W sobotę (14.11) późnym popołudniem dołączyłem do licznych mieszkańców Warszawy i przed ambasadą Francji (dla słabiej znających stolicę - znajduje się ona w samym centrum miasta, tuż obok gmachu Sejmu) zapaliłem świeczkę dla uczczenia ofiar piątkowych zamachów terrorystycznych w Paryżu.
Przypomniałem sobie w tym momencie, że podobnie czyniłem to tuż po 11 września 2001 r. na gruzach bliźniaczych wieżowców World Trade Center w Nowym Jorku, zniszczonych w samobójczych atakach samolotowych Al-Kaidy (byliśmy wtedy z oficjalną wizytą w USA wraz z premierem Millerem), a także w marcu 2004 r. przed ambasadą Hiszpanii w Warszawie, gdy w zamachu na dworzec Atocha w Madrycie zginęło prawie 200 osób. Wówczas też przeżyłem jeden z najtrudniejszych momentów w swej karierze publicznej, gdy w nocy na lotnisku w Warszawie - w imieniu naszych władz - towarzyszyłem członkom rodzin kilkorga Polaków, którzy ponieśli tam śmierć w przyjęciu trumien ze szczątkami ich Najbliższych.
Wszystko to uświadamia nam, iż z zagrożeniem terrorystycznym żyjemy już od wielu lat. W Londynie, Bombaju, Moskwie, w Kabulu i Pakistanie, a nawet w Egipcie, Tunezji, Turcji, na Bali, czy w Oslo. To dżuma XXI stulecia. Ale tragedia w Paryżu działa na nas ze szczególną mocą, również ze względu na tak długie historyczne związki Polski z Francją. A ponadto zdarzyła się ona już drugi raz w tym roku nad Sekwaną, po styczniowym zamachu na redakcję Charlie Hebdo, w którym zginęło 12 osób.
Zupełnym zbiegiem okoliczności równo tydzień wcześniej przebywałem krótko w Paryżu na posiedzeniu jednej z komisji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy i trafiłem też na Plac Republiki w XI dzielnicy, obok którego znajduje się sala koncertowa Bataclan, gdzie dokonywały się w piątek dantejskie sceny brutalnej likwidacji zakładników. To nie czas na wprowadzanie wątków stricte politycznych, ale gdy wczoraj i dzisiaj patrzyłem na występującego w telewizji socjalistycznego prezydenta Francji Francois Hollande (mam przyjemność znać go osobiście od dwóch dekad), gdy m.in. ogłaszał stan wyjątkowy w całym kraju, to myślałem też o tym, jak te zamachy niestety wzmocnią radykalne - nacjonalistyczne oraz ksenofobiczne - siły prawicowe typu francuski Front Narodowy. I to przed zbliżającymi się szybko wyborami regionalnymi nad Sekwaną oraz prezydenckimi, na wiosnę 2017 r. Ale przecież będzie to miało prawdopodobnie wpływ na generalną politykę Unii Europejskiej wobec uchodźców oraz w poszczególnych jej państwach członkowskich, w tym w Polsce.