„Pierwszą cechą naprawdę wielkiego człowieka jest jego skromność” twierdził John Ruskin, XIX-wieczny angielski teoretyk sztuki i pisarz. To nader trafne spostrzeżenie w pełni moim zdaniem odnosi się do zmarłego na krótko przed ukończeniem 91 lat gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Takim był przez całe swoje długie i skomplikowane życie, nie tylko wtedy, gdy odrzucał propozycje mianowania go marszałkiem, czy (początkowo), gdy wysunięto jego kandydaturę na stanowisko prezydenta Polski. Owa cecha uwidaczniała się w sposobie rozmowy, odnoszenia się do innych ludzi oraz nieprzywiązywania wagi do spraw materialnych.
Nawet pożegnał się z tym światem 25 maja - w dniu wyborów w 21 państwach do Parlamentu Europejskiego oraz wyborów prezydenckich na Ukrainie i Litwie, jakby chciał odejść w cieniu tamtych wydarzeń.
Pamiętam, gdy rozmawiałem z Nim po swym krótkim pobycie (z ramienia Rady Europy) w Kraju Ałtajskim, w zachodniej Syberii, gdzie generał - jako młody człowiek, deportowany wraz z rodziną w 1941 r., pracując przy wyrębie lasów - nabawił się tzw. ślepoty śnieżnej, trwale uszkadzającej wzrok (stąd noszone stale ciemne okulary). W tamtejszym, dziś ćwierćmilionowym, Bijsku zmarł Jego ojciec. Niezwykle oszczędnie wspominał ówczesne dramatyczne warunki. To z Bijska Jaruzelski trafił do Szkoły Oficerskiej w Riazaniu, a potem przeszedł szlak bojowy I Armii Wojska Polskiego, docierając aż do Łaby. W wieku zaledwie 33 lat został generałem brygady. Później pełnił wszystkie najważniejsze funkcje wojskowe, państwowe i partyjne. Od szefa Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego, przez szefa Sztabu Generalnego WP po Ministra Obrony Narodowej. Przez cztery lata był premierem (1981-85), przez taki sam okres przewodniczącym Rady Państwa (1985-89), zaś w okresie 1981-89 I Sekretarzem KC PZPR. Swoistym ukoronowaniem Jego kariery stała się funkcja Prezydenta PRL, a następnie Prezydenta RP (od 19 lipca 1989 r. do 22 grudnia 1990 r.).
Współczesne spojrzenie na postać i działalność Wojciecha Jaruzelskiego zdominowane jest przez dwa wydarzenia - wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. oraz rozmowy Okrągłego Stołu (luty - kwiecień 1989 r.), w rezultacie których doszło do pokojowej transformacji społeczno-politycznej w naszym kraju. Stanowią one zarazem przedmiot wielu kontrowersji i licznych analiz.
W konstytucji Polski Ludowej nie było pojęcia stanu wyjątkowego czy nadzwyczajnego. Dlatego też w sytuacji dramatycznych wydarzeń wewnętrznych, w kryzysowych okolicznościach ekonomicznych, a także w warunkach presji ze strony Związku Radzieckiego, gen. Jaruzelski stanął na czele Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. To słowo „ocalenie” nie było przypadkowe. Mogło bowiem dojść do ostrej konfrontacji wewnętrznej między obozem „Solidarności” a władzą. Nade wszystko jednak istniała realna groźba wkroczenia wojsk Układu Warszawskiego (zwłaszcza armii radzieckiej). W takim przypadku polskie wojsko stawiłoby opór (nie powtórzyłby się scenariusz Węgier z 1956 r. czy Czechosłowacji z 1968 r.), co doprowadziłoby do ogromnych strat ludzkich.
W sumie da się odnieść do owego przypadku pojęcie wprowadzone pięć wieku temu przez Florentczyka Niccolo Machiavellego „mniejsze zło” („lo malo minore”). Świadomy tego Generał wielokrotnie przepraszał za wyrządzone w ten sposób krzywdy. Mało znaną rzeczą jest to, iż kierownictwo Kuby uznało, iż Jaruzelski, wprowadzając stan wojenny w Polsce, swoiście ocalił także ich kraj, gdyż - w przypadku wkroczenia wojsk radzieckich nad Wisłę - Stany Zjednoczone zajęłyby tę wyspę. Sam słyszałem tę opinię i jej uzasadnienie z ust Fidela i Raula Castro, gdy wraz z polską brygadą młodzieżową im. Rolowa-Miałowskiego (ten polski emigrant walczył w XIX w. z Hiszpanami o niepodległość Kuby) przebywałem w 1983 r. w Hawanie.
Po dojściu do władzy w Moskwie Michaiła Gorbaczowa oraz ogłoszeniu głasnosti i pierestrojki w ZSRR sytuacja uległa zasadniczej zmianie. Umożliwiło to rozpoczęcie obrad Okrągłego Stołu między przedstawicielami opozycji demokratycznej władzy, w obecności obserwatorów ze strony Kościołów. W ich trakcie zawarto porozumienie, na mocy którego odbyły się półdemokratyczne wybory 4 lipca 1989 r. Wyłoniony wówczas parlament (tzw. okrągłostołowy) przyjął program głębokich (pod wieloma względami kontrowersyjnych reform społeczno-ekonomicznych. Pierwsze w pełni demokratyczne wybory do Sejmu miały miejsce jesienią 1991 r.
Wojciech Jaruzelski po wycofaniu się z życia publicznego nie miał łatwego życia. Konfederacja Polski Niepodległej próbowała Go pociągnąć do odpowiedzialności konstytucyjnej i karnej przed Trybunałem Stanu. Postępowanie w tej sprawie umorzono w 1996 r. Także w późniejszych latach podejmowano inne, rozmaite próby osądzenia Generała, m.in. w kontekście wydarzeń na Wybrzeżu w 1970 r. Zmarły prezydent z godnością wielokrotnie pojawiał się w sądzie. Był też obiektem fizycznych napaści. Dopóki mógł sięgał po pióro, publikując liczne, wartościowe teksty. Uznał też za błąd swój udział w tzw. operacji czechosłowackiej.
Rozpocząłem od przywołania Ruskina i na koniec sięgnę także po innego wybitnego XVIII-wiecznego pisarza i poetę angielskiego, twórcę sentymentalizmu, a zarazem duchownego Lawrence’a Sterne. Otóż podkreślał on, iż „śmierć otwiera drzwi sławy i zamyka drzwi zazdrości”. Jestem przekonany, że tak stanie się również z Wojciechem Jaruzelskim - wybitnym polskim mężem stanu.
Tadeusz Iwiński