Dawno już nie otrzymałem równie oryginalnego (w sensie pozytywnym) zaproszenia na przyjęcie dyplomatyczne, jak to od kończącego swą misję w naszym kraju ambasadora RFN Ruedigera von Fritscha i Jego Małżonki, pani Huberty. „Żegnamy się po raz drugi z Polską po łącznie niemal siedmiu wspaniałych latach” - napisali. Na jednej strony kartonika Ich zdjęcie (na tle naszego morza) z czasu pierwszego pobytu (1986-1989), zaś na odwrocie - fotografia współczesna, z okresu 2010-2014.
Na pożegnaniu tego wybitnego ambasadora pojawiła się cała śmietanka polskiego życia politycznego, społecznego i kulturalnego oraz niemal w komplecie korpus dyplomatyczny akredytowany w Warszawie. To nic dziwnego, bo Niemcy są naszym najważniejszym partnerem gospodarczym (obroty handlowe ok. 90 mld euro rocznie, z nadwyżką dla Polski), a także głównym partnerem politycznym w Europie. Ponadto proces porozumienia i pojednania między obu społeczeństwami jest w istocie zakończony, choć zawsze należy szukać nowych dlań impulsów.
Dziękowałem panu von Fritschowi za wkład w rozwój tych relacji i liczne osobiste kontakty. Z placówki w Warszawie udaje się On do Moskwy, aby objąć funkcję ambasadora w Federacji Rosyjskiej. To dowód uznania dla Jego dotychczasowej pracy i niewątpliwie duży awans w karierze dyplomatycznej. Potwierdza też w swoisty sposób znaczenie tzw. Trójkąta Kaliningradzkiego (Rosja - Niemcy - Polska).