Gdy odchodzą poeci, czuję żal szczególnego rodzaju. Jakby nagle w jednej chwili spadały wszystkie liście z pięknego drzewa i nie możemy tego powstrzymać. Mamy dziś smutny dzień. Żegnamy Józefa Jacka Rojka, eseistę, rysownika, malarza, człowieka wrażliwego na każdy talent, a przede wszystkim poetę.
Żegnamy takiego poetę, którego zna całe miasto. Idzie ulicami i one to czują. Gdy nawet kupuje się chleb w piekarni, ludzie z kolejki wiedzą, że obok nich stoi Poeta. Mówią Mu „dzień dobry”, choć nie każdy dobrze zna Jego poezję, ale są pewni, że jest autorem wierszy, że pisze w nich o czymś ważnym.
Coraz bardziej brakuje teraz takich ludzi. Mocy nabierają głównie celebryci, których wszyscy znają z tego, że mają sukienkę znanego projektanta lub zagrali w reklamie pasty do zębów. Publiczność zmarniała jakoś, zbladła i kupując chleb jest raczej nijaka, a jeszcze niedawno była taka, że nawet w biedzie wiedziała kim jest Poeta i kto, niekiedy z ich sąsiadów, pisze wiersze.
Gdy odchodzą Poeci, żal narasta...