Bywają książki przerażające. Dzieła, których lektura potrafi wstrząsnąć do głębi i poruszyć w nas tę ukrytą głęboko nutę współczucia, a jednocześnie bezbrzeżnego zdziwienia nad okrucieństwem świata. Przecież, wydawać by się mogło - największe tragedie już się na naszym kontynencie wydarzyły: dwie światowe wojny, Holocaust, wojny na Bałkanach. Jednak wciąż, tak niedaleko nas, rozgrywają się tragedie zwykłych, pojedynczych ludzi. Długotrwałe, bolesne i bardzo rozciągnięte w czasie. Może właśnie dlatego tak są straszne?
Taką właśnie historię opowiedział, znany już polskiemu czytelnikowi z książek, takich jak choćby „Umierający Europejczycy” czy „Psożercy ze Svini” Karl-Markus Gauss - austriacki eseista i krytyk literacki, który dużą część swojej twórczości poświęcił „ginącym” kulturom i mniejszościom Starego Kontynentu.
Tym razem poznajemy dzieje Niemców, których czy to wojenna zawierucha, czy już powojenna nienawiść bądź to rzuciła na wschód, bądź zamknęła ich tam na zawsze. Gauss szukał ludzi ze swego Sprachraumu za naszą wschodnią i południową granicą - na Litwie, Ukrainie, Słowacji. Mówi o ludziach, którzy żyją zamknięci w obcych im kulturach, którzy przez wiele lat byli wynaradawiani i ponosili straszliwą cenę za błędy i okrucieństwa innych. Znajdziemy tu historie o tzw. wilczych dzieciach - niemieckich sierotach z Prus Wschodnich, przygarniętych na Litwie przez miejscowe rodziny, o ostatnich słowackich Niemcach czy o starych kobietach znad Morza Czarnego, którym z ich dziedzictwa pozostało już tylko kilka starych piosenek.
To poniekąd zapis kulturowej powolnej śmierci. Gauss w zapomnianych przez ludzi i Boga wioskach i miasteczkach na wschodnich pustkowiach napotyka ludzi, których z ich pochodzeniem wiąże kilka słów, jakie znają, czasem jednak jest to tylko brzmienie swego imienia i nazwiska, które zapamiętali z dzieciństwa, a czasem niejasna świadomość - mgliste wspomnienie narodowej odrębności, które zachowali z przeszłości.
Ludzie, o których opowiada austriacki autor to tak naprawdę ostatnie ofiary szaleństwa drugiej wojny światowej. Część z nich na wschód - do krainy im obcej, strasznej i przerażającej - została wywieziona siłą. Części zaś - jak na przykład mieszkańcom Spiszu - zabrano ojczyznę, w której mieszkali od przeszło siedmiuset lat. Nagle, z dnia na dzień świat zmienił się nie do poznania. Trzeba było nauczyć się żyć w nowym świecie i stanąć przed ciężkim wyborem: bronić swojej tożsamości czy poddać się nurtowi dziejów? Prowadzi to zazwyczaj do kuriozalnych sytuacji - ludzie opisywani w tej książce często sami nie potrafią odpowiedzieć na pytanie kim są. Jednak jeśli spojrzeć im w oczy, gdzieś głęboko widać iskrę Zachodu - smutny i wątły ślad po rugowanym przez wiele lat dziedzictwie.
Warto tę książkę przeczytać z wielu powodów - by poznać historię, której próżno szukać w gazetach, by zobaczyć, że tragedie całych społeczności dzieją się o kilka godzin drogi od naszego domu i wreszcie by zastanowić się, czy nie zdarzają się one bardzo blisko nas. Gauss zaś snuje tę historię z właściwym sobie ciepłem i zrozumieniem.
Tragedią tych ludzi jest też to, że ich państwo zostawiło ich własnemu losowi. Po 1989 roku, kiedy powrót do ojczyzny okazał się już możliwy, większości z nich, pod różnymi pretekstami, odmówiono. Inni, zbyt starzy, żeby walczyć, jak pisał Poeta, zostali tam, na pustkowiu. Teraz są Narodem Opuszczonym.
******
Tytuł: Niemcy na peryferiach Europy. Wędrówki przez Litwę, Spisz i brzeg Morza Czarnego
Autor: Karl-Markus Gauss
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 256