Fundamentami elementarzy są:
nauka o zabobonach,
nauka o hierarchii
i nauka o konwenansie.
(Adolf Nowaczyński)
Mamy nowy elementarz. Jest darmowy, co pewnie dodaje mu wartości. Wywołał też spór i to również jest wartością. Głos zabrali nawet biskupi, zmartwieni zakłócaniem tradycyjnych ról kobiety i mężczyzny. Wyobrażam sobie, jakie męki musi przeżywać ksiądz, który wygłasza kazanie do zniewieściałych mężczyzn i zmężniałych kobiet. Ojciec, spowiadający się dotychczas z pijaństwa i bijatyki, wyznaje, że przypalił niedzielny obiad, a dziadek, że zamiast ubić jelenia zmarnował kwiatki, zbyt często je podlewając. Kiedyś, gdy każdy chłop był prawdziwym mężczyzną, jedynym usprawiedliwieniem wejścia w jego rolę były częste wojny.
Dziewiętnastowieczny poeta, autor m.in. elementarza dla dzieci (sprzed 150 lat), Władysław Ludwik Anczyc, tak pisał:
Dalej chłopcy, dalej żwawo!
Otwiera się dla nas żniwo,
Rzućwa pługi, rzućwa radło,
Trza wojować, kiej tak padło.
Niechaj baba gospodarzy,
Niech pilnują roli starzy,
My parobcy, zagrodniki,
Rzućwa pługi, weźwa piki.
Trudno dzisiejszy spór o treść elementarza oderwać od wcześniejszej dyskusji o tzw. gender, czyli stworzonych przez społeczeństwo ról, zachowań, aktywności i atrybutów, jakie dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla mężczyzn i kobiet. Co mają robić mężczyźni w świecie, który z trudem, bo z trudem, ale eliminuje wojny jako sposób rozwiązywania konfliktów? Chodzić na „ustawki” z kibolami, wstępować do legii cudzoziemskiej i jeździć w poszukiwaniu ginących wojen, czy uczestniczyć czynnie w życiu rodzinnym? A co ma zrobić kobieta, którą mąż opuścił lub znudziło go występowanie w tradycyjnej roli? Ma wyszywać orła na makatce, prać na tarze rodzinne brudy w chrześcijańskiej pokorze czy wziąć się za bary z życiem swoim i swoich bliskich? Zacytujmy Bolesława Leśmiana, genialnego poetę okresu międzywojnia:
DZIEWCZYNA
Tak! O, Boże! Okropną pomyłkę
Los mi zdarzył!... Z chłopcami bawiłam się w piłkę.Żyjemy w czasach rewolucji technologicznej na niespotykaną wcześniej skalę. To wymusza także zmiany zachowań ludzi. Może nas ten szybki postęp przerażać, możemy uznać go za zbawienny, ale kijem Wisły nie zawrócimy. Próbujmy eliminować błędy, które są nieodłącznym elementem każdej rewolucji, ale nie popadajmy w histerię. Ojciec czytający dzieciom bajki czy dziadek podlewający kwiatki to czyste ewangeliczne dobro. Górnik dołowy, facet o wyjątkowo męskim zawodzie, w wolnych chwilach często, jak jakaś baba, buja gołębie. Proponuję po trzy „zdrowaśki” za każdego gołębia i uzupełnienie elementarza wierszem Marii Konopnickiej:
Stary kowal młotem wali:
Buch! buch! buch!
Mało brody nie osmali.
