Łukasz Ruch - człowiek, który nie lubi zdjęć, nie prowadzi albumu, kiedy jedzie 14 godzin samochodem ma czas na przemyślenia, a kiedy proszę go o kilka słów o sobie, odpowiada: „Proszę dzwonić o 9 rano, będę na nogach”. Oto kilka zdań, które otrzymałam od niego w odpowiedzi na krótkie pytania.
- Co zwykle mówisz, gdy pada pytanie o to, skąd u Ciebie chęć poznania gwary?- Zazwyczaj, gdy zaczynam opowiadać, jak to się stało, że umiem godać po warnijsku, to wszyscy oczekują jakiejś niezwykłej historii rodem z innej planety wręcz, a tak po prostu nie było, bo to zwykły zbieg okoliczności. Przynajmniej ja tak uważam.
- Jaki to był przypadek, opowiesz?
- Moja historia z gwarą warmińską zaczęła się bardzo przypadkowo, w trzeciej klasie gimnazjum, kiedy to postanowiłem wziąć udział w konkursie gwarowym pt. Warmińskie Kiermasy, organizowanym przez Gimnazjum Publiczne im. Jana Pawła II w Dobrym Mieście. Ten konkurs był chyba takim impulsem nie wiadomo skąd do zajęcia się gwarą, ponieważ przygotowując się do niego, nie mogłem znaleźć tekstu, który by mi pasował. Na marginesie dodam, że konkurs polegał na recytacji utworów poetów warmińskich lub prezentacji tekstu gwarowego. Rok wcześniej wygrałem ten konkurs, więc w trzeciej klasie zależało mi, żeby obronić to pierwsze miejsce, a że nie mogłem znaleźć niczego „fajniusiowego”, jak zwykle mawiam w tych przypadkach, postanowiłem napisać taki tekst sam, mając w domu dwóch specjalistów od gwary - babcię i dziadka, moich pierwszych nauczycieli tej mowy. Ten pierwszy tekst został opublikowany w lokalnej Gazecie Dywickiej po tym, jak zwyciężyłem w konkursie i później powstały kolejne teksty. Pojawiły się również na łamach naszej małej gazety i tak też powstają do dziś.
- Jak oceniasz swoją znajomość gwary?- Dziś moja znajomość gwary jest już dużo lepsza niż kiedyś, to również wielka zasługa mojego drugiego, a raczej trzeciego nauczyciela i wielkiego, choć o czterdzieści jeden lat starszego przyjaciela, Edwarda Cyfusa. Edek pokazał mi wiele nowego, nauczył podchodzić do gwary i pisać nią tak, jak zrobiłby to prawdziwy Warmiak.
- Czy nauka zabrała dużo czasu?- Muszę się przyznać, że ja tej gwary nigdy specjalnie się jakoś nie uczyłem, godzinami nad nią ślęcząc. Czasem stwierdzam, że ona gdzieś we mnie jest. Bo nawet kiedyś pisząc teksty miałem tak, że niektóre słowa pojawiały się w głowie, może nie brzmiały dokładnie tak jak powinny, ale chociaż podobnie i wtedy szedłem do dziadków lub dzwoniłem do Edka i pisałem. Ja od najmłodszych lat byłem z gwarą osłuchany, jako dwu- trzy- letnie dziecko trafiałem do dziadków nieraz na całe dnie, pamiętam zresztą z późniejszych lat też moją prababcię Barbarę, która wyłącznie mówiła po warmińsku. Prababcia zmarła, gdy miałem dziewięć lat, gdy rodzice pracowali to właśnie z nią i dziadkami spędzałem najwięcej czasu i podsłuchiwałem, jek łóni godali.
- Myślałeś, po co Ci ta gwara?- Często się zastanawiam. Kilka lat temu nie myślałem o niej poważnie, ale chyba dorosłem i zrozumiałem lub stwierdziłem - to słowo lepiej tu pasuje - że mi się przyda. Dziś studiuję historię, interesuję się warmińską kulturą na przestrzeni lat, piszę o kulturze południowej Warmii, krainy gdzie gwara kwitła - i jak pisać o tych ludziach nie znając ich mowy? Kiedyś spotkałem się przy okazji jednego z pierwszych występów z profesorem Andrzejem Markowskim i on powiedział, że język jest podstawą przekazywania kultury. Warmiacy języka nie mieli, ale mieli swoją mowę, swoją gwarę, którą przekazywali tradycję z pokolenia na pokolenie. W swojej pracy licencjackiej opierałem się o wywiady z żyjącymi jeszcze Warmiakami i gdyby nie gwara, to na pewno bym tyle się nie dowiedział od nich, bo oni obcych nie uważają i im nie będą wcale chętnie opowiadać, a ze mną gadali.
