Zmarły w Lizbonie na atak serca Eusebio da Silva Ferreira za trzy tygodnie skończyłby 72 lata. Ukazujący się (z przerwami) od 1920 r. słynny niemiecki magazyn sportowy Kicker nazwał go „Panterą o łagodnym uśmiechu”. W języku portugalskim mawia się „Po niezasłużoną wygraną zgłasza się diabeł”. Eusebio był zaś ZASŁUŻENIE uznany za geniusza futbolu. Może i jeszcze lepszym graczem niż obecnie Cristiano Ronaldo, który zaraz po Jego śmierci powiedział: „Eusebio będzie wieczny”.
Mam przywilej pamiętania Mistrzostw Świata w piłce nożnej w 1966 r. w Anglii. Największe wrażenie wywarł wówczas na mnie ćwierćfinał, w którym Portugalia PRZEGRYWAŁA (w co trudno obecnie uwierzyć) z Koreą Północną już 0:3. Eusebio strzelił wtedy c z t e r y gole i jego drużyna wygrała 5:3, zdobywając później brązowy medal (na tym championacie trafiał do bramki łącznie 9 razy). Dużo lepsi ode mnie specjaliści od futbolu będą przypominali dokonania „Czarnej perły z Mozambiku” w Benfice Lizbona, z którą się związał w 1960 r. (kilkakrotnie grała ona wtedy w Pucharze Europy, dwa razy go zdobywając), w reprezentacji Portugalii (strzelił ponad 40 bramek), a łącznie aż 733, itd. Zdobywał mnóstwo najważniejszych trofeów.
Przez szereg lat zajmowałem się w swej pracy naukowej, m.in. Portugalią, a zwłaszcza kolonializmem portugalskim. Miałem okazję m.in. dwukrotnie odwiedzać Mozambik, w którego stolicy (ówczesne Lourenco Marques, obecne Maputo) - jeszcze terytorium zamorskiego Luzytanii - urodził się Eusebio. To były czasy dyktatury Salazara, później Caetano, gdy zaczynały w Angoli, Mozambiku (w tym przypadku chodziło o FRELIMO) i Gwinei Bissau działać ruchy narodowowyzwoleńcze, tłumione przez długie lata w toku wojen kolonialnych. Wspominam o tym dlatego, iż także Eusebio spotykał się z elementami rasizmu. Występował zresztą w Benfice za bardzo małe pieniądze i np. nie mógł przez długie lata grać za granicą. Dopiero w wieku ponad 30 lat udało Mu się wyjechać do Ameryki Północnej i - JUŻ ZA DUŻO WIĘKSZE SUMY - grywał w różnych klubach USA (m.in. w Las Vegas), Kanady i Meksyku.
W 25-milionowym, prawie trzykrotnie większym od Polski, Mozambiku (niepodległym od 1975 r.), bardzo dobrze (podobnie, jak Angola) się rozwijającym, Eusobio był legendą, nie tylko bohaterem narodowym. Przyznał to zaraz po śmierci piłkarza prezydent tego państwa Armando Guebuza, niegdyś jeden z dowódców partyzantki FRELIMO. A propos - rektorem Uniwersytetu w Maputo był przed laty absolwent historii Uniwersytetu Warszawskiego Fernando Ganhao. A mówiąc o Eusebio nie można pominąć najnowszego wątku polskiego. Przyjechał On na rozgrywane w naszym kraju i na Ukrainie Euro 2012. I miał akurat duże kłopoty zdrowotne, ale po powrocie do Portugalii jeszcze się z nich wykaraskał.
Kilkakrotnie w trakcie pobytów w Lizbonie odwiedzałem stadion Benfici (Estadio da Luz, czyli „Światła”). Przed tym stadionem już od lat znajduje się statua z brązu przedstawiająca Eusebio. Bowiem był on po prostu „O Rei”, a więc „Królem”!
Tadeusz Iwiński