Zuch! zuch! zuch!Miał szczęście nasz wieszcz, Adam Mickiewicz, że za jego czasów panie (jeśli ograniczyć się do warstw wyższych) nie wychodziły poza hafty na sztandarach, opatrywanie ran czy obronę przed upokarzającym staropanieństwem. Bo inaczej Hrabia nakryłby może w ogrodzie Tadeusza, a nie Zosię. I jeszcze poproszony przez Zosię:
„Czy też Pan nie może rozbiegłe moje ptastwo wpędzić nazad w zboże?”, nie krzyknąłby z zadziwieniem:
„Ja ptastwo pędzać?”. Swoją drogą, czy wierszokleta to, zdaniem biskupów, męski zawód? Myślę, że przynajmniej dwóch z nich, biskup warmiński Ignacy Krasicki i biskup smoleński Adam Naruszewicz, odpowiedzieliby pozytywnie. A sam Mickiewicz. No cóż, od wieszcza wymagamy, by był strażnikiem tradycji:
W gaiku zielonym
Dziewczę rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody.Biskupi zarzucili elementarzowi propagowanie konsumpcjonizmu, hedonizmu i niedobór wartości chrześcijańskich. Każdy, kto miał w ręku egzemplarz elementarza, przyzna, że to oskarżenia na wyrost. Można by powiedzieć, że przyganiał kocioł garnkowi, wszak nowy papież wydał walkę konsumpcjonizmowi i hedonizmowi nie gdzie indziej, a właśnie w Kościele. Trzeba pamiętać, że książka przeznaczona do powszechnego użytku z góry skazana jest na różnorodne krytyczne opinie. Mamy różne poglądy, w tym światopoglądy, i nie sposób nas pogodzić jednym skromnym elementarzem. Tak jak nie zrobiły tego wcześniej Stary i Nowy Testament. Dzieciom jesteśmy winni całą naszą wiedzę. A jeśli wyedukowana dziewczynka lub chłopiec po przyjściu ze szkoły przypomni tacie o wypożyczeniu z biblioteki nowej książki, a dziadkowi o podlaniu kaktusa (każde dziecko wie, że kaktus też potrzebuje od czasu do czasu trochę wody), to znaczy, że proces edukacyjny się powiódł bez uszczerbku dla wartości chrześcijańskich.
Dla zatroskanych biskupów mam zagadkę, sformułowaną przez Antoniego Edwarda Odyńca, kolejnego romantycznego poety (dla ułatwienia, o klerykalno-konserwatywnych poglądach):
Kto ci powie, kto odgadnie,
W głębi ocznych zwierciadełek,
Co u dziewcząt siedzi na dnie:
Czy aniołek, czy diabełek?Kościół od zawsze przejawiał ciągoty do uczestnictwa w wychowywaniu i nauczaniu dzieci. Niektórzy uważają nawet, że to jedna z ważniejszych jego ról. Ale belfer, który nie nadąża za rozwojem dziecka, jest nie najlepszym nauczycielem. Kościół, rozumiany jako instytucja, ulega zmianom, choć nieśpiesznym. Mówi się, że młyny kościelne mielą powoli. Czasem mam wrażenie, że w naszym kraju zdecydowanie wolniej niż w samym Rzymie. Niejeden polski biskup do darmowego elementarza dodałby też w prezencie rózgę dla tych dzieci, którym spodoba się ojciec pantoflarz czy dziadek „ciepłe kluchy”. Jak pisał Ludwik Kondratowicz, znany też jako Syrokomla, poeta okresu romantyzmu:
Naszych dziadów chłostali jezuici starzy,
Naszych ojców chłostali ojcowie pijarzy,
A nam się bazyliańska rózga przypomina
Albo dominikańska twarda dyscyplina.
Ha! niech im za te chłosty Niebiosa zapłacą!Na koniec apel do dzieci, aby jednak mimo wszystkich zastrzeżeń uczyły się pilnie z nowego elementarza, bo to na pewno wyjdzie im na zdrowie. I niech wykują na pamięć, poza pacierzem, również wiersz Ignacego Balińskiego (1862-1951):
Chcesz być czymś w życiu, to się ucz,
Abyś nie zginął w tłumie;
Nauka - to potęgi klucz,
W tym moc, co więcej umie.Jerzy Szczudlik******
Autor jest felietonistą „Gazety Gietrzwałdzkiej”