Danuta Olewnik-Cieplińska, siostra porwanego (Fot. MK)
Żeby w grę nie wchodziła śmierć młodego człowieka i tragedia rodziny, moglibyśmy mówić o modzie na Olewników. Po samobójstwie drugiego sprawcy porwania i zabójstwa Krzysztofa od znawców tej sprawy zrobiło się gęsto.
Media, zwłaszcza kanały informacyjne TV, nie dają nam wytchnienia. Objawiają kolejne sensacyjne odkrycia i ustalenia. Nie tylko odnoszące się do najnowszych wydarzeń, ale i spraw wielokrotnie już opowiedzianych.
Tyle tylko że nie budziły one wcześniej tak powszechnego zainteresowania mediów, zwłaszcza elektronicznych. I nie dawały takiej szansy na pokazanie się w roli komentatora, a niejednokrotnie - oskarżyciela.
Tak było z wystąpieniem prok. Janusza Kaczmarka w „Kropce nad i” (środa, 9.04), gdy wyznał on zdumionej Monice Olejnik, że prawdopodobnie słynny detektyw Krzysztof Rutkowski wyłudził od rodziny Olewników blisko 1 mln złotych!
Prowadząca program, jako jedna ze świeżych znawczyń tematu, zdawała się być tak oburzona, że przyjęła to oświadczenie na wiarę. A dowód krył się w logice: gdyby coś takiego się zdarzyło, Rutkowski już dawno byłby „odstrzelony”.
Zastanawia, skąd u Kaczmarka ten zanik pamięci? Bo to on przecież, co mu trzeba oddać, przyczynił się do przeniesienia śledztwa w sprawie porwania z Warszawy do Olsztyna. Co - jak wiemy - zakończyło się ustaleniem sprawców i ich skazaniem.
Co jednak ciekawsze, w czwartek (10.04), w porannej audycji którejś z rozgłośni, powtórzył tę bzdurę o milionie dla Rutkowskiego sam minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. A media elektroniczne bezmyślnie ją powtarzały cały dzień.
A przecież można było zadzwonić do detektywa (jego telefon mają wszystkie poważniejsze redakcje) i zapytać, czy to prawda. Albo po prostu odwołać się do wcześniejszych publikacji lub dziennikarzy, którzy się tym od dawna zajmują.
Wtedy media, w tym podobno bardzo wiarygodna stacja TVN24, nie powielałyby fałszywych wieści. Od dawna bowiem wiadomo, że to „człowiek” Rutkowskiego wyciągnął ok. 800 tys. od Olewnika i został za to skazany na 3,5 roku więzienia.
Dopiero wieczorem na ekranach pojawił się sam detektyw Rutkowski, który zapowiedział, że pozwie Kaczmarka do sądu, a z min. Ćwiąkalskim tylko zamierza się spotkać. Sam minister wyprostował swą wypowiedź.
Były prokurator krajowy Janusz Kaczmarek rzucił też cień podejrzeń na Prokuraturę Okręgową w Olsztynie sugerując, że ze śledztwa w sprawie zaniedbań policji szukającej młodego Olewnika wyłączono prok. Piotra Jasińskiego.
Tymczasem - jak w czwartek rano zapewniał mnie prok. Mieczysław Orzechowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej - prok. Jasiński od października był na zwolnieniu lekarskim i dopiero w tym tygodniu wrócił do pracy.
Ma on nadal, wraz z drugim prokuratorem, zajmować się wyjaśnianiem błędów i zaniedbań policji oraz prokuratur w Sierpcu i Warszawie. Jak już w tym miejscu kilkakrotnie pisaliśmy, gdyby się przyłożyły do śledztwa, Krzysztof mógł żyć.
Teraz min. Ćwiąkalski, który spotkał się z rodziną Olewników, zapowiada utworzenie specjalnej grupy prokuratorów do wyjaśnienia wątpliwości i zastrzeżeń. Z kolei komendant główny policji ma wyznaczyć ośmiu najlepszych funkcjonariuszy.
Olsztyńska prokuratura przesłała do centrali plan postępowania, w którym ujęto ok. 100 osób do przesłuchania, w tym byłych ministrów, do których Olewnikowie zwracali się o pomoc, a podobno jej nie otrzymali.
Rodzina Olewników ma prawo domagać się odpowiedzi na swoje zastrzeżenia oraz ukarania winnych. Przeprosił ją już były szef MSWiA Ryszard Kalisz oraz dowódca grupy operacyjnej z Radomia nadkom. Remigiusz Minda.
Jak wyliczył Jerzy Samociuk, dyrektor Warmińsko-Mazurskiego Stowarzyszenia na Rzecz Bezpieczeństwa, od uprowadzenia Olewnika do zatrzymania sprawców grupa Wojciecha F. popełniła 65 innych przestępstw, w tym kradzieży i napadów.
Jak można było nie ująć bandytów? Zwłaszcza że pozostawili po sobie wiele śladów, wielokrotnie dzwonili do Olewników. A już nie można pogodzić się z myślą, że policja nie asystowała rodzinie przy przekazaniu okupu (300 tys. euro).
Pochodzący z tej samej wsi co Krzysztof jeden z porywaczy mówił na procesie, że chciał wyznać całą prawdę, gdy policja przesłuchiwała go jako podejrzanego o udział w bójce. Ale policjanci pili wódkę w pokoju obok i nie wykazali zainteresowania.
Ojciec porwanego Włodzimierz Olewnik stawia tezę, że za tym porwaniem kryje się ktoś ważniejszy, a skazani przestępcy to tylko „siekiera” tej zbrodni. Znający tę sprawę nie przychylają się jednak do takich stwierdzeń.
Pomysł na porwanie zrodził się w więzieniu, gdy siedzieli razem Wojciech F. oraz Ireneusz Piotrowski z Drobina. Ten drugi wskazał pierwszemu rodzinę Olewników. Herszt bandy Wojciech F. powiesił się w celi olsztyńskiego aresztu. Drugi siedzi.
Szum wokół tej zbrodni z jednej strony pokazuje słabe strony naszych organów ścigania, a z drugiej - jest niezdrowy z tego względu, że chcą na nim ugrać swoje interesy polityczne działacze różnych partii. Śmierć im w tym nie przeszkadza?