Czytelniczka naszej Gazety przysłała do redakcji list traktujący o zwyczajach panujących w Spółdzielni Mieszkaniowej „Jaroty”. List ten publikujemy prawie w całości.
W piątek, w okolicznościach prywatnych dowiedziałam się, że oto moja spółdzielnia Jaroty ogłosiła przez miejscową gazetę GO (1.04), że będą się odbywać na osiedlach zebrania grup członkowskich osiedli Jaroty, Pieczewo i Nagórki. Żadnych takich ogłoszeń nie widziałam wywieszonych na klatkach schodowych. Poszukałam w Internecie na stronie spółdzielni. Też nic. Z tym jednak, że administrator [...] powiadomił, iż ukazało się pisemko JAROTY. Więc może tam?... Nic podobnego...
Oczywiście, wstępniak napisany przez doktora: tytuł czerwoną czcionką:
Rzecznik Praw Obywatelskich skarży do Trybunału Konstytucyjnego ostatnią nowelizację ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych - autor oczywiście Przedwojski - prezes zarządu. [...]
... ten człowiek komentuje prawo (str. 3 gazetki Jaroty marzec br.), cytując treść dopiero kwestionowanego, dziś jednak obowiązującego prawa: „
6. O czasie, miejscu i porządku obrad walnego zgromadzenia zawiadamia się wszystkich członków na piśmie co najmniej 21 dni przed terminem walnego zgromadzenia. Zawiadomienie powinno zawierać czas, miejsce, porządek obrad oraz informację o miejscu wyłożenia wszystkich sprawozdań i projektów uchwał, które będą przedmiotem porządku obrad oraz informację o prawie członka do zapoznania się z tymi dokumentami.”
Prawo nadal obowiązuje, tymczasem członkowie spółdzielni - płacący coraz większe pieniądze za coraz gorszą obsługę - nie mają w większości pojęcia, że oto znów będzie walne zgromadzenie i znów bez ich udziału.
Poniedziałek, 7.04 br. Rano, o godz. 8, sekretarka prezesa p. Maćkiewicz nie umie mi powiedzieć, gdzie znajdują się wymagane prawem zawiadomienia. Posyła mnie do Marii Markunas (p. 104), wizytówka - spec. ds. samorządowych. Zamknięte. Na korytarzu nieznane mi panie mówią, że jest w ubikacji (pardon). Czekam, mija kolejny kwadrans, ktoś wywołuje p. Markunas. Dobrze posunięta w latach siwa jejmość wynurza się w kłębach dymu i... nie rozumie, o co ją pytam. A pytam o miejsce, datę zebrań grup członkowskich i gdzie są o nich zawiadomienia, i dlaczego nie w klatkach bloków wywieszone i... już nawet nie pytam o dokumenty, które w myśl ustawy mają być udostępnione członkom. Pani Markunas z obrzydzeniem odpowiada: „Na dole”.
I tu najprzyjemniejszym i najkompetentniejszym okazuje się być portier. Daje karteczkę, ołówek i pokazuje, gdzie są tajemne ogłoszenia prezesów. Tablica w głębi korytarza, druk mały i zamazany. Nieczytelny. Żadnych projektów uchwał.
Wniosek oczywisty i jedyny. Znów zebranie dla wtajemniczonych i wybranych przez prezesa. Identycznie było w grudniu ub. roku, kiedy to rzutem na taśmę Przedwojski zwołał tajemne walne (wówczas nawet nie trudził się podaniem godziny i miejsca), na którym „delegaci” przegłosowali odrzucenie projektu uchwały o zaliczeniu wpłat spółdzielców, którzy wykupili mieszkanie na własność po 1991 roku, na poczet funduszu remontowego.
Zawiadomiłam o fakcie p. Małgorzatę Giecko z prokuratury rejonowej Olsztyn - Południe. Poinformowała mnie, że to jest wykroczenie i prokuratura nic do tego nie ma. Dziś znów usiłowałam zapobiec łamaniu prawa. Moją rozmówczynią była pani prokurator Szyszkowska. Powiedziała, że to jest wykroczenie i mam zawiadomić policję. Kogo konkretnie, jaki wydział, nie umiała mi powiedzieć („...wie pani, tych komend jest w Olsztynie kilka, chyba wydz. prewencji?”) i doradziła, żeby zadzwonić na... 997.
Ja, niżej podpisana, zawiadomiłam p. poseł Lidię Staroń i - za jej radą Adama Pietrzaka z Gazety Olsztyńskiej. Nie mam jednak dobrych doświadczeń z olsztyńską prasą - konkretnie z Gazetą Olsztyńska i Gazetą Wyborczą, ani z TVP3 Olsztyn. Kiedy 13 czerwca 2007 na skutek braku konserwacji dachu na budynku 22 przy ul. Wańkowicza nastąpiła katastrofa budowlana (zarwanie dachu i zalanie mieszkań w całym pionie), żadne z wymienionych mediów nie uznało, że jest to wydarzenie medialne. Przedwojski i Małkowski katastrofę zbagatelizowali. Obaj zgodnie ukryli nawet jej przyczyny.
Chcę się jednak mylić. Teraz o przekręcie: zawiadomiłam zawczasu i prokuraturę, i panią poseł Staroń, i Stowarzyszenie Poszkodowanych w Mieszkalnictwie (p. Zygmunt Niewiadomski). Za rękę próbuje chwycić wraz ze mną pan Adam Pietrzak (GO).
Ostatnia wiadomość: Przedwojski na zwolnieniu lekarskim, Wałecki „na osiedlu” (tzn. albo schowany w gabinecie, albo na zakupach - wszak Wałecki spraw budowlanych się nie ima, bo z zawodu taksówkarz), Jolanta Piotrowicz, księgowa w randze wiceprezesa - nieobecna.
Czy więc 21 dni ustawowych i 7 dni przedwojskich, to jedno i to samo? Gdzie są wyłożone projekty uchwał, które przedwojscy delegaci życzą sobie znów klepnąć? Tego nie może powiedzieć nikt. Zebrania grup członkowskich przedwojskich - we worek, środę i czwartek - oraz ich ukoronowanie - Walne Przedwojskie Zgromadzenie w piątek (17. klub Akant). Zapewne znów ustanowią uchwały - nieznane nam członkom i płatnikom przedwojskich pensji - sprzeczne z ideą spółdzielczości.
Jeżeli i teraz okaże się, że wszystko stało się zgodnie z literą i duchem prawa (olsztyńskiego) natychmiast zwracam się z dowodami do ministra Ćwiąkalskiego.