Olsztyn24 - Gazeta On-Line
Portal Informacyjny Olsztyna i Powiatu Olsztyńskiego

Olsztyn24
15:24 21 listopada 2024 Imieniny: Janusza, Konrada
YouTube
Facebook

szukaj

Newsroom24 Literatura, czytelnictwo
Elżbieta Mierzyńska | 2015-01-28 19:12 | Rozmiar tekstu: A A A
Recenzja książki

Serwus Joanna!

Olsztyn24
Książka Joanny Wańkowskiej-Sobiesiak „Serwus chrabąszcze” | Więcej zdjęć »

Joanna Wańkowska-Sobiesiak z Olsztyna, autorka ośmiu książek i wielu reportaży, niedawno wydała kolejną pozycję pt. „Serwus chrabąszcze”. Opisała w niej dzieje swojej rodziny, sięgając do swojej pamięci i dokumentów z portfela wujka Felka oraz torebek babci Emilii.

Był rok 2014, mama Joanny nie żyła od siedmiu lat, a Ona wciąż nie mogła przełamać się, by zajrzeć do tych wszystkich szpargałów. A kiedy wreszcie je wzięła do ręki, to tak jakby otworzyła wieko skrzyni ze skarbami, albo może jakby przeszła przez drzwi wielkiej szafy, by wejść w inny świat. Miniony i piękny ten świat, nawet w tym, że nie był idealny. Książkę dedykowała swojej córce i wnuczce. Przeczytałam ją jednym tchem.

Po przeczytaniu książki, miałam taki oto obrazek w głowie: siedzi kobieta z nogą w gipsie i grzebie w starych papierach. To czas, który pomógł zająć się sprawami odłożonymi na potem i wyzwolił wspomnienia. Joanna spisuje je na hasło: mama, ojciec, czereśniowy sad, typowe poniemieckie miasteczko z ratuszem w środku rynku, chrabąszcze czyli dzieciaki z podwórka, miłość planisty, Joniszki i Wilno, babcia Frania i loty w kosmos... Tak powstają kolejne rozdziały. Joanna je nakłada jak paciorki na nić i zawiązuje w krąg „ku pamięci”.

Joanna Wańkowska-Sobiesiak pisząc wspomnienia nie tłumaczy niczyich grzechów czy błędów. Nie ubarwia historii, choć zwykle jest tak, że na wspomnienie dzieciństwa świat wtedy olbrzymieje, podwórka są zawsze większe od tych rzeczywistych, a nawet błahe historie urastają do tak niezwykłych zdarzeń, że tylko filmy kręcić. Ona stara się niczego nie modyfikować, aby lepiej wyglądało. Zachowuje duży dystans do tego, co opisuje, jakby stała z boku i najżywiej obserwowała, zachowując spokój i zrozumienie sytuacji. Jest szczera. Dlatego wszyscy, których kochała, nie mają cech świętych. Są jedynie niezastąpieni w jej sercu. Książkę kończy oszczędnym porównaniem swojego życia do życia matki i pisze po prostu, że jak zaskakujące było życie jej nieobliczalnej mamy, tak jej było uporządkowane, bez śladów jakiejkolwiek dramaturgii. Potem dodaje wiersz, który kończy słowami: „To wszystko już widziałam, To wszystko już za mną, Jestem stara”. I jeszcze domyka myśl klamrą z kilku słów: To było dobre zakończenie.
R E K L A M A
Książkę pisała sześć tygodni. Musiał to być czas intensywnie poświęcony ogarnięciu tego, co pamięta i co znajduje w starych szpargałach. Odkrywa rodzinne tajemnice, ale jako czytelnik odnoszę wrażenie, że niczemu się nie dziwi. Przyjmuje do wiadomości, że matka miała depresję, ale miała też kochanka i szalone pomysły, a o pewnych sprawach i tak nie mówiono przy obiedzie. Rozumie, dlaczego kiedyś ludzie tak dużo pili - po prostu wyrwani od siebie, stłamszeni budowaniem trudnego życia na tym, co wojna zostawiła, musieli gdzieś odreagować, dać upust energii, która w nich była lub zwyczajnie uciekać myślami gdzieś stąd. Joanna nie robiła analiz historycznych, nie kreśliła portretów psychologicznych, po prostu pisze tak jak było, podaje fakt za faktem, data, miejsce, byłam, widziałam. Ze zdziwieniem odkrywam przy tym także, że ta Joanna, którą znałam z pracy w redakcji lokalnych mediów, wędrująca po regionie by wołać o ratunek dla zabytków, była w szkole baletowej, bo taki pomysł na wyprostowanie linii jej stóp miała mama. Ze wzruszeniem znajduję w książce zdjęcia, na których Joanna to śliczna dziewczynka z dużą kokardą we włosach, ma też ona zdjęcie z białym misiem, czyli wręcz obowiązkową pamiątkę z dzieciństwa.

Można teraz postawić sobie pytanie, dla kogo jest książka „Serwus chrabąszcze”? Oczywiście jest dla tych, których losy związane są z opisanymi postaciami. Joanna ułatwiła im wykonanie specjalnego zadania - uszeregowanie w pamięci mapy wydarzeń rodzinnych, rodzaj kroniki. Myślę jednak, że jest też to książka dla każdego, kto zaczyna w swoich myślach powracać do wspomnień o dzieciństwie, chcąc czerpać z tych czasów jak ze źródeł moc do dalszej wędrówki, czasem znaleźć w nich ukojenie, czasem wytłumaczyć nimi jakiś zastygły żal.

Dzięki tej książce przypomniałam sobie, że gdzieś w piwnicy mam tarę do prania ręcznego mojej babci, że gdzieś mam album czarno-białych zdjęć z akcji szkolnego przymusu pomagania pegeerom w zbieraniu ziemniaków - zajęcie przeraźliwie męczące - czy wędrowanie w pochodzie pierwszomajowym ze specjalnym pokazem artystycznych esów floresów przed trybuną, czego nikt nie rozumiał, no i dawne gitary, które kochali wszyscy. Były i pozostają w pamięci podwórka. Joanna je opisuje i Joanna przywołuje mi na myśl te moje ze sklepami dla lalek i pieniędzmi z liści kwitnącego bzu. I pociągi kolejowe, i tysiące innych spraw. Warto opisywać historię rodziny, warto iść podwórkami, które nawet przy zapyziałej kamienicy mają wartość bezcenną. Czy teraz są takie podwórka? Czy teraz troszczymy się jak kiedyś o więzy rodzinne i z szacunkiem podchodzimy do szuflady tajemnic dziadka czy babci?

Joanna pisze lekko, słowa płyną jak potok, nie stroni od cytatów ze starych listów i zapisków jej rodziny: „Całymi nocami nie mogę spać, myślę o dziwacznym moim losie, mam straszne wyrzuty sumienia, myślę, że ze mnie głupia baba. Zamiast siedzieć przy dzieciach i wnuki bawić, to ja bawię się w miłość”.

Serwus Joanno - dziękuję za książkę jak za zaproszenie do interesującej podróży.

(książkę wydało Wydawnictwo Littera w Olsztynie)

Z D J Ę C I A
REKLAMA W OLSZTYN24ico
Pogodynka
Telemagazyn
R E K L A M A
banner
Najnowsze artykuły
Polecane wideo
Najczęściej czytane
Najnowsze galerie
Copyright by Agencja Reklamowo Informacyjna Olsztyn 24. Wszelkie prawa zastrzeżone.