia burze i nawałnice, kilka załóg odwołało więc swój udział w regatach. Ostatecznie przed wejściem do portu Międzynarodowego Centrum Żeglarstwa i Turystyki Wodnej w Giżycku pojawiło się w sobotę dwadzieścia jachtów startujących w trzech klasach: „Dezeta Tradycyjna” - czyli „ciężka, szczecińska” (7 jednostek), „Dezeta Klasyczna” - czyli „lekka janmorowska”* (9 jednostek) i „Open” - jachty z dowolnym rodzajem i wielkością ożaglowania (4 jednostki). Zgodnie z tradycją start nastąpił o godzinie 13.00. Jachty musiały przejść po 120 km trasie, meldując się w dziewięciu kolejnych punktach kontrolnych.
Klasa DZ wciąż rozwija się, w związku z czym rywalizacja pomiędzy jachtami starszej i nowszej generacji nie ma zupełnie sensu. Te pierwsze, drewniane i ciężkie, nie mają przecież żadnych szans w wyścigu z nowoczesnymi, lekkimi kadłubami odlanymi z plastiku. Dlatego te drugie, wyposażone dodatkowo w nowoczesne „patenty”, poprawiające „osiągi” klasycznej, drewnianej konstrukcji, tworzą nową klasę „Open”. I to do nich, zgodnie z przewidywaniami, należał sobotni wyścig. Zaraz po starcie zdecydowanie wysforował się naprzód „Ekspedyt” z Yacht Klubu Polski Olsztyn, prowadzony pewną ręką doświadczonego sternika. Przez cały czas deptał mu jednak po piętach „Rekin”, z młodą załogą złożoną ze studentów Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, wielokrotnych zwycięzców poprzednich regat i na kolejnych punktach kontrolnych raz jeden, raz drugi meldował się z kilkuminutową przewagą nad konkurentem. Ostatecznie doświadczenie mających już siwe włosy, załogantów „Ekspedyta”, wygrało z entuzjazmem młodości. „Ekspedyt” stawił się na mecie o 5.00 rano, o cztery minuty przed rywalem i to on został Mistrzem Polski w klasie „Open”. Z kolei trzeci w tej klasie „Pablo”, udostępniony przez YKP Olsztyn załodze siedemnastoletnich licealistów - uczennic i uczniów klasy mundurowej Zespołu Szkół w Olsztynku, stracił już do zwycięzców 112 minut.
Zazwyczaj w sierpniu wiatr cichnie w tym rejonie nocą i wtedy załogi DZ muszą intensywnie wiosłować. Regulamin regat przewiduje bowiem możliwość korzystania podczas wyścigu z jednej pary wioseł. Zdarzały się wyścigi, podczas których jachty szły na wiosłach nawet 12-14 godzin. Na szczęście tym razem trzeba było ich używać tylko podczas żeglugi przez kanały o brzegach zarośniętych drzewami, a przez to osłonięte od wiatru: Węgorapę, Kanał Węgorzewski oraz Kanał Sztynorcki. Za to na otwartych wodach jezior: Kisajno, Dargin, Kirsajty, Święcajty i Mamry przez cały czas wiał wiatr o sile 3-5 B, czyli stopni w skali Beauforta, tworząc wręcz idealne warunki dla odkryto pokładowych Dezet, które pokazały wtedy, jak szybko potrafią żeglować. Wbrew prognozom pogoda okazała się bowiem dla żeglarzy łaskawa. Zamiast zapowiadanych burz i nawałnic chwilami tylko trochę „pokropiło”.
W klasie „DZ Klasyczna” także trwała zacięta walka. Początkowo prowadziła „Pierwsza Szklanka”, lecz potem wyprzedziła ją „Egeria”, która nie oddała tego prowadzenia aż do mety, na którą przyszła mając 43 minuty przewagi. Przegrani tłumaczyli się, że „długo czekali” na dostawę zamówionej pizzy na punkcie kontrolnym w Sztynorcie. Trzecie miejsce, ze stratą 65 minut, zajęła załoga z Łotwy na „Balandze”. Dużego pecha mieli „Fatry z Bajtlami” ze Śląska - międzypokoleniowa załoga złożona z dorosłych i dzieci startująca na „Emanuelu”. Z początku wyścigu płynęli w jego ścisłej czołówce, ale potem urwali fał miecza i „było po ptakach”.
W klasie „DZ Tradycyjna” byliśmy świadkami niespodzianki. Jedenastokrotny zwycięzca regat „Zakara”, z absolwentami AWF w Warszawie, osiągnęła linię mety 9 minut po „Komodorze”, na którym startowała Załoga Króla Juliana - tak się żartobliwie określili - wywodząca się z Yacht Klub Polski Olsztyn. Trzeci w tej klasie przypłynął do mety „Hugo”.
Tradycyjnie na każdą przekraczającą metę załogę czekały gorące grochówka i bigos - jak zapewniają organizatorzy: najlepsze na całym szlaku północnych Mazur - które były serwowane w porcie z kuchni polowej. Zawodnicy otrzymali medale, puchary i dyplomy, oraz losowali nagrody ufundowane przez organizatorów. Puchar dla najlepszej załogi zagranicznej otrzymała załoga z Łotwy.
