Oj, działo się w czwartkowy wieczór (2.02) w księgarni Książnicy Polskiej przy Placu Jana Pawła II w Olsztynie. Regionalny miesięcznik „Debata” zorganizował tam publiczną debatę pod hasłem „Czy państwo polskie powinno wspierać Ukrainę i dlaczego?”. Temat spotkania uwolnił upiory przeszłości. Obydwa narody mają przecież bardzo trudną, pełną wojennych zbrodni oraz innych, podobnych zaszłości wspólną historię. Czy potrafią teraz stanąć ramię w ramię, aby - „w jedności silni” - stawić czoła wyzwaniom współczesności?
Słowa „Kresy”, na oznaczenie wschodnich rubieży Rzeczypospolitej, jako pierwszy użył Wincenty Pol w wydanym w Krakowie w 1854 roku rapsodzie rycerskim „Mohort”. Choć polskie Kresy skończyły się wraz z najazdem Armii Czerwonej we wrześniu 1939 roku, to jeszcze w opisie wydanej w roku 1995 znakomitej monografii historycznej „Kresy”
1) autorstwa Jacka Kolbuszewskiego czytamy, że „słowo to wciąż budzi niezwykłe i silne wzruszenia. Wiążą się z nim wspomnienia osobiste, niesie ze sobą pamięć o wielkich, tragicznych nieraz, zdarzeniach. Jedynym możliwym w przyszłości sposobem trwania polskiej tradycji kresowej będzie ten ton refleksji o Kresach, który posłuży wzajemnemu zrozumieniu i porozumieniu”.
I właśnie jednym z pierwszych kroków w kierunku budowania porozumienia pomiędzy od dawna zwaśnionymi narodami: polskim i ukraińskim było czwartkowe spotkanie. W sali olsztyńskiej Książnicy stawili się przedstawiciele ukraińskiej diaspory, tak licznie zamieszkującej region Warmii i Mazur, z Mironem Syczem, wicemarszałkiem Województwa Warmińsko-Mazurskiego na czele. Oprócz Pana Marszałka przyznającymi się do ukraińskich korzeni gośćmi „Debaty” byli także m.in.: profesor Marek Melnyk z Wydziału Nauk Społecznych UWM oraz Igor Hrywna, redaktor naczelny Gazety Olsztyńskiej.
Kolejni mówcy nawiązywali do dramatycznych wydarzeń wołyńskich w czasie II Wojny Światowej, kiedy zamieszkała tam ludność ukraińska w dużej części kibicowała mordowaniu Polaków przez rezunów z Ukraińskiej Powstańczej Armii. Pan Romuald Drohomirecki z Olsztyna był, jako pięcioletnie dziecko, świadkiem nie tylko śmierci swojego ojca z rąk żołnierzy UPA, ale także innych, bestialskich mordów dzieci, kobiet i starców. Oszczędzę tu Państwu szczegółów tych potwornych zbrodni wojennych, opowiedzianych przez ich naocznego obserwatora, wybranych spośród tysięcy tego rodzaju wydarzeń, jakie miały miejsce na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej w tamtych czasach. Jak wspominał Drohomirecki: „
Niektórzy Ukraińcy, widząc straszliwie okaleczone ofiary nocnej, bandyckiej wyprawy rezunów2), czyli rzeźników, stali wraz z Polakami na cmentarzu i płakali. Inni stali jednak nieco dalej i wygrażali pięściami krzycząc „smert lachom”.
Ukraińskie społeczeństwo nadal jest bardzo podzielone w opiniach na temat Masakry Wołyńskiej. Ma to także związek z faktem, o którym wspomniał jeden z mówców, że Ukraina nie jest krajem tak jednolitym narodowościowo, jak Polska. I różne grupy społeczne oraz etniczne, zamieszkujące ten ogromny kraj, nieraz bardzo się od siebie różnią. Nawiązał do tego Miron Sycz, wicemarszałek województwa warmińsko-mazurskiego, który stwierdził m.in.: „
Takie rozmowy na temat przyszłości polsko - ukraińskiej na pewno powinny się odbywać. I choć nie brakowało dzisiaj emocji, to wydaje mi się, że nasza debata odbyła się w dobrym duchu. Staraliśmy się szukać jakiegoś wspólnego miejsca, wspólnej drogi w Europie. I chyba doszliśmy razem do wniosku, że ani sama Ukraina, ani sama Polska nie mają takiej mocy, aby w centrum Europy stanowić niezależne, silne państwo. Wydaje mi się, że i Polsce, i Ukrainie jest potrzebna wzajemna współpraca. Ale też wyraźnie to było dzisiaj widać, że bez historii nie da się tego uczynić. I powinniśmy uczynić wszystko, aby upamiętnić zbrodnie wojenne po jednej i po drugiej stronie, postawić ich ofiarom krzyże oraz pomniki, żebyśmy mogli pojechać do tych miejsc i pomodlić się tam wspólnie. Bez tego chyba trudno nam będzie mówić o wspólnej drodze”.
Jak pokazało czwartkowe spotkanie, te historyczne zaszłości bardzo mocno tkwią w świadomości ludzkiej i bez wzajemnego przebaczenia trudno będzie o nich zapomnieć. Ale z drugiej strony, jak zauważył ks. Jan Rosłan, redaktor naczelny „Debaty”,
„żeby móc komukolwiek cokolwiek wybaczyć, potrzebna jest ze strony winowajcy skrucha i prośba o wybaczenie. Tymczasem w przypadku trwającego od pokoleń konfliktu polsko - ukraińskiego obie strony wciąż tylko oskarżają się nawzajem”.
