Urodziła się 4 września 1894 r. w Brąswałdzie, gdzie ukończyła też szkołę podstawową. Jej ojciec był gospodarzem rolnym, a w ich polskiej, katolickiej rodzinie kultywowano dawne obyczaje, przywiązanie do polskiej mowy i tradycji religijnych. Nic dziwnego, zatem, że potem, w latach międzywojennych, oprócz publikowania wierszy oraz utworów pisanych prozą na łamach polskiej pracy ukazującej się na Warmii, aktywnie uczestniczyła też w pracy oświatowej. W tamtych latach nauczyciele odgrywali wielką rolę w integrowaniu miejscowego środowiska polskiego. Oprócz trudności natury pedagogicznej stawali też przed poważnymi wyzwaniami politycznymi. Mieli wychowywać polskie dzieci na lojalnych obywateli Niemiec, starając się jednak przy tym utrzymać w nich przywiązanie do własnego narodu, jego historii i tradycji. Dlatego Maria Zientara-Malewska przyjęła za swoje życiowe credo słowa: „Bóg, Ojczyzna i Człowiek”. Kiedy w wieku dziewięćdziesięciu lat odeszła z tego świata w już polskim Olsztynie, jej imieniem nazwano ulicę, przy której mieszkała, a wiele szkół na Warmii przyjęło sławną poetkę za swoją patronkę.
W piątek (24.10) olsztyńskie Stowarzyszenie POWINNIŚMY zorganizowało uroczysty Wieczór Pamięci Marii Zientary Malewskiej w sali olsztyńskiego Ośrodka Badań Naukowych im. Wojciecha Kętrzyńskiego przy ulicy Partyzantów. Miejsce to wybrano nieprzypadkowo. W tym budynku mieściła się bowiem przed wojną polska szkoła. Czy można więc było znaleźć lepszą lokalizację spotkania zorganizowanego dla uczczenia 120. rocznicy urodzin i 30. rocznicy śmierci wybitnej polskiej poetki oraz nauczycielki pracującej na rzecz polskości tych ziem? Bo przecież
„Powinniśmy otaczać troską wiele spraw w naszym życiu: począwszy od dbania o zdrowie swoje i rodziny a na zachowaniu pełnej szacunku pamięci o naszych przodkach kończąc” - stwierdził podczas spotkania w OBN Marek Franciszek Grygorowicz, prezes Stowarzyszenia.
Wieczór rozpoczęła projekcja filmu Mariana Kubery „Buduję rymy z prostych słów” nakręconego w 1983 roku przez Łódzką Wytwórnię Filmów Oświatowych. Potem przyszedł czas na wspomnienia osób związanych z postacią Marii Zientary-Malewskiej podczas długich lat jej życia.
Helena Piotrowska, olsztyńska poetka i pisarka, miała okazję do spotkań z panią Marią podczas lat występów tanecznych w Zespole Pieśni i Tańca „Olsztyn”. Opowiedziała o Marii Zientarze-Malewskiej jako patronce i kierowniku literackim zespołu. Będąca już na emeryturze, zasłużona nauczycielka chętnie dzieliła się z młodzieżą swoim pedagogicznym doświadczeniem. Najwięcej jednak wspomnień dotyczyło trudnego okresu naszej przed i powojennej historii.
Robert Pieczkowski jest synem szkolnego kolegi poetki, wraz z którą modlił się on w tej samej parafii Bronswalde.
„Znałem ją od początku mojego życia” - wspomina pan Robert -
„była też dobrą koleżanką mojej matki, bratanicy księdza Barczewskiego”. Kiedy przyjaciele poetki, dokonując cudów, wydostali ją z obozu koncentracyjnego Ravensbrück po roku kaźni - przecież nie zajmowała się polityką, była tylko nauczycielką - „usiadła w kuchni i powiedziała do mojej matki:
„źle wyglądam, jestem bez włosów i jestem chuda - ale jestem dumna, że jestem Polką”.
Pan Robert skończył matematykę w Toruniu w roku 1955 i dostał nakaz pracy do olsztyńskiego Technikum Finansowego (obecnie Ekonomiczne). Często się wtedy spotykali w gronie rodzinno-przyjacielskim, do którego zaliczała się m.in. także Maria Zientara-Malewska.
Prof. Roch Mackowicz z Wydziału Biologii UWM jest synem Jana Mackowicza, zaangażowanego wraz z dwoma braćmi: Izydorem i Władysławem w działalność przedwojennego Związku Polaków w Niemczech (ZPwN). Życie i pracę swoich protoplastów opisał w książce „Dziedzictwo”. Wuj Izydor - szef V Dzielnicy ZPwN - za swoje patriotyczne zaangażowanie zapłacił sześcioletnim pobytem w Obozie Koncentracyjnym Sachsenhausem. Po powrocie do Polski po wojnie odmówił, wraz z braćmi, wstąpienia do partii, więc znowu musiał cierpieć pobyt w ciężkim więzieniu UB.
Różne nieprzyjemności nie ominęły też po wojnie samej Marii Zientary-Malewskiej. Pewnego dnia ktoś odezwał się do niej na ulicy w Olsztynie:
„ty przeklęta Szwabko”.
„Tyle lat służyłam Polsce, a teraz jestem Szwabką” - mówiła z płaczem po powrocie do domu, o czym opowiedziała podczas wieczernicy w OBN Maria Surynowicz, bratanica Marii Zientary-Malewskiej. Ta córka ukochanego brata poetki, Jana, przeżyła wraz z ciotką 38 lat w jednym domu, od kiedy zostali do niego przyjęci w roku 1946, po powrocie z wojennej tułaczki, aż do roku 1984, kiedy odprowadziła swoją sławną ciocię w ostatnią drogę na cmentarz.
„Bardzo chciała dożyć do 90-ki i kiedy 4 września 1984 r. odbył się już wspaniały wieczór urodzinowy, zaczęła wprost gasnąć w oczach. Pożegnała się z nami miesiąc później, 2 października”. Teraz Maria Surynowicz strzeże spuścizny literackiej swojej znakomitej ciotki, która „
Nie zbierała złota ani drogich kamieni, ale pozostawiła po sobie wielkie bogactwo”.
Z D J Ę C I A