Po zakończeniu regat można było zamienić parę słów z ich uczestnikami. Zacznijmy od czwartego w klasie „Open” jachtu „Dyzio Marzyciel”. Jego załoga to prawdziwi marzyciele w wieku licealnym, którzy przybyli do Giżycka z różnych miast: Płocka, Piaseczna i Warszawy. Jako wychowankowie warszawskiej Fundacji Ocean Marzeń podczas wakacji żeglują po Mazurach, a podczas roku szkolnego po świecie (Chorwacja, Litwa, Szwecja). Warunkiem zakwalifikowania ucznia na taki rejs są dobre oceny w szkole, wolontariacka praca na rzecz innych oraz nienaganne sprawowanie. -
To świetne, nowe doświadczenie - komentuje Damian z Warszawy. -
Wiatr nam sprzyjał i przechyły nie były zbyt duże - cieszy się Sylwia z Płocka. -
Było bardzo fajnie - podsumowuje z uśmiechem Weronika z Warszawy.
Robert Zarzecki z Michalczewa pod Warką przywiózł ze sobą załogę złożoną z żeglarzy niewidomych. Sam, jak mówi,
trochę widzi, jeżeli 2,5% to jest trochę. Od pięciu lat sternik Robert pracuje w projekcie pt. „Niewidzialna Wystawa”, który pozwala osobom widzącym doświadczać świata tak, jak jest to udziałem osób pozbawionych wzroku i dzięki temu zrozumieć ich problemy. Stąd pomysł na „Niewidzialną Załogę”, która przecież
nie przyjechała tu po to, żeby się ścigać i wygrywać puchary. Chcemy posmakować przygody, poczuć adrenalinę i przyjść do mety tylko dwie godziny za wszystkimi, a nie sześć - wyjaśnia Zarzecki. I dodaje z satysfakcją, że
tym razem to my mijaliśmy na trasie inne DZ-y, a nie, jak przedtem, kiedy na końcu wyścigu pilnowała nas motorówka. Nie da się oczywiście żeglować zupełnie nic nie widząc, dlatego w „Niewidzialnej Załodze” osoby niewidome obsługują żagle i wiosła, a ich widzący koledzy pilnują steru i zajmują się nawigacją.
-
Autorem sukcesu „Ekspedyta” jest oczywiście cała jego załoga - mówi zdecydowanie Zbigniew Choroszucha, doświadczony taktyk regatowy, który dowodził tą jednostką podczas regat. -
W tym roku nasza załoga nie miała wprawy w wiosłowaniu oraz w kładzeniu masztów, więc mogło jeszcze być różnie. Na trasie wyścigu trzeba bowiem było dwukrotnie położyć maszty podczas przejścia pod mostem na Kirsajtach oraz pokonać na wiosłach osłonięte od wiatru kanały żeglugowe.
-
To już czwarty brązowy medal „Balangi” w tych regatach - wyjaśnia jej kapitan, Marcin Sitek z Warszawy. Oprócz jego dwóch warszawskich kolegów pozostała załoga jachtu składała się z członków Związku Polaków w Daugavpilis, drugiego co do wielkości miasta na Łotwie, głównego ośrodka Polaków w tym kraju. W latach 1559-1772 Dyneburg znajdował się w granicach Rzeczypospolitej Obojga Narodów, jako stolica Inflant Polskich i stąd do dzisiejszego dnia zamieszkuje go liczna polska społeczność, traktowana przez łotewskie władze z szacunkiem należnym mniejszości narodowej. -
W Polsce żeglarstwo stoi na bardzo wysokim poziomie - mówi Wiktor Stankiewicz, jeden z ośmiu daugavpilskich załogantów. -
A poza tym czujemy się przecież Polakami i dlatego chcemy tu przyjeżdżać.Załodze uczniów klasy mundurowej Zespołu Szkół w Olsztynku kibicowała osobiście pani starosta olsztyński Małgorzata Chyziak, która objęła swoim patronatem realizowany w klasach mundurowych tej placówki Program Wychowania Wodnego.
-
Program szkolenia na DZ-ach uczy współdziałania, rozwija kreatywność oraz odporność na stres - co powinno przecież charakteryzować każdego członka służb mundurowych. Świetnie, że młodzież chce aktywnie spędzać czas i dlatego powiat angażuje się we wspieranie tego rodzaju przedsięwzięć - stwierdziła pani starosta między innymi.
Popularna „Dezeta” to najstarsza klasa jachtów w Polsce. Przywędrowała do nas po II Wojnie Światowej z Niemiec, gdzie od początków XX wieku służyła do szkolenia kadetów Marynarki Wojennej. Wciąż bardzo popularne za naszą zachodnią granicą, w Polsce Dezety straciły rację bytu po tym, kiedy Polski Związek Żeglarski wycofał wymóg zdawania egzaminu na sternika jachtowego na jednostce dwumasztowej. Wtedy Marek Słodownik, dziennikarz magazynu „Rejs”, rzucił hasło: „Ratujmy Dezety” i wraz z Markiem Winiarczykiem, prezesem stowarzyszenia „Mazurska Szkoła Żeglarstwa”, zorganizował pierwszą edycję całodobowych Mistrzostw Polski klasy DZ, podczas których jachty przepływają - w zależności od warunków pogodowych - od 100 do 160 km. Od tej pory polskie kluby żeglarskie przestały pozbywać się starych jednostek klasy DZ, a polskie stocznie jachtowe przystąpiły do produkowania ich uwspółcześnionych wersji wyczynowych.
Honorowy patronat nad Międzynarodowymi Mistrzostwami Polski DZ w Giżycku sprawuje od dwóch lat Marszałek Województwa Warmińsko-Mazurskiego Gustaw Marek Brzezin.
******
* „Janmor” to najstarsza prywatna stocznia jachtowa w Polsce, chlubiąca się ponad 40-letnią tradycją.
Z D J Ę C I A