Olsztyn24 - Gazeta On-Line
Portal Informacyjny Olsztyna i Powiatu Olsztyńskiego

Olsztyn24
08:19 22 listopada 2024 Imieniny: Cecylii, Stefana
YouTube
Facebook

szukaj

Newsroom24 Rozmowy, wywiady
Marek Książek | 2008-03-29 12:18 | Rozmiar tekstu: A A A

Amerykańska filozofia westernu

Olsztyn24
Krzysztof Mroziewicz, korespondent zagraniczny, publicysta, dyplomata

Marek Książek rozmawia z Krzysztofem Mroziewiczem, korespondentem zagranicznym, publicystą, dyplomatą

- Ostatnio wybuchła nowa afera medialna: „Gazeta Wyborcza” ujawniła, że na portalu Nasza Klasa swoje zdjęcia z misji w Afganistanie zamieścili żołnierze kontrwywiadu wojskowego. To chyba brak profesjonalizmu?

- Niestety, nie mam najlepszego zdania o tych służbach, odkąd zaczął się nimi zajmować ktoś, kto w ogóle nie powinien być do nich dopuszczony...

- Mówi Pan o Antonim Macierewiczu?
R E K L A M A
- O Macierewiczu. Ponieważ szkód narobiono tyle, że ich skutki będą dręczyły wojsko jeszcze 15-20 lat.

Osłona kontrwywiadowcza chyba jest bardzo istotna w takich misjach?

- Po pierwsze kontrwywiad w takich misjach jak w Afganistanie nie jest do niczego potrzebny, bo to formacja, która sprawdza, czy w szeregach mojej armii nie ma nikogo, kto np. został kupiony przez talibów. Czyli to są szpicle, którzy mają pilnować, żeby w Afganistanie jakaś Afganka nie weszła pułkownikowi do łóżka. Tak jakby to w ogóle było możliwe. Tam jest potrzebny wywiad.

- Misja w Afganistanie jest konsekwencją walki z terroryzmem wywołanej atakiem na Nowy Jork 11 września 2001 roku. Tak samo jak wojna w Iraku, która trwa już pięć lat, choć miała być krótka. W ogóle była potrzebna?

- Ja dzisiaj patrzę na to trochę inaczej niż komentowałem tę wojnę w momencie jej rozpoczęcia. Bo jeżeli wtedy Sojusz (Północnoatlantycki - przyp. red.) mówił, że tam jest bomba atomowa, tam jest broń chemiczna i biologiczna...

- Pan w to wierzył?

- To nie jest kwestia wiary! Pan jest moim sojusznikiem i mówi do mnie: „Tam jest ta broń, idziemy ją zlikwidować”, no to idziemy, nie ma co dywagować. A potem się okazuje, że to kompletna bzdura.

- Jakiś brytyjski dziennikarz zauważył, że to pierwsza w dziejach wojna, która się zakończyła, zanim znaleziono powód jej wywołania. A dziś wiemy, że kosztowała 525 mld dolarów, zginęło ponad 4 tysiące żołnierzy amerykańskich...

- Żołnierzy, a ochroniarzy? Bo przecież to jest sprywatyzowana operacja wojskowa. Tam idą żołnierze do ataku pod osłoną ochroniarzy z prywatnych firm! A ilu ich ginie to nie wiadomo, bo to są cywile.

- A ilu cywilnych Irakijczyków. Dziesiątki, setki tysięcy?

- Mówi się o 400 tysiącach.

- Czy to jest odpowiednia cena za obalenie jednego dyktatora Saddama Husajna?

- Stary Bush miał możliwość jego obalenia, ale uznał, że na jego miejsce przyjdzie taki sam bandzior i nic się nie zmieni.

- A młody Bush wysłał tam wojsko także po to, by walczyło z terroryzmem. A czy do tego najlepsza jest armia a nie siły specjalne, policja, brygady antyterrorystyczne?

- Istotnie, armia nie jest w stanie stawić czoła terrorystom, bo właściwie nie wiadomo, kim oni są, skąd zaatakują. Ale z kolei jest to za poważna robota dla policji i na dobrą sprawę nie wiadomo, kto ma z tym walczyć.

- Czyli trochę usprawiedliwia Pan atak wojskowy na Irak?

- To znaczy Amerykanie musieli pokazać całemu społeczeństwu po zamachu na WTC, że jednak nie da się bezkarnie atakować Ameryki. Więc w odwecie rzucili siły na Afganistan i Irak, ale skutki tego są żadne.

