Wczorajsza (19.01) debata poświęcona aktualnej sytuacji w Polsce w Strasburgu - stolicy Alzacji, najbogatszego regionu Francji - w jednej z dwóch siedzib Parlamentu Europejskiego, była bardzo oczekiwana. Z inicjatywy Komisji Europejskiej miano bowiem ocenić stan praworządności nad Wisłą po szybkich i radykalnych zmianach w wielu dziedzinach dokonanych przez nowy rząd Prawa i Sprawiedliwości, wyłoniony po wyborach parlamentarnych z 25 października ub.r. Debatę poparły cztery spośród ośmiu grup politycznych 751-osobowego Parlamentu: socjaldemokraci, liberałowie, zieloni i Zjednoczona Lewica. Największa frakcja - chadecka (Europejska Partia Ludowa), w skład której wchodzą m.in. deputowani z PO i PSL, zachowywała swoistą neutralność.
Dyskusja, z aktywnym udziałem premier Beaty Szydło, która z formalnego punktu widzenia zanotowała udany debiut na tym forum międzynarodowym, była dość spokojna. Ponad 200 lat temu wybitny niemiecki pisarz i fizyk Georg Christoph Lichtenberg mawiał, iż „nic tak nie przyczynia się bardziej do spokoju ducha niż brak własnych przekonań”, ale to nie był ten przypadek. Szefowa polskiego rządu jednoznacznie bowiem broniła polityki „dobrej zmiany” - znajdując silne poparcie ze strony Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (w tej grupie, m.in. obok torysów brytyjskich, są eurodeputowani PiS) oraz dwóch najmniejszych - eurosceptycznych i skrajnie prawicowych - frakcji: Europy Wolności i Demokracji Bezpośredniej oraz Europy Narodów i Wolności. Z ramienia tej ostatniej (obejmującej np. francuski Front Narodowy) kuriozalne wystąpienia wygłaszali polscy przedstawiciele z tzw. Kongresu Nowej Prawicy.
Kolejny raz potwierdziła się stara teza, że najlepsze są improwizacje dobrze przygotowane. Rząd PiS tak właśnie postąpił - np. zasypując wcześniej eurodeputowanych rozmaitymi materiałami i przywożąc spore grupy zwolenników, zwłaszcza z Klubów „Gazety Polskiej”. Na tym tle przygotowania polskiej opozycji wypadły raczej blado. Nie potrafiła ona zmobilizować merytorycznie swych chadeckich sojuszników; dość pasywni byli też socjaldemokraci. Reprezentacja KOD-u nie była imponująca. Najbardziej konkretnie wypowiadał się (znający Polskę i mający do nas wiele sympatii) wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans oraz były premier Belgii Guy Verhofstadt, stojący na czele liberałów. Swego krytycznego zdania o aktualnej polskiej rzeczywistości nie zmienił szef Parlamentu Martin Schulz.
Dyskutanci niestety nie byli zbyt dociekliwi i nie potrafili zadać polskiej premier konkretnych pytań. A ta wypowiadała się nader ogólnikowo, przy czym w dwóch kluczowych sprawach mijając się z prawdą. Po pierwsze - Polacy głosujący na PiS NIE opowiedzieli się za programem rozmontowania Trybunału Konstytucyjnego (i naruszania ustawy zasadniczej odnośnie do jego funkcjonowania), czy publicznych mediów, gdyż te elementy się w nim nie znajdowały. Po drugie - Polska NIE przyjęła miliona uchodźców z Ukrainy. Tyle rocznie wydajemy wiz Ukraińcom, ale są to niemal w całości przybysze zatrudnieni w naszym kraju, a więc imigranci zarobkowi (ponadto ok. 25 tys. studentów). O status uchodźców w ostatnich kilku latach wystąpiło w Polsce zaledwie parę tysięcy osób i tylko część z nich taki status otrzymała. Nota bene brak okazania solidarności przez Polskę, jeśli chodzi o współudział w rozwiązywaniu problemu uchodźców jest poważnym zarzutem wobec naszego kraju stawianym przez Unię Europejską.
Co dalej? Unia Europejska będzie teraz czekać na opinię Europejskiej Komisji na rzecz Demokracji przez Prawo, czyli tzw. Komisji Weneckiej. To organ doradczy innej organizacji - Rady Europy, zajmującej się właśnie kwestiami demokracji, w tym konstytucji, oraz praw człowieka (jedną z wiceprzewodniczących tej Komisji jest była premier Hanna Suchocka). Jej opinia na temat nowelizacji polskiej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym oczekiwana jest w marcu. Jeśli chodzi o Radę Europy (skupiającą 47 państw), która już wcześniej wyrażała zaniepokojenie sytuacją w Polsce, to nie wykluczam poruszenia kwestii sytuacji w naszym kraju na najbliższej sesji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady, rozpoczynającej się 25 stycznia.
A gdybym miał ocenić jednym słowem to co działo się we wtorek w Strasburgu, to rzekłbym - NIEDOSYT.