Asp. Mariusz Deka pracuje na stanowisku Kierownika Posterunku Policji w Olsztynie. Decyzję o zgłoszeniu się jako potencjalny dawca, jak powiedział, podjął spontanicznie, gdy w listopadzie 2014 w Komendzie Miejskiej Policji w Olsztynie zorganizowany został punkt rejestracji kandydatów na dawców. Zaledwie po miesiącu otrzymał telefon, że znalazł swojego „genetycznego bliźniaka”, któremu może pomóc. - Pomoc drugiemu człowiekowi przekonała mnie w 100 procentach, że to co robię jest dobre - powiedział policjant.
Decyzję o zarejestrowaniu się jako dawca Mariusz podjął spontanicznie, podczas akcji organizowanej przez Komendę Miejską Policji w Olsztynie wspólnie z Fundacją DKMS Polska - Baza Dawców Komórek Macierzystych. Do punktu rejestracji udał się wraz z innymi funkcjonariuszami z posterunku. Już podczas kwalifikacji policjanci dowiedzieli się, że dołączą do grona 650 tys. osób zarejestrowanych jako potencjalni dawcy.
Wstępny wywiad przeprowadzony przez wolontariuszki - na co dzień koleżanki z pracy Mariusza, potwierdził, że nie ma żadnych przeciwwskazań do zarejestrowania się, dlatego po wypełnieniu deklaracji mógł zostać pobrany wymaz z policzków. Kopertę do badań, wraz z kilkudziesięcioma innymi, które w czasie dwudniowej akcji zostały zebrane, przekazano do Fundacji DKMS.
- Pierwszy krok za nami, teraz trzeba tylko poczekać na swojego „bliźniaka genetycznego”, któremu można pomóc - skomentował Deka.
Mariusz nie musiał długo czekać na pozytywne rozstrzygnięcie. Już 29 grudnia 2014 roku odebrał telefon z Bazy Dawców Komórek Macierzystych z informacją, że znalazł się jego „genetyczny bliźniak”, oczekujący na przeszczep szpiku. -
Po kilku dniach spędzonych w laboratorium w Olsztynie, w celu dalszej weryfikacji, pobrano mi krew do badań - relacjonuje policjant.
Kolejna dobra informacja dotarła do Mariusza pod koniec stycznia 2015 roku - okazało się, że rzeczywiście istnieje zgodność genetyczna. Na tym etapie, nie wahając się ani chwili, policjant ostatecznie zdecydował o oddaniu komórek macierzystych. Jak powiedział:
nie było się nad czym zastanawiać, chęć pomocy drugiemu człowiekowi była silniejsza.25 lutego w klinice w Warszawie odbyło się pobranie komórek szpiku z krwi obwodowej. Trwało dwa dni. Czas spędzony w klinice Mariusz Deka wspomina bardzo miło, podkreśla, że spotkał się z obsługą szpitalną odbywającą się na najwyższym poziomie. -
Miła atmosfera oraz szczególny cel pomocy drugiemu człowiekowi przekonał mnie w stu procentach, że to co robię jest dobre - dodaje funkcjonariusz.
Wciąż jednak w Mariuszu i wszystkich kibicujących jemu i jego „bliźniakowi” pozostaje trochę niepewności podczas oczekiwania na wiadomość, czy przeszczep się przyjął.
- Najważniejsze teraz jest to, aby przeszczep się przyjął, ale na efekty zabiegu muszę poczekać kilka miesięcy - kończy Deka.