Krzysztof Kononowicz przed swoim drewnianym domkiem (foto: A. Natol)
Rozmowa z Krzysztofem Kononowiczem, białostockim politykiem i osobowością medialną.
- Panie Krzysztofie, jak powszechnie wiadomo urodził się pan w Kętrzynie. Jakie są związki pana rodziny z Warmią i Mazurami?- Moi rodzice to byli repatrianci zza Grodna, z miejscowości Strzecle. Trafili do Kętrzyna w 1958 roku. Tam się urodziłem i wychowałem się. W roku 1975 mój tatuś kupił ten dom w Białymstoku, w dzielnicy Starosielce. Tak więc już ponad trzydzieści lat tu mieszkam. Dlatego kandydowałem na prezydenta miasta Białegostoku. Z tym, że Kętrzyn to nie Mazury, tylko Warmia, bo tam jest diecezja warmińska, nie mazurska.
- Kim się pan w takim razie czuje, Zabużaninem, Warmiakiem czy Białostoczaninem?
- Czuję się Warmiakiem... tak, na pewno Warmiakiem. Kocham Warmię, ale i kocham Białystok i Podlasie. Bo Białystok był zawsze polski, od wieków, a Warmia nie była. Dopiero Piłsudski przyłączył do Polski Warmię, Gdańsk i Śląsk.
- Czy bywa pan w Olsztynie?- Tak, byłem ostatnio. Badałem sprawę samobójstwa tego mordercy...
- Zabójcy Krzysztofa Olewnika?- Właśnie, badałem sprawę Olewnika. Rozmawiałem z prokuratorami, ale nie mogę na razie nic więcej powiedzieć. Cieszę się, że sprawę prowadzi prokuratura olsztyńska. To jest bardzo dobra prokuratura, nie narzekam na nią. Może zlecę jej zbadanie sprawy tego, co się powiesił w Płocku. I jeszcze tu mamy w Białymstoku taką sprawę śmierci człowieka na budowie Galerii. Może też zlecę to prokuraturze olsztyńskiej. Będę o tym jeszcze rozmawiać z premierem Tuskiem...
- Spotyka się pan z premierem?- Nieraz już z nim rozmawiałem. Ostatnio powiedziałem mu prosto w oczy, jaka jest sytuacja w kraju. Że miała być druga Irlandia, a jest Irlandia śmierci. I z prezydentem Kaczyńskim też wiele razy rozmawiałem w cztery oczy.
- Tak? A o czym?- Żeby były lepsze drogi, żeby były boiska, żeby nie było bezrobocia...
- Rozumiem. Słyszał pan zapewne oskarżeniach wobec Czesława Małkowskiego, prezydenta Olsztyna. Co pan sądzi o tej sprawie?- Tak, znam sprawę od A do Z. Znam prezydenta Olsztyna, bywałem nieraz u niego w domu. Rozmawialiśmy w cztery oczy, trzy razy. I nie wchodzi mi do głowy, żeby uczony człowiek, na stanowisku, uprawiał seks z cudzą żoną. To jest straszne. Ja teraz będę sprawdzał wszystkich prezydentów miast w Polsce, jak żyją i jak sprawują władzę.
- Czy wierzy pan w winę prezydenta Małkowskiego?- Ja nie wiem jak było, ale niech mu Bóg przebaczy. Ja chcę człowieka ratować i mu pomóc.
- W jaki sposób?- Chcę się najpierw zapoznać z aktami. Jeszcze nie rozmawiałem z tą kobietą. Może ona kłamie. U nas sądy są mało wykształcone. Powinno się zlecić badania psychiatryczne i tomografię. Może być czasem jakiś guz w mózgu i człowiek się zachowuje dziwnie i to nie jest jego wina, tylko tego guza. Może on ma takiego guza i dlatego tak się zachowywał...
- No tak. A co sądzi pan o sposobie zatrzymania prezydenta przez policję białostocką?- Ja z początku chciałem sprawę skierować gdzie indziej. Potem przemyślałem i wybrałem prokuraturę białostocką. Ale teraz, jak prezydent jest w więzieniu to będą nowe wybory, tak u was musi być.
- Może pan wystartuje na prezydenta Olsztyna?- (śmiech) Chcielibyście, żebym wrócił do gniazda? No nie, nie wystartuję.
- Czyżby jakieś większe plany?- Zgadł pan. Mój komitet Podlasie XXI wybrał mnie na kandydata na prezydenta Polski. Ja z początku nie chciałem, ale w tajnym głosowaniu większość członków mnie poparła. Jeśli cały naród zechce mnie wybrać to trudno, obejmę fotel w Belwederze. Pójdę drogą jak Piłsudski, będę sam rządził i Polska będzie od morza do morza.
- A co by pan zrobił, gdyby jednak pan był prezydentem Olsztyna?- Olsztyn mało znam, choć mam tam rodzinę. Ale przede wszystkim to zrobiłbym wszędzie, nie tylko w Olsztynie: Po pierwsze, drogi. Po drugie, sale gimnastyczne i boiska. Chcę w Starosielcach zbudować stadion i zrobić tu Mistrzostwa Świata. Po trzecie, zlikwidować alkohol, papierosy i narkotyki...
- Dla młodzieży czy dla wszystkich?- Dla wszystkich.
- A co z winem podczas mszy?- Można zastąpić sokiem. Albo winem, ale bezalkoholowym. Chociaż właściwie czasem lampkę szampana ewentualnie można wypić z jakiejś okazji.
- To ciekawe. Panie Krzysztofie, pańska popularność wzięła się z filmiku na portalu YouTube, który obejrzały miliony internautów. Czy korzysta pan z Internetu?- Jak pan widzi w domu nie mam. Ale mam w swoim biurze.
- Czy ma pan swój profil na naszej-klasie? Bo widziałem już kilka z pana nazwiskiem i zdjęciem.- (śmiech) To młodzież się tak zabawia. Czasem tu przychodzą i mnie proszą. Ja im ani nie pozwalam, ani nie zabraniam. Przymykam na to oczy. To dlatego, że mają za dużo czasu. Boisk nie ma, to co mają robić? Siedzą przed komputerami i wymyślają. Ale ja to zmienię.
- A niech to. Tak myślałem, że to fałszywki. Czy chciałby pan coś jeszcze przekazać czytelnikom „Extra Sukcesu”?- Życzę wszystkim mieszkańcom Olsztyna i Kętrzyna, żeby szli drogą Bożą, uczciwą, szczerą i godną, żeby się nie rozwodzili i byli szczęśliwi.
- A może chciałby pan nam powiedzieć coś, czego nikt jeszcze od pana nie słyszał?- Tak, przypomniałem sobie, że jeszcze w Kętrzynie dużo grywałem w warcaby. Często grałem z tatusiem, jak jeszcze żył. Naprawdę bardzo to lubię, nawet zająłem raz drugie, a raz pierwsze miejsce w warcaby. W mistrzostwach świata, oczywiście.
Rozmawiał A. NATOLOd autora: Rozmawiając ponad godzinę z Krzysztofem Kononowiczem w jego zadbanym drewnianym domku nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że mam do czynienia z człowiekiem, który świadomie, choć nieudolnie kreuje swój wizerunek męża stanu. Sympatyczny, ciepły osiedlowy działacz z aspiracjami do budowy V RP. To śmieszy. Czy jednak wyższość innych polityków miałaby polegać na tym, że w bardziej inteligentny sposób maskują swoje kłamstwa? Nie żal mi było Krzysztofa Kononowicza, bo każdy powinien ze skromnością podchodzić do swoich możliwości. Przypomniałem sobie jednak Gogolowskie „Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie”.