- Piszesz pracę magisterską. A potem?- Tak, dziś już praktycznie kończę studia, a może ich pewien etap, piszę pracę magisterską, którą w czerwcu planuję obronić. A co potem, czas pokaże? Na pewno jakaś przerwa na poukładanie swoich spraw, bo ja jestem strasznie zabieganym człowiekiem, sto rzeczy na raz. Może jakaś praca, jeśli się znajdzie, a jeśli nie, to coś na swoją rękę. Od kilku lat próbuję już na własną rękę działać i chciałoby się powiedzieć „nie narzekam”, ale jednak narzekam, choć tak naprawdę nie jest tak źle.
- Wspomniałeś o pracy. Chciałbyś, na przykład, uczyć w szkole?- Nie chcę uczyć historii w szkole, mnie interesuje promocja, promocja regionu, promocja Warmii w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie mogę patrzeć na to, co dziś wielu idiotów robi nam Warmiakom i stara się nas promować wymyślonymi nie wiadomo jak i gdzie dzyndzołkami. Ostatnio boję się włączyć telewizor lub otworzyć gazetę, bo zaraz wyczytam jakąś bzdurę i tylko się denerwuję. Ale wracając do tematu, jak się troszkę poukłada, to myślę coraz poważniej o doktoracie, ale na pewno czas pokaże.
- W grudniu ubiegłego roku odebrałeś tytuł Talent Roku 2012, przyznany przez Fundację Środowisk Twórczych. Co interesującego zdziałałeś w tym roku?- Jeśli chodzi o ten rok, to ja sam staram się chyba żeby nic się nie działo, bo chcę napisać pracę magisterską. Oczywiście pojawiam się na lokalnych imprezach i występuję, piszę też do gazety. Teraz często mówię wszystkim spokojnie „obronię się, to pomyślimy”. Chciałbym wydać swoje gawędy, ale też spokojnie, bo przyjdzie na to czas. Nagroda Fundacji Środowisk Twórczych w Olsztynie jest dla mnie dowodem, że chyba warto robić to, co robię, bo czasem przychodzą takie dni, że gwary mam też dosyć. Nieraz mam przyjemność słyszeć, że jesteśmy z Cyfusem monopolistami w tej dziedzinie i że w głowach nam się już przewraca.
- Może miewasz humory i tak to wygląda? - Przyznaję, miewam humory, ale ja po prostu nie będę robił za idiotę, bo ja nie jestem iluzjonistą, czy też panem dającym pokazy w cyrkach.
- Czy na Warmii wyprawia się cyrk?- Na Warmii wyprawia się cyrk, bo ludzie nie mający pojęcia o gwarze o Warmii nazywają uroczystości i wydarzenia, które z Warmią nie mają nic wspólnego. Nie lubię, jak ludziom wciska się kit. Krew mnie zalewa, jak jadę ul. Grunwaldzką i widzę rynek nazwany kiermasem.
- Bo czym jest kiermas?- Kiermas to nie targowisko, lecz wielkie wydarzenie i Warmiacy w grobie się przewracają dziś za to, co tam napisali. Z tą regionalną bezmyślnością chcę walczyć. A po studiach mam nadzieję, że zacznie działać też moja firma, ale dziś nie opowiadam o tym zbyt wiele.
* * *
Łukasz Ruch będzie gościem wieczoru „Dobry Poniedziałek w Awangardzie Bis”. W spotkaniu weźmie też udział perkusista Aleksander Olo Ostrowski, który dobarwi dzień mocnym bitem. Imprezę organizuje Fundacja Środowisk Twórczych w Olsztynie oraz Kawiarnia Filmowa Awangarda Bis. Wstęp wolny, 23 września (poniedziałek), godz. 18.