Poczta Polska od dawna zadziwia mnie dbałością o swoje dobre samopoczucie. Przynajmniej raz w roku pyta, czy dotarła do mnie określona przesyłka.
Poczta Polska od dawna zadziwia mnie dbałością o swój dobry wizerunek i samozadowolenie. Przynajmniej raz w roku pyta mnie lub domowników w specjalnym piśmie oznaczonym „Sprawa służbowa”, czy dotarł do nas polecony list, który właśnie odebrałem i potwierdziłem własnoręcznym podpisem.
Wydawałoby się, że ten jeden podpis - potwierdzający odbiór przesyłki o znanym poczcie numerze - wystarczy, ale mądrale z Poczty Polskiej chcą jeszcze jednego podpisu i marnują na to aż dwie koperty, blankiet z pytaniami o rodzaj zawiadomienia o przesyłce (o której już dawno zapomniałem) oraz dodają do tego koszty obu listów - do mnie i z powrotem. Że o mitrędze czasu obu stron nie wspomnę. Bo, mimo że „Sprawa służbowa” jest bezpłatna, to jednak ktoś musi ją wypisać i przenieść w obie strony - zwłaszcza mój biedny listonosz, jeżdżący rowerem z torbą przeciążoną różnymi niepotrzebnymi śmieciami-ulotkami i takimi właśnie bezsensownymi ankietami.
Dlaczego bezsensownymi? Ponieważ wypada potwierdzić całą, znaną już wcześniej prawdę, że wzmiankowana przesyłka, o znanym poczcie numerze, dotarła do adresata. Tak oto statystyki dobrej pracy poczty poprawiają się znakomicie. Bo o tym, że dotarła, świadczył już mój pierwszy podpis.
Przeto tym razem na „Sprawę służbową”, która zresztą „wyszła” z UP nr 5 w Kortowie na drugi dzień po odebraniu przeze mnie poleconego listu, nie odpowiedziałem i obie koperty wraz z ankietą - o treści rodem jeszcze z PRL - wyrzuciłem do pieca. Na dodatek na pokonanie trzech kilometrów „Sprawa służbowa” potrzebowała tylko... dwa dni. Pocztę Polską Centrum Sieci Pocztowej proszę więc - nie zawracajcie mi głowy podobnymi listami i niby badaniami, a zamiast tego kupcie listonoszom lepsze wyposażenie albo podnieście im pensje i lepiej przeszkolcie. Bo przy okazji poczciwy poczciarz (poczciarka?) pomylił kod adresowy, choć powinien go znać najlepiej. O oficjalnej zmianie nic nie wiem.
Notabene nazwa Poczta Polska Centrum Sieci Pocztowej, to masło maślane, wystarczyłoby raz użyć słowa „poczta”: Centrum Sieci Poczty Polskiej. Choć: po co sieć? Przecież nie chodzi tu o łowienie ryb, tylko o przesyłanie listów i paczek. A więc powinno być raczej Centrum Przesyłek Poczty Polskiej. A może chodzi o coś całkiem innego? Oj, pogubiłem się...
Ze świątecznymi życzeniami
Jerzy PantakPS Będę ciekawy przypadków, kiedy to świąteczne kartki, wysłane do mnie lub do kogokolwiek w Olsztynie, tydzień przed Wielkanocą, dotrą do adresatów około 1 maja. Ale wtedy poczta nie przyśle im formularza z pytaniem, czy doszły w przyzwoitym terminie. O ile w ogóle je otrzymali. Czytelnikom będę wdzięczny za podobne przykłady.