W dekomunizacyjnym zapale olsztyńscy radni Prawa i Sprawiedliwości posunęli się - co ostatnio ujawniły media - do lustracji patronów ulic spośród licznego grona zasłużonych pisarzy tylko dlatego, że żyli i tworzyli w czasach PRL. Nie unikając momentami śmieszności, gdy do weryfikacji przez IPN zgłosili np. Ernsta Wiecherta, urodzonego pod Mrągowem w ówczesnych Prusach Wschodnich mazurskiego pisarza, który pisał w języku niemieckim, był antyfaszystą i więźniem Buchenwaldu.
Jako autorów wydanej pod koniec ub. roku książki „Parnas według Panasa” najbardziej poruszyła nas próba weryfikacji znakomitego pisarza Henryka Panasa. Nie zakładamy, aby radni PiS odczuwali w sposób naturalny potrzebę uzupełnienia swoich braków literackich, więc przypomnijmy im, kim była postać i jaką przeszła drogę życiową, żeby zasłużyć sobie na patronowanie ulicy na olsztyńskim Pieczewie.
Urodzony we Lwowie, jeszcze pod austriackim zaborem Henryk Panas ukończył tam szkołę powszechną i średnią, a na Uniwersytecie Jana Kazimierza uzyskał dyplom magistra filozofii w zakresie historii. W 1939 roku był obrońcą Lwowa, rok później został aresztowany przez NKWD i osadzony w więzieniu „na Łąckiego”, by tuż przed napaścią Hitlera na ZSRR dostać wyrok 8 lat łagru. Wywieziony na Workutę, po podpisaniu umowy Sikorski-Majski skorzystał z amnestii i wstąpił do armii Andersa, z którą przeszedł cały szlak bojowy. Na początku 1947 roku wrócił do kraju i dołączył do rodziny, która osiadła we Wrocławiu. Tam pracował w oświacie, wykładał w szkołach wyższych, był nawet dyrektorem liceum elektrycznego. Ale też wstąpił do PPR uznając - jak pisał w liście do przyjaciela - że skoro jest to partia rządząca, to trzeba by należeli do niej ludzie uczciwi i niegłupi, do których i siebie zaliczał. W szczycie stalinizmu jego andersowska przeszłość stała się jednak powodem szykan, skreślenia z listy PZPR i szukania azylu na Mazurach. Stąd po okresie kierowania szkółką wiejską, po rehabilitacji w partii i zdobyciu licznych nagród w konkursach literackich przeniósł się do Olsztyna.
Tutaj niebawem został redaktorem naczelnym „Warmii i Mazur”, współtworzył Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne „Pojezierze” oraz pisał opowiadania i powieści regionalne. Największą sławę przyniósł mu apokryf „Według Judasza”, tłumaczony na sześć języków obcych, z japońskim włącznie.
To prawda, że dziś pisarz został nieco zapomniany, a jeśli mu się pamięta, to jego wystąpienie w TVP na początku stanu wojennego. Nie tyle z poparciem gen. Jaruzelskiego, co z apelem do ogólnonarodowego rozsądku, który w naszej książce obszernie cytujemy.
Henryk Panas miał zawsze wyraziste, lewicowe poglądy i do końca swego życia, co nastąpiło we wrześniu 1985 roku, nigdy się ich nie wypierał. Czy jednak światopogląd, poglądy polityczne a nawet przynależność do działającej jak najbardziej legalnie w czasach PRL partii są wystarczającym powodem do występowania z wnioskiem o weryfikację danej osoby jako patrona ulicy? Czy zasługi bojowe, a nawet zgodna z dzisiejszymi kanonami patriotyczna postawa to za mało, aby w takiej postaci jak Henryk Panas doszukiwać się skazy niesłusznego systemu? I nazwy ulic ograniczać tylko do bohaterów honorowanych w aktualnej polityce historycznej?