Rada Miejska Pieniężna, po kilku latach wcześniejszych dyskusji na ten temat, podjęła ostatnio - minimalną większością głosów - decyzję o demontażu pomnika radzieckiego generała Iwana Czerniachowskiego. Ten najmłodszy generał Armii Czerwonej zginął w 1945 r. w wieku 39 lat właśnie pod Pieniężnem, a jego imię nosi m.in. jedno z miast w Obwodzie Kaliningradzkim. Argumentowano zwłaszcza, iż Czerniachowski brał udział w rozbrajaniu oddziałów Armii Krajowej na Wileńszczyźnie. Ta decyzja wywołała oburzenie i spore reperkusje w Rosji, w tym w Dumie Państwowej, nie mówiąc o mediach.
To tylko najnowszy przykład nader kontrowersyjnych poczynań szeregu samorządów w naszym kraju, inspirowanych zwłaszcza przez działaczy Prawa i Sprawiedliwości. W wielu miejscowościach dyskusje w tej materii trwają, by wspomnieć jedynie o losach pomnika Braterstwa Broni na warszawskiej Pradze, obok Dworca Wileńskiego. Czasem przybierają one postać kuriozalną, jak choćby w Szczecinie, gdzie prezydent miasta (w związku z inicjatywą radnych PiS dążących do usunięcia dwóch pomników żołnierzy radzieckich) zobowiązał się, że do 30 marca 2014 r. przygotuje „ścieżkę legislacyjną” umożliwiającą tego typu operację. Niekiedy chodzi też o usuwanie czołgów z okresu II wojny światowej.
Najnowsza historia, także naszego kontynentu, dowodzi, iż trzeba zachowywać się niezwykle rozważnie oraz odpowiedzialnie w odniesieniu do rozmaitych pomników przeszłości. I nie tylko dlatego, że na terytorium Polski w okresie walki z hitleryzmem zginęło ok. 600 tys. żołnierzy radzieckich. Również ze względu na stan stosunków z sąsiadami, zasadę wzajemności itd. To materia niezwykle poważna, ale warto przywołać jednak piękną i mądrą maksymę Stanisława Jerzego Leca: „Burząc pomniki, oszczędzajcie cokoły. Zawsze mogą się przydać”.
Biorąc to wszystko pod uwagę wystosowałem interpelację do Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego (choć sam przez lata występował z kuriozalnym pomysłem zburzenia Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, a protestując przeciwko budowie Gazociągu Północnego bezsensownie porównywał go z układem Ribbentrop-Mołotow, uznałem, iż jest właściwym adresatem) - z zasadniczym pytaniem: co rząd zrobił i robi, aby często nieodpowiedzialne zachowania i decyzje władz samorządowych nie wpływały negatywnie na nasze relacje z sąsiadami, szczególnie z Federacją Rosyjską ? Jak w tym kontekście przedstawia się realizacja umowy polsko- rosyjskiej z 1994r. „o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji”, na mocy której obie strony zobowiązały się do sprawowania ochrony i opieki nad takimi miejscami? Przecież tego typu działania powinny być uzgadniane ze stroną rosyjską, a określoną w tym rolę powinna odgrywać Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Casus Pieniężna ma dodatkowy „smaczek”. Otóż od ponad półtora roku weszła w życie i w praktyce bardzo się sprawdza polsko-rosyjska umowa o małym ruchu granicznym, która obejmuje z jednej strony mieszkańców Obwodu Kaliningradzkiego, zaś z drugiej - dużą część mieszkańców Warmii i Mazur (w tym Olsztyna) oraz Pomorza (łącznie z Trójmiastem). Przynosi ona wymierne korzyści, także gospodarcze obywatelom obu państw. Dlatego np. samorządowcy z Suwalszczyzny i rejonu Ełckiego zabiegają o objęcie ich terenów wspomnianą umową. Wierzę, że rząd dostrzega związek obu tych procesów, szczególnie w sensie obiektywnej sprzeczności nieodpowiedzialnych poczynań pojedynczych samorządów z oczekiwaniami mieszkańców stref przygranicznych. Tymczasem polska racja stanu powinna być wartością najwyższą.
I jeszcze jedna kwestia, która powinna znaleźć się w szczególnym polu zainteresowania naszej dyplomacji. Otóż Polska (obok Szwecji) jest inicjatorem i promotorem koncepcji Partnerstwa Wschodniego Unii Europejskiej - odnoszącego się do Białorusi, Ukrainy, Mołdowy, a także Armenii, Azerbejdżanu i Gruzji. Armia Czerwona składała się nie tylko z żołnierzy rosyjskich. Służyli w niej - i to w dużej proporcji - właśnie Białorusini, Ukraińcy, Ormianie, Azerowie, Gruzini (jeden z „czterech pancernych” był właśnie Gruzinem). Nie wspominam już o Kazachach, Uzbekach i przedstawicielach innych narodowości. Także o Polakach, którzy nie zdążyli zaciągnąć się ani do armii Andersa ani Berlinga. Wielu z nich zginęło na naszej ziemi.
Z tego względu dobrze byłoby, aby w ramach Partnerstwa Wschodniego powstał program ochrony mogił, pomników i upamiętnienia miejsc związanych z weteranami i kombatantami II wojny światowej wywodzącymi się z tych właśnie państw i innych nam przyjaznych (np. z Litwy, Łotwy i Estonii)!
Tadeusz Iwiński