O tym, że o wynikach wyborów samorządowych czy parlamentarnych nie zawsze decyduje wiedza, doświadczenie i umiejętności kandydatów wiadomo nie od dziś. Na szali decydującej „za” lub „przeciw” kandydatowi może pojawić się niezliczona liczba argumentów. Dla jednych ważna jest przynależność partyjna lub jej brak, dla innych ładny uśmiech. Jedni patrzą na przeszłość i „czyste ręce” kandydata, inni oceniają to, co dzieje się tu i teraz. Wiele też w świadomości wyborców mogą namieszać tzw. haki, dość popularne (niezależnie od tego co mówią o nich sami kandydaci) w ostatnich latach narzędzie walki wyborczej.
O jednym z takich „haków” zaczęto szeptać w Olsztynie po ostatniej sesji Rady Miasta, podczas której radni decydowali o zmianie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla terenów położonych pomiędzy Jarotami i Nagórkami. W trakcie dyskusji nad nowym planem wyszło m.in., że w latach 90. w prywatne ręce przeszło praktycznie za darmo wiele hektarów miejskich gruntów, których obecna wartość szacowana jest przez niektórych nawet na 50 mln zł. A stało się to za prezydentury Andrzeja Ryńskiego - obecnie kandydata na kandydata na prezydenta Olsztyna.
Na echa sierpniowej sesji Rady Miasta nie trzeba było długo czekać. We wtorek (9.09) Andrzej Ryński zadeklarował oficjalnie, że wystartuje w wyborach na prezydenta Olsztyna, a w czwartek (11.09) otrzymaliśmy e-mail od czytelnika podpisującego się „Młody Olsztyniak”, dość dokładnie opisującego wydarzenia sprzed prawie 20. lat. Oto treść listu.
(...) od jakiegoś czasu staram się dowiedzieć czegoś konkretnego na temat sprawy, która mnie nurtuje. Zdaje się, że temat został sprytnie wyciszony, bo naprawdę ciężko o konkrety. Chodzi mi o kandydata na prezydenta Olsztyna Andrzeja Ryńskiego. Ostatnio było głośno na temat działki na Jarotach/Nagórkach. Wówczas obiło mi się o uszy, że sprzedaż tego terenu to „zasługa” pana Ryńskiego. Podobno sprawa nie jest do końca czysta, ziemia została sprzedana za grosze, a miasto nic na tym nie zyskało, a może nawet straciło (coś poza atrakcyjną działką). Niewiele jest jednak na ten temat konkretnych informacji.
Podczas prezydentury Andrzeja Ryńskiego, która trwała od 1994 do 1998 roku zmieniono plan zagospodarowania przestrzennego w Olsztynie pod firmę InterCommerce. Po zakończeniu kadencji Andrzej Ryński został dyrektorem/prezesem tej spółki. Nietrudno domyśleć się, że nieprzypadkowo. „Mało znana firma Inter Commerce wykupiła już ponad 10 tys. ha ziemi na Warmii i Mazurach. Planuje też ogromne inwestycje w Olsztynie, które ułatwili firmie członkowie poprzedniego zarządu miasta” - to cytat z artykułu, jaki ukazał się olsztyńskim wydaniu „Gazety Wyborczej” 20 marca 1999 roku. Z tego, co udało mi się znaleźć w Internecie wynika, że prezes i właściciel spółki był poszukiwany listem gończym. „Korupcja w warszawskiej prokuraturze. Za 50 tysięcy złotych łapówki umorzono śledztwo przeciwko słynnemu aferzyście Rudolfowi Skowrońskiemu, od lat poszukiwanemu listem gończym” - czytam na jednej ze stron internetowych.
Bardzo proszę o zainteresowanie się tą sprawą i doinformowanie olsztyniaków o tym, co tak NAPRAWDĘ działo się wokół tej sprawy. Wygląda na to, że pan Ryński nie jest tak uczciwym człowiekiem, na jakiego się lansuje. Trzeba to koniecznie sprawdzić.Wiarę „Młodego Olsztyniaka” w możliwości śledcze mediów musimy uznać za mocno przesadzoną, tym bardziej, że problemem kilkakrotnie zajmowały się organy kontroli i ścigania, postępowania zostały prawomocnie zakończone i nie przypominamy sobie, żeby w związku z tym komuś spadł włos z głowy. Ponieważ jednak sprawa odżyła tuż przed wyborami i trudno się oprzeć wrażeniu, że ma z nimi bezpośredni związek, wystąpiliśmy do Krzysztofa Kacprzyckiego - pełnomocnika Komitetu Wyborczego Wyborców Andrzej Ryński o skomentowanie listu „Młodego Olsztyniaka”. W piątek otrzymaliśmy odpowiedź. Oto ona.
„Szanowny Panie Redaktorze
Rozumiem, że kampania wyborcza ma swoją specyfikę, która w mniemaniu niektórych kandydatów ma być biegunowo oddalona od zasad kultury politycznej. Wybaczy Pan, ale Andrzej Ryński nie uczestniczył dotąd i nigdy w przyszłości nie będzie uczestniczył w kampanii opartej na anonimach, pomówieniach, kłamstwach i insynuacjach. To nie ten styl.
Warto przypomnieć autorowi tego anonimu, że działalność władz samorządowych znajduje się pod stałą kontrolą, nie tylko społeczną, ale także - a może przede wszystkim - instytucji do tego powołanych: Najwyższej Izby Kontroli, Wojewody, Regionalnej Izby Obrachunkowej, prokuratury itp. Efekt ich działań są też powszechnie znane, wystarczy jedynie uważnie śledzić media. W poruszanej sprawie przez ponad 15 lat żadna z tych instytucji nie zakwestionowała legalności i celowości podjętych przez ówczesne władze miasta działań.
Z wymienionych wyżej przyczyn autor anonimu powinien poszukać wyjaśnień u tych, którzy go do tej akcji zainspirowali. Całość dokumentacji dotyczącej planowania przestrzennego i gospodarowania mieniem Gminy Olsztyn w latach 1994-1998 znajduje się przecież w archiwum Urzędu Miasta.
Jednocześnie zaznaczam, że ewentualne próby naruszenia dobrego imienia Andrzeja Ryńskiego spotkają się ze stanowczymi reakcjami.
Z poważaniem
Krzysztof Kacprzycki”Wymowa komentarza jest oczywista. Brakuje tylko imienia i nazwiska osoby, która za listem „Młodego Olsztyniaka” stoi.
Co więc możemy doradzić autorowi listu? Niech weźmie wagę i zważy...? A potem odda głos na tego z kandydatów, na szali którego położy najwięcej argumentów „za”. Bo subiektywnie „kryształowych” kandydatów nie było, nie ma i nie będzie!