Po wejściu w życie tzw. ustawy uwłaszczeniowej SM „Jaroty”, w przeciwieństwie np. do SM „Pojezierze”, wpisywała w akty notarialne kwoty, jakie spółdzielcy mieli do zapłaty za tzw. termomodernizację bloków. Na jednego członka spółdzielni wypadało nawet po 5-6 tys. zł. Tyle musiałby zapłacić, gdyby sprzedał mieszkanie lub wstąpił do wspólnoty mieszkaniowej.
Po interwencji posłanki Lidii Staroń (PO, jednej z autorki ustawy) „Jaroty” wycofały się z tych zapisów. Natomiast nie zrezygnowały z pobierania opłat za ocieplenie budynków od spółdzielców, którzy przekształcają mieszkania w odrębną własność. Prezes SM Roman Przedwojski tłumaczył, że musi dbać o interesy tych spółdzielców, którzy jeszcze czekają na docieplenie.
- Złożyłam w tej sprawie do prokuratury powiadomienie o podejrzeniu popełnienia przez SM „Jaroty” przestępstwa, bo moim zdaniem to działanie bezprawne - powiedziała Gazecie On-Line Olsztyn24 poseł Lidia Staroń. Nie zgadza się ona z wyjaśnieniem prezesa Przedwojskiego dodając, że spółdzielcy cały czas płacą na remonty, więc nie można ich obciążać podwójnie.
Również Antoni Szmidt, społeczny doradca w mieszkalnictwie, twierdzi, że domaganie się od tych spółdzielców pieniędzy za remonty to „forma szantażu i kary”. Bo od dawna za te remonty płacą.
Po ostrej interwencji posłanki Staroń, już drugiej w tym miesiącu, zarząd SM „Jaroty” zapowiedział, że wstrzyma pobieranie wspomnianych opłat.