Dlaczego marnujemy...
Tuż przed wigilią brałam udział w konferencji, organizowanej przez Bank Żywności w Olsztynie, podczas której zaprezentowano film, będący efektem badań tego Banku na temat marnowanej żywności w Polsce i na świecie. Zaprezentowane dane pobudzały do myślenia i samokrytyki.
Jeśli dobrze zapamiętałam, to w świecie w skali roku marnuje się ponad miliard ton jedzenia, w Polsce - około 2 milionów ton, czyli dużo. Gdyby zmarnowaną w kraju żywność załadować na ciężarówek, to byłoby ich 400 tysięcy. Co roku statystycznie jedna osoba w Polsce wyrzuca do kosza 180 kg jedzenia. Gdyby 1 kg jedzenia kosztował średnio 5 zł, to oznacza, że na śmietnik co roku każdy z nas wyrzuca 900 zł, za co mógłby np. kupić dziecku rower. Tymczasem zmarnowana żywność wytwarza na wysypisku dwutlenek węgla oraz inne gazy o wiele bardziej trujące.
Produkcja jedzenia kosztuje. Przy wytworzeniu produktów, służących do zrobienia jednej kanapki - zużywa się aż 90 litrów wody, czyli tyle co pełna wanna. Jedna kaloria żywności wymaga 10 kalorii zużytej w pracy ludzi i maszyn.
Dlaczego ludzie marnują żywność? Bo chcą kupić szybko i dużo, czyli na zapas. Potem okazuje się, że lodówka pełna i trzeba ją przejrzeć. Wówczas okazuje się, że część żywności jest przeterminowana lub stała się nieapetyczna w wyniku dłuższego przechowywania. Na talerz także nabiera się więcej jedzenia niż potem jest to zjadane. Gotuje się również więcej niż trzeba. Wiele czynności i wydatków czynionych jest automatycznie, bezrefleksyjnie, a to ani ekonomiczne, ani ludzkie Dlaczego? Bo 2,5 miliona ludzi w Polsce żyje w ubóstwie. Gdy jedni wyrzucają jedzenie, bo mają go w nadmiarze, inni go nie mają prawie wcale. Najedzeni wyrzucają jedzenie i jeszcze nim zatruwają środowisko. Marnuje się energię, marnuje pracę i nie widzi tych, którym z kolei brakuje chleba. Marnują także producenci - bo np. ziemniaki są niewymiarowe i wszystkich rolnik nie sprzeda.
W czasach, kiedy tak silnie lansuje się trend młodości, życie celebrytów i bezguście, gdy brakuje promocji dobrych wierszy i alternatywnej muzyki, nie dziwić powinna objawiana niechęć wobec ludzi starszych w pracy czy już starzejących się na emeryturze. Najkrócej można powiedzieć, że marnuje się doświadczenie pokoleń, by budować coś od nowa, marnując przy tym czas i pamięć. W mojej pamięci jest babcia, która krojenie chleba zaczynała znakiem krzyża i nie chodziło w tym jedynie o rytuał religijny, ale o szacunek dla pracy, która chleb dała. Ale to była babcia z innej bajki.