Kiedy Olsztyński Chór Lekarzy „Medici pro Musica” obchodził jubileusz XV-lecia, świat był skuty lodem, nawet róża dla debiutującej Ewy zmarzła - a tu proszę: dojrzewają kasztany. A tymczasem jeden z tenorów „Medici...” dojrzał do zawarcia związku małżeńskiego. Pierwsze próby po wakacyjnej przerwie poświęcone były pieśniom mszalnym. Michał i Dorota stanęli na ślubnym kobiercu 15 września w bazylice św. Jakuba. Przyjaciele z zespołu przybyli, by i dzielić radość, i uświetnić uroczystość. Tego samego dnia uczestniczyli w drugim ślubie: córki jednej ze śpiewających pań, tym razem w pięknym kościele w Sząbruku.
Repertuar dobierany jest do możliwości chóru, okazji, potrzeb. Obejmuje utwory od renesansu po barok, poprzez późniejsze epoki, na dziełach kompozytorów współczesnych kończąc. Olsztyńscy medycy prezentują go podczas koncertów charytatywnych, jubileuszy, mszy św., wieczorów kolęd, sesji Rady Miasta, zjazdów patronackiej Okręgowej Warmińsko-Mazurskiej Izby Lekarskiej. Kilkakrotnie brali udział w finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, w olsztyńskich koncertach organowych, Pasymskich Koncertach Muzyki Organowej i Kameralnej. Zespół koncertował w Szwecji i Niemczech. Każda okoliczność zostawia ślad w prowadzonej od lat kronice.
Jednym z ważniejszych wydarzeń minionego półrocza był udział 17 marca w Międzynarodowym Kongresie Etyki Lekarskiej w Warszawie. Zachęcony oklaskami, czterogłosowy chór rozpoczął prezentację a’capella „Canticorum Iubilo” i „Exultate Justi”. Zakończył rodzimym „Kędykolwiek teraz jesteś” i „Znasz-li ten kraj”, czym uzmysłowił uczestnikom kongresu, że są w krainie Chopina, Moniuszki, Szymanowskiego. Ich zejściu ze sceny towarzyszyły gorące brawa.
Nieodłącznym elementem koncertów są smaczki muzyczno-personalne, jakimi raczy słuchaczy prezes chóru Aleksandra Bakun, czyniąc z nich dodatkowy atut. Znacząca jest współpraca z zespołem smyczkowym „Absolwent” pod kierunkiem Doroty Obijalskiej, działającym przy Stowarzyszeniu Społeczno-Kulturalnym „Pojezierze”. Wyjątkową zdobycz stanowi drobna blondynka Anna Śleszyńska: nie tylko wykonuje zawód, śpiewa altem w „Medici...” i gra na skrzypcach, ale reprezentuje region w międzynarodowej orkiestrze lekarzy, co roku dając koncert w innym mieście Europy. Nic dziwnego, że każda zapowiedź jej występu solowego wywołuje burzę oklasków.
Olsztyński zespół lekarzy powstał po tym, jak po latach śpiewu w chórze Akademii Medycznej w Szczecinie, do Olsztyna przyjechali Barbara Malisz i Włodzimierz Rottke. Małżeństwo to domówiło się z inną parą, Anną Klementowską i jej mężem, mającymi podobne doświadczenia z AM w Białymstoku, i utworzyło małe śpiewające grono. Potem stopniowo dochodzili inni koledzy po fachu, mający wykształcenie muzyczne. W pewnym momencie śpiewacy doszli do wniosku, że program jest mało urozmaicony, a i organizacja przedsięwzięcia wymyka się spod kontroli. Myśl sprecyzowała się: przydałby się dyrygent.
Hasło nie zostało bez odzewu. Mundek Brzozowski zgłosił, że ma kandydata. To samo mówiła Basia Malisz-Rottke, ale trzymała nazwisko w tajemnicy. Kiedy doszło do konfrontacji, faworytem okazała się ta sama osoba.
„Przyszedł mężczyzna w długim granatowym trenczu, włosy odrzucił do tyłu, kobiety po prostu wymiękły” - śmieje się pani Basia. Bogusław Paliński jest absolwentem Katedry Wychowania Muzycznego WSP w Olsztynie, obecnie wykładowcą Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Od kilku lat prowadzi naukę śpiewu w zespole Pieśni i Tańca „Kortowo”; jak wyznaje, rozumienie muzyki ludowej przyszło do niego poprzez słuchanie i wykonywanie Chopina. Paliński ma poza sobą wojaże po świecie z chórem Wilińskiego, kierownictwo chóru męskiego „Surma”, pracę nauczyciela muzyki w olsztyńskich szkołach. Marzy mu się skład zespołu „Medici...”: chór - harfa; jak przed laty, kiedy harfistka z Torunia nagrywała z nimi w studio płytę „O wodzie” (fotografie i poezja doktora Bogdana Rybaka).
Im większa trudność do pokonania, tym większa satysfakcja. A trud jednoczy pasjonatów. Według słów poprzedniej prezes chóru Barbary Malisz-Rottke, praca zawodowa często jest na tyle wyczerpująca, zniechęcająca, stresująca, że nieraz pojawia się myśl:
„Mam dość! Nigdzie nie jadę”. Zwycięża jednak poczucie obowiązku, przynależności, jakaś magia wypływająca ze wspólnego tworzenia i... ludzie na próbę docierają. Poddawani wymogom dyrygenta, zapominają o przeszkodach, strapieniach. Rozluźniają się -rozluźnieni ludzie wydobywają z siebie czysty głos - i aż dziw bierze, że wracają do domu szczęśliwi, z zapasem energii. Atmosferę budują wspólne próby, koncerty, ogniska, spotkania w prywatnych domach, warsztaty szkoleniowe.
O ile w sprawach agogiki, akcentów, artykulacji, brzmienia, opiekun artystyczny jest bezwzględny, o tyle na niesubordynacje, dowcipy, spóźnianie (nie powielać!), przymyka oko. Zdaje sobie sprawę, że przy napiętym planie zajęć, wygospodarowanie na próbę jednego wieczoru w tygodniu nieraz graniczy z cudem. Poza tym, każdy z członków tego kameralnego zespołu to nie tylko lekarz innej specjalności, ale przede wszystkim oddzielna jednostka. Ze swą odmiennością każdy wkomponowuje się w zespół w sobie właściwy sposób. Jeden jest wiecznie poważny, kontemplujący muzykę, drugi trzpiot, sowizdrzał, ale słowik. Chłopiec z gitarą to perfekcjonista, który gdy utwór zacznie, zagra i zaśpiewa do końca. Jest i multiinstrumentalista, ułożony, zawsze można na niego liczyć. „Cudowna” powoduje, że wszystkich ogarnia radość życia. Pewien tenor zawsze wywoływał oklaski, ale wyemigrował do Łomży; może ktoś chciałby go zastąpić?
Jak podkreślają członkowie zespołu, to niemal niezmienny skład plus praca z jednym prowadzącym od początku, gwarantują wysoki poziom artystyczny. „Medici pro Musica” to jeden z dwóch tego typu zespołów w Polsce, drugi istnieje w Szczecinie. W 1999 roku razem wykonały „Requiem d-moll” Mozarta, rok później „Messa di Gloria” Pucciniego. Za kilka tygodni kolejny sprawdzian ich umiejętności: wspólne śpiewanie „Completorium” Gorczyckiego.
Z D J Ę C I A