W celu rozpoznania, czy nasz rozmówca mówi prawdę, możemy posłużyć się magnetofonem, który ma zdolność odtwarzania kasety wstecz. Efekt takiego działania może nas zdziwić. To co usłyszymy będzie po prostu prawdą, której nasz rozmówca być może wcale nie miał zamiaru nam wyjawić.
Takie zjawisko mowy wstecznej, zwanej mową lustrzaną, przypadkowo odkrył David John Oates, hipnoterapeuta z Australii. Polega ono na tym, że każda nasza wypowiedź zawiera warstwę zakrytą, którą właśnie możemy poznać po wstecznym odsłuchaniu nagrania. Naukowcy uważają, że te ukryte wiadomości pochodzą z naszej nieświadomości. Nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale słuchając muzyki w lustrzanym odbiciu, możemy zostać zaskoczeni treścią zupełnie nieoczekiwaną (negacją słuchaczy, elementami satanistycznymi).
Tutaj można przytoczyć przykład choćby Billa Clintona, który składając wyjaśnienia w sprawie afery z Moniką Lewinsky, w mowie lustrzanej nagle powiedział - „odpieprzcie się”, czego oczywiście jako prezydent USA nigdy by nie zrobił. Oficjalnie, w tym momencie zapewniał o swojej niewinności.
Podobno jest tak, że osoba wypowiadająca takie słowa nie ma o tym pojęcia.
Możliwe, że technika mowy wstecznej w przyszłości będzie mogła odegrać istotną rolę w sądownictwie, pomagając w wykryciu przestępstw.
Twórca mowy lustrzanej już dokonał takich prób przy współpracy z policją. W tym przypadku wsteczny zapis zeznania mordercy okazał się przyznaniem do winy. Sprawca podał nawet miejsce ukrycia narzędzia zbrodni. Oczywiście - nieświadomie.
Dobrą informacją jest to, że te wsteczne wypowiedzi układają się w zdania poprawne gramatycznie, co jasno pozwala ocenić fakty i intencje.
Nie wiem co stoi na przeszkodzie zastosowania tej metody? Dzisiaj magnetofony do odtwarzania mowy wstecznej można nabyć jedynie u Davida Jonna Oatesa.
Ale zjawisko mowy wstecznej na razie budzi kontrowersje wśród ludzi nauki. Na zastosowaniu w praktyce mowy wstecznej najbardziej straciliby przestępcy i politycy, bo obie te grupy bardzo często posiłkują się kłamstwem.