- Czyli uznali po amerykańsku, że trzeba komuś dokopać, aby pokazać swą siłę?

- To jest właśnie ta filozofia westernu.

- Co prawda był Pan korespondentem wojennym w Afganistanie i Sri Lance, ale nikt chyba nie przebije Ryszarda Kapuścińskiego, choć na frontach on bywał wcześniej. A co dzisiaj znaczy być korespondentem wojennym?

- Dzisiaj wojna wygląda inaczej niż 50 czy 30 lat temu. Kiedyś wojny prowadziło się według podręcznika Clausewitza. Powiedzmy, że jest bitwa o Monte Cassino. Niemcy - Anglicy. Jedni umundurowani, drudzy umundurowani. Mniej więcej ten sam typ broni i mniej więcej te same reguły. A dzisiaj pan idzie na wojnę i właściwie nie wiadomo, gdzie jest przeciwnik, czy używa sprzętu elektronicznego, skąd rakieta leci 2000 kilometrów? Kiedyś strony walczące szanowały dziennikarzy, a dzisiaj wali się do nich jak do kaczek.

- Tak zginął Waldemar Milewicz z TVP. Ale czy nie jest tak, że dzisiaj korespondenci wojenni chodzą stadami? A właściwie, co wychwycił Kapuściński, jeden patrzy na drugiego, gdzie on wyruszy i pędzą za nim. A w tym czasie w innym miejscu dzieje się wiele innych ciekawszych rzeczy?

- Są wojny zapomniane, na które nikt nie jeździ, bo tam jest niewygodnie, nie ma hoteli, nie ma co jeść, nie ma co pić, a jak jest konflikt w Jerozolimie czy Bagdadzie, to wszyscy siedzą na kupie i wysyłają te same wiadomości. Na ogół korespondenci sobie pomagają, chyba że są to agencje konkurujące ze sobą.

- Wróćmy do kraju: półtora roku temu niektóre media, w tym publiczna TVP w „Misji specjalnej” zarzuciły Panu, ale także innym znanym dziennikarzom, np. Danielowi Passentowi, a nawet Kapuścińskiemu, współpracę ze służbami PRL. Sądzi Pan, że to była jakaś sterowana akcja?

- Jeśli idzie o Kapuścińskiego, to chodziło o obalenie autorytetu, bo to niewątpliwie najlepszy polski dziennikarz w historii polskich mediów. No to zrobić mu takie świństwo to tak jak Jurek Pilch napisał, że nasrali mu do grobu. Audycje typu „Misja specjalna” to jest dziennikarstwo dworskie; oni się wysługują aktualnej elicie władzy, teraz już byłej, i jak do kogoś mogą wystrzelić, to chętnie to robią, bo sami mają upaprane łapy po łokcie. Z tych wymienionych ani ja, ani Passent, ani kto tam jeszcze (Wojciech Giełżyński - przyp. red.) nie robili nic innego ponad to, co do nas należało. A że ktoś nas kiedyś okradał z korespondencji zagranicznych i robił z tego własne raporty, to osobna sprawa i dopiero teraz to wyłazi. Ale jak pan widzi, ja się nie boję stanąć przed publicznością i powiedzieć ludziom o tym. Gdyby mnie oskarżono, że pisałem donosy na kolegów w redakcji, to co innego. Ja byłem na wojnie i dostarczałem wiadomości, które w większości ukazywały się w Biuletynie Specjalnym PAP w nakładzie 200 egzemplarzy i były na wagę złota dla elity władzy w Polsce. Czytali to wszyscy ministrowie. I z tego powodu stawiać mi zarzuty, że byłem współpracownikiem wywiadu wojskowego? Ja pół roku po tym ataku nie mogłem dojść do siebie. Na szczęście ludzie potrafią to właściwie ocenić i mam z ich strony tylko pozytywne reakcje.

******

Krzysztof Mroziewicz, publicysta „Polityki” były ambasador w Indiach, Sri Lance i Nepalu, promował wczoraj (28.03) swoją najnowszą książkę „Czas pluskiew” w kawiarni literackiej Książnicy Polskiej w Olsztynie.

REKLAMA W OLSZTYN24ico
Pogodynka
Telemagazyn
R E K L A M A
banner
Podobne artykuły
Najnowsze artykuły
Polecane wideo
Najczęściej czytane
Najnowsze galerie
Copyright by Agencja Reklamowo Informacyjna Olsztyn 24. Wszelkie prawa zastrzeżone.