Pierwsze skojarzenie z tytułem to flegma Tadeusza Mazowieckiego i motyw: „nic się nie dzieje”. I w tym sęk. Spokój to przy szaleńczym tempie ostatnia deska ratunku. Ameryki nie odkrywamy, ale z premedytacją puszczamy pełną parę w ten gwizdek, bo spokój to największa wartość Warmii.
Nasze hasło brzmi Warmia - warto! Warto - głównie dla spokoju, przez wielu nie bez kozery - i w wymiarze bynajmniej nie biblijnym - określanym świętym. Ale paradoksalnie w naszym spokoju warmińskim drzemie olbrzymia, jeszcze nie uwolniona energia.
Ta grafika ukazała się 14 kwietnia w warszawskim wydaniu „Wprost”. Po publikacji w „Gazecie Wyborczej” wzbudziła spore kontrowersje i biegunowo odmienne oceny. I dobrze, kontrowersja w reklamie jest mile widziana. Zwłaszcza, jeśli wywołuje dyskusję.
Wykorzystać to nie unicestwić
Grafika to kontrastowe, ale z oczywistych względów nieco żartobliwe zestawienie dóbr w powszechnym przekonaniu uchodzących za synonim dobrobytu. Państwa z zasobami ropy i gazu są dziś potentatami. Ale są to również obszary do bólu zindustrializowane, bo skok rozwojowy odbywa się wysokim kosztem.
Spokój to dziś jedno z deficytowych dóbr, potencjalnie olbrzymi kapitał i sposób na zarabianie pieniędzy z wykorzystaniem naturalnych walorów regionu, a nie ich unicestwianiem. Zagonieni ludzie będą płacić coraz więcej za oderwanie się od codziennej gonitwy. A że jest to idea ekologiczna? Jest, bo ma być.
Jaki jest sens, by Warmia ścigała się z metropoliami o palmę pierwszeństwa w kilometrach autostrad, liczbie drapaczy chmur, czy w zasobie światowej klasy zabytków, których w powszechnej świadomości Polaków i tak nie mamy? Spokój to największą zaleta Warmii. Błyskawicznie rośnie wartość spokoju rozumianego jako oddech, relaks, oderwanie się od codziennej gonitwy, rodzinna turystyka, rekreacja.
Fetysz industrializacjiSzanujmy zieleń, aleje przydrożne, planujmy przestrzeń i architekturę krajobrazu z głową, w nawiązaniu do dobrych tradycji warmińskich bez nuworyszowskiego zachłystywania się fetyszem industrializacji za wszelką cenę, bo są miliardy z Unii, bo możemy za nie wszystko wybetonować i wylać asfaltem. Szanse na to, że będziemy Wrocławiem, czy Krakowem są... ale raczej iluzoryczne. Jeśli ktoś mnie przekona o sensowności robienia z Warmii Las Vegas, albo Doliny Krzemowej, to zmienię zdanie i przestanę upierać się, że prowincjonalizm to dziś zaleta, a nie wada.
Mimo kontrowersji wynikających z braku zrozumienia dla idei spokoju konsekwentnie będziemy obstawać przy swoim. Mogę siąść do dyskusji z każdym, kto poddaje pod wątpliwość ideę spokoju, jako błędnego kierunku promocji naszego regionu.
Pozostaje mieć nadzieję, że słowo szybko stanie się ciałem, bo każdy rok w regionie aspirującym do miana mekki eko-wypoczynku bez promocji, to rok stracony. Konkurencja na rynku regionów jest dziś ogromna. Każdy region ma swoje najpiękniejsze na świecie miejsca. Ale musi nimi epatować, inaczej nabierający tempa tramwaj twardej rywalizacji o turystę odjedzie bez niego. Region to dziś taki sam towar, jak proszek do prania.
Siła w wyborzeWykorzystanie turystycznego potencjału Warmii to umiejętność ściągnięcia urlopowiczów - nie tylko z Polski. Ludzie muszą tu spędzić fajnie czas, wydać pieniądze i wrócić do domu w poczuciu satysfakcji, dzięki czemu staną się żywym komunikatem reklamowym. A do tego potrzebna jest infrastruktura. Warmia z naturalna dzikością i dziewiczością to wymarzone miejsce na ucieczkę od codziennego zgiełku - zwłaszcza dla mieszkańców wielkich miast, ale i nas - mieszkańców regionu. Pod warunkiem, że jest gdzie sensownie spać, jeść, pić i nie umrzeć z nudów.
Siłą warmińskiego spokoju jest alternatywa: jeśli ktoś zatęskni za gwarem i imprezą - pod bokiem ma Olsztyn i inne niespokojne miejsca. Jest wybór. Oczywiście trzeba zadbać o urozmaicanie oferty urlopowej na Warmii, która dziś jest nijaka. Wyraziste, znane w Polsce imprezy można wyliczyć na palcach jednej ręki - Piknik Country, Grunwald, święto rocka w Węgorzewie, może jeszcze śpiewana poezja i noce bluesowe. Na drugim biegunie są nie oznakowane szlaki i w większości dogorywające ślady po bogatej spuściźnie kulturowej Warmii.
Pchanie na afisz spokoju jest bronią obosieczną, czyli działaniem ryzykownym, bo służy kreowaniu oferty ekskluzywnej, dlatego wymaga ostrożności i przemyślanej strategii rozwoju regionu. Spokój jest bogactwem, które nadmiernie eksploatowane najpierw się zdewaluuje, a chwilę potem wyczerpie. A wtedy podzielimy los zadeptanych Mazur, zapchanych do niemożliwości plaż Bałtyku, czy zatłoczonych Krupówek. Spieszmy się powoli i reglamentujmy dostęp do naszej warmińskiej oazy spokoju. Największe pożądanie wzbudzają dobra ekskluzywne.