To słowa z apelu w sieci: Pod domem pewnej Pani w maju 2013 zatrzymał się na moment czerwony samochód. Kierowca szybko odjechał a na drodze pozostał oszołomiony, jakby niedowierzający pies. Jak się potem okazało - sunia. Siedziała bez ruchu otumaniona około piętnastu minut. Potem zaczęła biec w stronę, w którą odjechało auto. Na próżno... Od tego czasu błąkała się po wsi.
Póki było ciepło, spała w lesie, a gdy przyszła zima chodziła od gospodarstwa do gospodarstwa. Niektórzy dokarmiali. Nikt nie zdecydował się przygarnąć. Pani, pod której domem ją porzucono ma już dwa pieski (w tym jednego również porzuconego z auta) i siedem kotów.
Pod koniec lata przy porzuconej suni pojawiły się małe. Było ich kilka, jedno podobno ktoś przygarnął, z jednym trafiła do przechowalni, co do reszty - nie wiadomo co się stało. Gdy nadeszły mrozy, zgłoszono ją ze szczeniaczkiem do gminy. Obie trafiły do kojca w przechowalni. Małą zabraliśmy do domu tymczasowego. Chodziłam z Shilą na spacer, jest bardzo uczuciowa, musiała mocno przeżyć porzucenie...
Ile cierpienia musi zmieścić w sobie porzucone a oswojone zwierzę? Ile miłości musi tłumić, bo nie ma na kogo jej przelać? Jak wielki jest żal, którego nie można wypowiedzieć? A gdyby nawet było... to kto wysłucha psa...? Shila, bo tak jest nazywana, przebywa w gminnej przechowalni koło Bartoszyc. Jest możliwość sterylizacji suni przed adopcją. Pomożemy w transporcie.
Niejednego psa ratowałam z takiej historii, oddając w inne dobre ręce. Sama też mam porzuconego psa, ale teraz wspieram akcję ratowania tej cudnej psiny. Czy teraz też ktoś dobry się znajdzie. Pomóżcie, błagam. Kontakt 697 720 265 lub stowazyl@wp.pl.
Z D J Ę C I A