Igor Hrywna, redaktor naczelny Gazety Olsztyńskiej, obywatel Rzeczypospolitej Polskiej pochodzenia ukraińskiego, uważa, że pojednanie naszych narodów jest możliwe. I chociaż wzajemne wybaczenie sobie wspólnej historii będzie bardzo trudne, to - z drugiej strony - jeśli sobie nie wybaczymy, to koegzystencja dwóch narodów będzie jeszcze trudniejsza:
„Myślę, że na wszystko potrzeba trochę czasu. Ale też tego, żeby i po stronie polskiej i po stronie ukraińskiej było więcej osób, które pamiętając o tej tragicznej przeszłości, będą szukały tego, co nas łączy. Na dzisiejszym spotkaniu mówiłem m.in. o Piłsudskim i Petlurze. Osobą, która łączy Polaków i Ukraińców jest na przykład generał Bezruczko, który w 1920 roku bronił Zamościa przed bolszewikami. Takich przykładów jest więcej w historii. Myślę, więc, że powinniśmy zacząć od szukania wspólnych bohaterów, bo oni w naszej historii byli.”Jednym z wątków poruszanych w Książnicy był fakt zaprzeczania przez niektóre kręgi faktowi Masakry Wołyńskiej. Protestował przeciwko temu pan Romuald Drohomirecki, mówiąc:
„Ten, kto dzisiaj zaprzecza tym wydarzeniom, po prostu kłamie. Jeżeli chcemy pojednać obydwa narody, to pojednanie powinno być oparte na prawdzie. Możemy sobie wybaczyć. Ale nie można fałszować historii.” Niektórzy z uczestników spotkania nawiązywali też do faktu unikania - ich zdaniem - przez przedstawicieli władz Ukrainy jednoznacznych wypowiedzi potępiających wojenne zbrodnie popełnione na Kresach przez obywateli tego kraju podczas II Wojny Światowej. Z tym stanowiskiem nie zgodził się Miron Sycz:
„Moim zdaniem i ze strony ukraińskiej, i ze strony polskiej uczyniono bardzo dużo, aby do tego wspólnego pojednania jednak doszło. Sam osobiście byłem w to zaangażowany przygotowując wizytę patriarchy Światosława, potem wraz z polskimi parlamentarzystami byłem w Kijowie u patriarchy Filareta rozmawiać na te tematy. Tych gestów pojednania było dużo, i warto o nich mówić. Na przykład w Górowie, gdzie środowisko polskie oraz ukraińskie jest liczne i dobrze ze sobą współpracujące. Ustaliliśmy na przykład, że rozpoczniemy drogę dekomunizacji ulic Armii Czerwonej i Kaliningradzkiej. Może właśnie stworzyć ulicę Józefa Piłsudskiego i atamana Semena Petlury. Może więcej powinniśmy mówić o momentach, które nas łączyły, naprawdę jednały. Ja żałuję na przykład, że tak mało mówi się w Polsce o Petlurze, który naprawdę uczynił wiele i poświęcił swoich żołnierzy, żeby zatrzymali bolszewików pod Zamościem, dzięki czemu Warszawa mogła się przygotować do obrony. Mówmy o tym, co nas rzeczywiście łączy - a jest tego wiele. I to jest dobre województwo, żeby na te tematy rozmawiać.”Ksiądz Jan Rosłan, redaktor naczelny „Debaty”, komentując ostry przebieg czwartkowego spotkania stwierdził, że:
„Emocje zawsze biorą górę. „Debata” tematowi stosunków polsko-ukraińskich poświęca dużo miejsca na swoich łamach z tego względu, że po pierwsze: Ukraina jest naszym sąsiadem, a po drugie wielu Ukraińców żyje na terenie Warmii i Mazur”. Na zakończenie oddajmy głos red. Adamowi Sosze, który poprowadził to spotkanie dwóch kultur i dwóch tradycji:
„Czuję ogromną satysfakcję, bo nie ukrywam, że strasznie się bałem tego spotkania. Ten temat jest naprawdę „wybuchowy” właśnie tutaj, w Olsztynie, gdzie jest tak duża diaspora ukraińska i są tak ogromne emocje. Szczególnie teraz, po zbezczeszczeniu grobów w Hucie Pieniackiej i Bykowni, bałem się po prostu, że ktoś będzie chciał tutaj przyjść i próbować „rozwalić” to spotkanie. Miałem świadomość, że trzeba sprawić, by na takim pierwszym spotkaniu ludzie uzewnętrznili swój ból. To jest przecież wiadome w psychologii, że nie pójdzie się dalej z terapią, jeśli najpierw nie wyrzuci się z siebie pokładów bólu. Dopiero wtedy następuje oczyszczenie, „katharsis” i możemy zacząć już spokojnie rozmawiać. Wydaje mi się, że udało się zachować odpowiednie proporcje i nie było tutaj dzisiaj wyłącznie bólu i krzyku. Straszne obrazy zbrodni wojennych nie stały się, na szczęście, dominujące i udało się podyskutować na temat tego, co należy teraz robić”. Czy to dobry krok w kierunku naprawy relacji polsko - ukraińskich?
„Proszę zwrócić uwagę, co powiedział marszałek Miron Sycz. Że nigdzie w Polsce takiej debaty jeszcze nie było, bo tylko u nas jest możliwe, żeby Polacy i Ukraińcy spotkali się i rozmawiali ze sobą. Nie możemy przecież udawać, że nie jesteśmy sąsiadami oraz, że nie było tej strasznej, wojennej przeszłości naszych narodów. Stąd temat dzisiejszej debaty. Na pewno będziemy do niego wracać”.1) Wrocław, 1995
2) dawniej: morderca, zabójca
Z D J Ę C I A