W gmachu Sejmu spotkałem się z reprezentantami Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR) - na ich prośbę, w imieniu SLD, na rozmowie o mechanizmach wyborczych w Polsce, o lekcjach z ostatnich wyborów samorządowych w perspektywie tegorocznych wyborów prezydenckich i parlamentarnych.
To mało znana struktura Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), choć istnieje równo od ćwierćwiecza i co więcej - ma siedzibę właśnie w Warszawie. Owo Biuro ściśle współpracuje z szeregiem instytucji międzyrządowych (zwłaszcza z bliską mi Radą Europy) oraz organizacji pozarządowych. Wysłannicy ODIHR m.in. są długo- i krótkoterminowymi obserwatorami wyborów w ponad 50 państwach świata.
Wyraziłem krytyczną ocenę o przebiegu ostatnich wyborów samorządowych z listopada 2014 r., a także m.in. nt. ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego, którą od początku uważam za niedemokratyczną, a nawet naruszającą polską konstytucję w sensie dyskryminowania mieszkańców niektórych regionów naszego kraju.
Dużo miejsca poświęciliśmy odpowiedzi na pytanie, czy OBWE i Rada Europy powinny obserwować tegoroczne „podwójne” wybory. Odpowiedziałem na nie twierdząco i uważam, że taka obserwacja powinna dotyczyć również państw dojrzałej demokracji (np. Wielkiej Brytanii, czy Francji). Cieszę się zarazem, iż nowy przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, sędzia Trybunału Konstytucyjnego, Wojciech Hermeliński, także w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” powiedział, iż obserwatorzy OBWE „są mile widziani”.
Tadeusz Iwiński