Ach! te teatra! te teatra!... Jak to rządy tolerować mogą? (Józef Narzymski).
Tak jak ciężko byłoby wymówić obcokrajowcom tytuł tego felietonu, tak i mnie jest ciężko na sercu, bo muszę bronić kultury przed człowiekiem kultury. Decyzją dyrektora teatru im. Jaracza w Olsztynie bowiem nagle od nowego sezonu zlikwidowany został cykl Teatru przy Stoliku. Teatr, który miał swoją liczną, wierną widownię z dnia na dzień przestał istnieć, bo ktoś uznał, że wie lepiej, czego my, widzowie, potrzebujemy. Zabrakło komuś wyobraźni, by przewidzieć, że nic nie wypełni luki po „teatrze wyobraźni”. Szczęśliwi ludzie, o których pisał Cyprian Norwid, nie zapełnią Kawiarni Teatralnej, „stolika”:
Szczęśliwi ludzie!... raczej : szczęśliwe figury!...
Teatralna kawiarnia ma w sobie coś kulis -
Każdy jest on, a nie on pan może tu sługą,
Każdy - osobą własną, trzecią albo drugą.„Teatr swój widzę mały, tak mały, że nawet „stolik” w nim się nie mieści” - tak może sobie teraz powtarzać dyrektor Jaracza. Decyzja o zamknięciu sceny „czytanej” to na razie najbardziej spektakularny wyczyn dyrekcji placówki teatralnej od czasu oddania do użytku odremontowanej zabytkowej siedziby. Nietrafione inscenizacje na dużej scenie i świecąca pustkami widownia nie świadczą o dobrych pomysłach na ożywienie teatru i zachęcenie widzów do częstszych wizyt w pięknej kulturalnej placówce. Teatr to nie kino, tych mamy już dość w Olsztynie, chcemy Multiteatru, z wieloma scenami i ambitnym repertuarem. Takiego teatru, o jakim myślał Stanisław Wyspiański:
Teatr swój widzę ogromny,
wielkie powietrzne przestrzenie,
ludzie je pełnią i cienie,
ja jestem grze ich przytomny.Rozumiem, że teatr musi iść z duchem czasu, musi eksperymentować, ale o jego sile stanowi także tradycja i ją też trzeba cenić oraz chronić. To, że coś istnieje już wiele lat, nie musi oznaczać, że jest przestarzałe. Niech decyduje widz, co jest formą passé, a co nią nie jest. Nie wszystkie dramaty mogą być przed nami zagrane, niech więc będą nam profesjonalnie przeczytane, a nam wystarczy wyobraźni, by słowa ubrać w odpowiednie kostiumy i umieścić je we właściwej scenografii. A że będzie tych kostiumów i tych scenografii tyle ilu widzów, to przecież niczyje zmartwienie, bo to piękno w najczystszej postaci. Zadedykuję Panu, Dyrektorze, jeszcze jeden fragment z dramatu Stanisława Wyspiańskiego. Obsadzę Pana w roli Konrada, a my, widzowie, zagramy Muzę:
Muza:By zacząć sztukę, stworzyć dzieło, potrzeba męki, trudu, pasji, bólu, skarg, żalu, smętku, lęku, grozy, litości.Konrad:Teatr stary.Muza:Silne ma podstawy budowy.
Chcesz tworzyć?...Konrad:Tworzę.Muza:Teatr?!Konrad:Nowy.Niech Pan tworzy nowy, ciekawszy teatr, będziemy Panu sekundować. Ale nim Pan zrezygnuje ze sprawdzonych form, niech Pan posłucha Muzy tej prawdziwej.
