Więzienna cela
Drugi z porywaczy Krzysztofa Olewnika popełnił samobójstwo w celi płockiego więzienia późnym wieczorem w piątek (4.04). Pierwszy powiesił się w czerwcu zeszłego roku w dobrze strzeżonej i monitorowanej celi olsztyńskiego aresztu.
Obaj znali się od dawna. Wojciech Franiewski (rocznik 1960) był notorycznym kryminalistą, a w chwilach wolności prowadził w Warszawie z młodszą o 13 lat żoną Katarzyną warsztat i wynajem samochodowych przyczep.
Podczas kolejnej odsiadki zgadał się z mieszkańcem Drobina Ireneuszem Piotrowskim, że w jego wsi pod Płockiem żyje zamożna rodzina Włodzimierza Olewnika, potentata w przetwórstwie mięsnym.
Początkowo Franiewski planował odebrać od Olewnika większą ilość wędlin i mu za nią nie zapłacić. Ale w tym czasie w przestępczym światku zaczęły być modne porwania. Taka fala porwań przeszła m.in. przez Olsztyn.
Po wyjściu z więzienia Franiewski zorganizował grupę przestępczą, w której czołową rolę odgrywał jego kumpel ze stolicy, niekarany Sławomir Kościuk, bagażowy LOT na warszawskim Okęciu.
Porwanie 25-letniego wówczas Krzysztofa Olewnika, który miał już własną firmę, nastąpiło w nocy z 26 na 27 października 2001 roku prosto z jego domu, co nie było typową metodą kidnapingu.
Dalsze zdarzenia do tej pory wywołują zdziwienie mediów i rozpacz rodziny. Bandyci mieli z nią kontakt telefoniczny przystawiając do słuchawki nagranie z głosem Krzysztofa. W różne miejsca podkładali też listy pisane jego ręką.
Taka zabawa w kotka i myszkę trwała dwa lata, ponieważ porywacze chcieli uśpić czujność policji. I to im się udało. Gdy siostra ofiary wraz z mężem wyrzucali na Trasie Toruńskiej w Warszawie 300 tys. euro okupu, policji tam nie było.
Bandyci nie uwolnili jednak Krzysztofa, a poinformowali rodzinę, że zostanie ukarana za błędy popełnione podczas przekazywania okupu i Krzysztof nie da znaku życia przez następne dwa lata.
Ale i po upływie tego terminu porwany się nie odezwał. Rodzina, zwłaszcza siostra Danuta, wychodziła ze skóry, żeby przekonać policję i warszawską prokuraturę do skuteczniejszych poszukiwań. Bez rezultatu.
Co więcej, prokuratorzy sugerowali, że to samoporwanie, w którym pomagała bratu Danuta Olewnik. Na dodatek został skradziony policyjny samochód z 16. aktami tego śledztwa.
Dopiero interwencja ówczesnego prokuratora krajowego Janusza Kaczmarka spowodowała przeniesienie sprawy do Olsztyna, co stało się w maju 2006 roku.
Przełom nastąpił w piątą rocznicę uprowadzenia Olewnika. 27 października 2006 roku, podczas przesłuchania na policji „pękł” Sławomir Kościuk. Przyznał się do zbrodni i wskazał miejsce zakopania ofiary.
Fakty były makabryczne. Krzysztof Olewnik był trzymany na działce Franiewskiego, a ostatnie dni życia spędził w silosie, specjalnie wybudowanym na zakupionej przez bandytów działce koło wsi Różan w pow. Maków Mazowiecki.
Tam właśnie, jeszcze za jego życia, pojawili się policjanci poszukujący Ireneusza Piotrowskiego, który został złapany na jeździe po pijanemu. Gdyby weszli na posesję, rzuciłby im się w oczy właz do silosu.
Jednak ta wizyta policji przyspieszyła podjęcie przez Franiewskiego decyzji: kazał Kościukowi i Robertowi Pazikowi, nocnemu stróżowi z Drobina, zamordować Krzysztofa i zakopać go na leśnej polanie.
Podczas procesu w Płocku Kościuk sypał swoich wspólników, licząc na nadzwyczajne złagodzenie kary. Dostał jednak dożywocie, tak jak i Robert Pazik. Miał jednak nadzieję na zmianę wyroku podczas apelacji. Czemu więc popełnił samobójstwo?
Śmierć Pazika w płockim więzieniu wywołała kolejną falę spekulacji dotyczącą domniemanych zleceniodawców zbrodni. Taką tezę podtrzymuje Włodzimierz Olewnik twierdząc, że nad głowami prymitywnych bandziorów stał ktoś mocniejszy.
Z kolei TVN wraca do samobójstwa Franiewskiego upowszechniając informację, że kamera w jego jednoosobowej celi przestała działać dzień wcześniej, a on sam był pod wpływem narkotyków i alkoholu.
Luiza Sałapa, rzecznik służby więziennej zaprzecza, jakoby monitoring w celi nie był sprawny. Przy okazji ujawnia, że tego dnia Franiewski był przesłuchiwany przez Centralne Biuro Śledcze na komendzie policji, a powiesił się w nocy.
Zdaniem naszego informatora - więziennika, obecnie nie ma możliwości, by ktoś pomógł przestępcy popełnić samobójstwo w jednoosobowej, dobrze strzeżonej celi. Mógł on natomiast być wcześniej „nakarmiony” środkami odurzającymi.
Franiewski powiesił się w celi na nitkach wyprutych z bandażu, który miał założony na nodze. Najpierw głowę owinął ręcznikiem i przywiązał rękę do kraty tak, aby kamera umieszczona w rogu sufitu pokazała, że leży bezpiecznie na pryczy.
W dniu popełnienia samobójstwa CBŚ przedstawiła mu wyniki śledztwa i zeznania wspólników, które pogrążały go i nie dawały szans na wyrok mniejszy niż dożywocie. Szykowany był akt oskarżenia. Czy wybrał inne wyjście niż proces?
Temat wzbudził emocje medialne do tego stopnia, że z rodziną Olewników zamierza spotkać się minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. Zaś jego poprzednik Zbigniew Ziobro domaga się powołania komisji śledczej.