Tak naprawdę, za początek tradycyjnego później Dnia Kobiet można by uważać Matronalia. Święto ustanowione w starożytnym Rzymie, związane z macierzyństwem i płodnością. Wtedy to po raz pierwszy uznano znaczenie roli kobiety. Kobietę doceniło społeczeństwo.
Współczesny Dzień Kobiet swój początek wziął z Ameryki. Było to święto upamiętniające walkę kobiet o równouprawnienie, było też wyrazem szacunku dla ofiar zmagań na tej drodze.
Gwoli przypomnienia, 8 marca 1908 roku 15 tys. pracownic fabryki tekstylnej w Nowym Jorku zażądało praw wyborczych oraz polepszenia warunków pracy. Do strajku doszło w pomieszczeniach fabrycznych. Właściciel fabryki zupełnie nie umiał sobie poradzić z groźnym odruchem niezadowolenia. Podjął fatalną w skutkach decyzję o zamknięciu strajkujących kobiet w pomieszczeniach fabrycznych bojąc się rozgłosu. W fabryce wybuchł pożar. W wyniku pożaru życie straciło 129 strajkujących kobiet.
Ich pamięć, po raz pierwszy świętowano w 1911 roku. Tak narodził się Dzień Kobiet, słuszne, mądre święto.
Z niezrozumiałych powodów, często z niewiedzy, Polacy sądzą, że Dzień Kobiet jest reliktem byłej władzy komunistycznej. Nic takiego przekonania nie usprawiedliwia. W czasach ścisłej przyjaźni z ZSRR istotnie obchodzono Dzień Kobiet dość zgrzebnie, ale wiele świąt wówczas świętowano podobnie. Odbywały się jakieś zakładowe spotkania, kobiety dostawały kwiatka, czekoladę albo jakiś drobiazg i po sprawie.
Jednak premier Hanna Suchocka była „uprzejma” wykreślić w 1995 roku Dzień Kobiet z oficjalnego kalendarza świąt. Zupełnie nie wiem, dlaczego? Bo czy niewiedza jest dostatecznym powodem, aby nie czcić pamięci kobiet, które dały swoim działaniem szansę wielu innym kobietom, za których swobodę samorealizacji poświęciły życie?
Dzisiaj o święcie pań najczęściej pamiętają bliscy im panowie. Przyznam, że lubię to święto ze względu na pamięć dzielnych kobiet, jak i z powodów całkiem merkantylnych. Po prostu dostaję urokliwe prezenty od mojego męża. W takim dniu warto być kobietą.