Tego w Olsztynie jeszcze chyba nie było. Pracownicy Urzędu Marszałkowskiego uznali dziś (18.05), że najlepszym sposobem zabezpieczenia się przed uciążliwą obecnością prowadzących legalny protest mieszkańców województwa jest zamknięcie drzwi do budynku. Na klucz. Co najmniej przez kilkadziesiąt minut do budynku Urzędu Marszałkowskiego, ale też do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i ogólnodostępnego baru działającego w budynku, nikt nie mógł wejść - także pracujący w budynku urzędnicy.
Dziś rano do Olsztyna przyjechało kilkudziesięciu pracowników elbląskich firm Łączpol i EPRT, którzy w poprzednich latach pracowali jako podwykonawcy na budowie internetowej sieci szerokopasmowej na Warmii i Mazurach, a którzy twierdzą, że za swoją pracę nie otrzymali wynagrodzenia (o tej sprawie pisaliśmy już dwukrotnie). W godzinach 10.30-18.00 goście stolicy Warmii i Mazur planowali przeprowadzić oficjalnie zgłoszoną pikietę pod Urzędem Marszałkowskim i w budynku urzędu. To kolejna pikieta pracowników tych firm, których celem jest nakłonienie zarządu województwa do wypłacenia wynagrodzenia za pracę, którego nie otrzymali od głównego wykonawcy sieci szerokopasmowej, a którym była jedna ze znajdujących się obecnie w likwidacji warszawskich spółek.
Pikietujący nie wierzą, że ich partner biznesowy ureguluje zobowiązania wobec nich, tym bardziej, że ostatecznie okazało się, iż inwestycja kosztowała o ok. 13 mln zł więcej niż wynikało to z umowy pomiędzy samorządem województwa a wykonawcą inwestycji. W zaspokojenie roszczeń podwykonawców przez głównego wykonawcę nie wierzy też samorząd województwa, który wynikającej z umowy kwoty ponad 70 mln zł za realizację inwestycji nie przelał na konto warszawskiej spółki, lecz złożył do depozytu sądowego. Zapewne władze województwa uznały, że to poszkodowani podwykonawcy powinni przed sądem udowodnić swoje prawo do leżących spokojnie na sądowym rachunku bankowych pieniędzy.
Ruch samorządu województwa z depozytem bankowym spowodował, że w świetle prawa inwestycja została opłacona i samorząd z umowy z wykonawcą się wywiązał. Tyle tylko, że pracownicy firm podwykonawczych nie mają z czego żyć, a samym firmom grozi bankructwo. Protestujący uważają więc, że samorząd województwa, jako inwestor, powinien wypłacić im sporne pieniądze ze środków własnych, co oznaczałoby w praktyce podwójną zapłatę za te same prace.
Sprawa jest prawnie skomplikowana i zapewne wiele lat minie, zanim dobiegnie szczęśliwego końca. Początkowo samorząd województwa zaangażował się w doprowadzenie do ugody pomiędzy wykonawcą i podwykonawcami. Pierwotnie na przedstawione warunki ugody nie zgodziła się warszawska spółka. Dzisiaj natomiast redakcje otrzymały e-mailem stanowisko Urzędu Marszałkowskiego, w którym napisano m.in. „
W dniu 9 maja 2016 r. podwykonawcy drogą mailową poinformowali zespół negocjacyjny Województwa Warmińsko-Mazurskiego, iż podpisanie porozumienia uznają za bezcelowe i zmuszeni są do kontynuowania akcji protestacyjnej oraz uruchomienia innych dostępnych środków mających na celu uzyskanie należnego wynagrodzenia.”
Samorząd województwa odciął się więc od sprawy. Tylko dlaczego odciął się również od zdesperowanych ludzi, zamykając dostęp do gabinetów na klucz?
Do sprawy zapewne będziemy wracać, bowiem żądający zapłaty zapowiedzieli, że będą protestować do skutku. Po raz kolejny w Olsztynie pojawią się za tydzień. Czy wówczas drzwi do urzędu także zostaną zamknięte? Na wszelki wypadek lepiej na ten dzień nie planować załatwiania urzędowych spraw w budynku przy ul. Emilii Plater 1.
Z D J Ę C I A
F I L M Y