Dzisiaj na warmińsko-mazurskich drogach doszło do kolejnej tragedii. W Pasymiu ciężarowe Volvo z naczepą na ostrym zakręcie wypadło z drogi, zsunęło się ze skarpy i staranowało stojące pod skarpą domki letniskowe. W jednym ze zniszczonych domków przebywał 79-letni mężczyzna, pełniący funkcję dozorcy domków. Zginął na miejscu, przygnieciony zderzakiem do jednego z domków.
Zakręt przed przejazdem kolejowym w Pasymiu na drodze krajowej nr 53 należy do najniebezpieczniejszych w naszym województwie. Prosta droga przed tym ostrym zakrętem zachęca do szybkiej jazdy. Nie każdy zdąży wyhamować. Droga w tym miejscu poprowadzona jest po skarpie, a tuż pod skarpą położone są domki letniskowe Stowarzyszenia Kolejarzy Polskich, znany powszechnie jako „Kolejarz”. Ci którzy wypadną z zakrętu, spadają ze skarpy i najczęściej zatrzymują się na ogrodzeniu kolejarskiego ośrodka. Ale nie zawsze.
-
Ja pamiętam w tym miejscu 4-5 wypadków, takich poważniejszych, bo takich, kiedy ktoś tylko wjechał do rowu, to nawet już nie liczymy - powiedział nam Tadeusz Michalski, właściciel ośrodka wypoczynkowego „Posejdon” położonego przy feralnym zakręcie. Pan Tadeusz mieszka w Pasymiu dopiero kilka lat.
- Ten mężczyzna co dzisiaj zginął, mieszkał w najbardziej niebezpiecznym miejscu. Jakieś trzy lata temu na dachu jego domku wylądował citroen. Po tym zdarzeniu domek został wyremontowany, a jego właściciel przed ogrodzeniem wkopał trzy pale betonowe, aby samochody zatrzymywały się na tych palach, a nie na jego domku. Dzisiaj, niestety to zabezpieczenie nie pomogło.
Ciężarówka marki Volvo F12 z naczepą, na szczycieńskich numerach rejestracyjnych, jechała od Szczytna w kierunku Olsztyna. Na zakręcie pojechała prosto na domki letniskowe, Połamała rosnące na jej drodze drzewa i ogrodzenie, po czym staranowała cztery domki, dwa niszcząc kompletnie. Na werandzie pierwszego z tych domków siedział 79. mężczyzna, pełniący funkcję dozorcy ośrodka. Nie miał szans na przeżycie. Zginął przygnieciony zderzakiem ciężarówki do jednego ze staranowanych domków. Do usunięcia ciężarówki i wydobycia zwłok potrzebny był ciężki dźwig.
-
Zabity właśnie wrócił z ryb, bo był zapalonym wędkarzem. Schował łódź do hangaru, przywitał się z sąsiadami i poszedł sobie zrobić śniadanie na werandzie - mówi Tadeusz Michalski. -
Naraz z synem usłyszeliśmy straszliwy rumor. Wyjrzeliśmy przez okno naszego pensjonatu, który graniczy przez płot z kolejarskim ośrodkiem. Zobaczyliśmy kupę gruzów i rozbitą ciężarówkę pośrodku. Syn zrobił nawet zdjęcie komórką, kiedy jeszcze nad rumowiskiem unosił się pył.-
Piotrek, o której zrobiłeś to zdjęcie? - Pan Tadeusz zwraca się do syna. Piotr Michalski sprawdza telefon komórkowy. Zdjęcie zostało zrobione o godzinie 11.43.
-
Widziałem jak z ciężarówki wysiadł kierowca. Mówił, że musiało mu się coś z kołem stać, bo nie mógł skręcić - ciągnie dalej Tadeusz Michalski. -
Myśleliśmy, że może za szybko jechał, ale był tu mężczyzna, który jechał za tą ciężarówką. Mówił, że ciężarówka jechała wolno, najwyżej 60 na godzinę. Tylko ta skarpa. Jak taki ciężar spada ze skarpy, to z tego może tylko nieszczęście być!-
Szkoda, że nasz sąsiad zginął. To był porządny człowiek, emerytowany oficer, przeszedł cały szlak bojowy... Z jaką armią? Tego nie wiem! Miał psa, białego owczarka, który był bardzo do niego przywiązany. O widzi pan, tam biega i skowyczy! Co on teraz zrobi? - zastanawia się pan Tadeusz.
- Szkoda człowieka, ale może wreszcie jakieś władze zainteresują się tym zakrętem i ludzie przestaną na nim ginąć?
Z D J Ę C I A