Motto dzisiejszego felietonu, autorstwa Józefa Narzymskiego, XIX-wiecznego pisarza i publicysty, skierowane jest głównie do władz samorządowych odpowiedzialnych za kulturę w regionie. Rola władzy nie polega wszak na darmowym uczestniczeniu w przedstawieniach teatralnych i wręczaniu kwiatów, kupionych za pieniądze podatników. Nie mam zamiaru być suflerem i podpowiadać przedstawicielom władz, co mają grać. Ale jak na ich oczach dzieje się dramat, to niech nie odstawiają farsy i nie kryją się po bufetach. A właśnie wyraźnie ograniczono misyjny charakter teatru. Pozbawiono wielu mieszkańców Warmii i Mazur uczestnictwa w kulturze. I co? Wkrótce wybory, a to spektakl dla władzy ważniejszy. Tam oni grają główne role, a widzowie niech siedzą przed telewizorami, a nie w teatrze. I podziwiają plagiat szekspirowskiego „Wiele hałasu o nic”. Bo trudno uwierzyć, że coś się zmieni, poza tym, że będzie mniej kultury. Pani wicemarszałek, odpowiedzialna za kulturę w naszym województwie, była częstym gościem w Teatrze przy Stoliku. Widocznie Go potrzebowała. Teraz On potrzebuje jej. By nie zarósł trawą, jak te, o których pisał jeden z naszych wieszczów, Juliusz Słowacki:
A w Argos co?... Atrydy z swą pamiątką krwawą
I teatr po nich cały już zarosły trawą.Gdyby pan dyrektor był człowiekiem teatru, to miałby nad biurkiem powieszoną wypowiedź wybitnego teatrologa, Konstantina Stanisławskiego: „Należy kochać Teatr w sobie, a nie siebie w Teatrze”. Może wtedy nie okazałby tyle arogancji pracownikom teatru i aktorom, ale przede wszystkim widzom. Tak jak kościół to wierni, tak teatr to widzowie. Szkoda, że nikt o nich nie pomyślał, rezygnując z popularnego cyklu. Przede wszystkim wzgardzono tymi, którzy mają daleko do siedziby teatru, których nie stać na bilety, choć też chcą żyć pięknie i uczestniczyć w życiu kulturalnym. To przede wszystkim ich Teatr przy Stoliku edukował teatralnie, rozwijał kulturalnie i zachęcał do przekroczenia progu „Jaracza” i innych teatrów. I znowu muszę powołać się na Stanisława Wyspiańskiego:
Teatr dla publiczności jest - publika ceni,
Trzeba umieć ja zająć - entuzjazm jest, jeśli
ktoś umie na tych strunach zagrać jak na harfie;
jeżeli nie umie, nie ma na co się porywać.
Gadaj sercem, a będą głową potakiwać,
jak gdybyś sercem grał.Nie jest łatwo pisać o personaliach. Tylko teatr jest wieczny, ludzie niestety nie. Dyrektor „Jaracza” wraz z cyklem stolikowym zwolnił też Elżbietę Lenkiewicz, bo nie chce mi się wierzyć, że było na odwrót. Ela przez kilkanaście lat była dobrym duchem czytanego teatru. I tak jak herbem każdego teatru jest Maska, tak herbem „stolika” była pełna emocji twarz Eli. Swoją gruntowną wiedzą o teatrze, w tym i o prezentowanych dramatach, mogła dzielić się z widzami godzinami. Jej wystąpienia były częścią spektaklu, uwerturą, prologiem, bramą do świata wyobraźni. Dla niewyrobionego widza były konieczną do odrobienia lekcją. Gabriela Zapolska, m.in. aktorka, dramatopisarka, ale także osoba, która wykpiwała moralną obłudę (a tak mi się zdaje, że z nią tu mamy do czynienia), napisała:
U nas w teatrze liczą się miłości na sezony teatralne.Miłość widzów do Eli nie dzieliła się na sezony. Była stała, jak ich przywiązanie do cyklu stolikowego. Czy teraz jej wiedza miałaby odejść po prostu na emeryturę? Stefan Jaracz, patron teatru, tak by tego nie zostawił. Podpowiedziałby nam, byśmy podnieśli „stolik” z ulicy, na którą go Pan, Dyrektorze, wyrzucił i ustawili go pod innym, bardziej przyjaznym, szyldem. I gromadzili się tam przy nim, by dalej nas wzruszał, przekazywał nam pozytywną energię, uczył m.in. miłości do ludzi i do teatru. Będzie w nim miejsce dla każdego teatromana także i dla Pana, Dyrektorze.
Jerzy SzczudlikPS. Przyznaję się bez bicia, że kilka moich sztuk prezentowanych było w Teatrze przy Stoliku. Również nowy sezon miał rozpocząć się od premiery dramatu mojego autorstwa. Mógłby więc ktoś uznać mnie jako stronę w sporze i odmówić mi prawa do wypowiadania się w tej sprawie z uwagi na konflikt interesów. Dzisiaj gram jednak rolę skromnego widza i słuchacza. Wysłuchałem w Teatralnej wielu wartościowych dramatów, które z pewnością uczyniły mnie lepszym człowiekiem. Może teraz będę pisał „do szuflady”, ale głęboko w to wierzę, że teatr przeżyje, bo jest silniejszy od ludzkich słabości i małostkowości.