Olsztyn24 - Gazeta On-Line
Portal Informacyjny Olsztyna i Powiatu Olsztyńskiego

Olsztyn24
05:23 21 września 2024 Imieniny: Mateusza, Jonasza
YouTube
Facebook

szukaj

R E K L A M A
Banner A
Newsroom24 Działalność polityczna
Tadeusz Iwiński | 2013-09-09 16:19 | Rozmiar tekstu: A A A

Syryjski węzeł gordyjski

Olsztyn24
 

Trwa sezon wyborczy w wielu miejscach globu. W Australii, po 6 latach pozostawania w opozycji, konserwatyści pokonali właśnie tamtejszą Partię Pracy. W niedzielę odbyły się wybory mera Moskwy, zaś w poniedziałek - Stortingu, czyli parlamentu Norwegii. Jeszcze w tym miesiącu wybory parlamentarne w Niemczech i Austrii, a w październiku prezydenckie w Azerbejdżanie oraz Gruzji. Jednak - może z wyjątkiem Niemiec - te wydarzenia nie pasjonują na szerszą skalę opinii międzynarodowej. Jej uwaga, w oczywisty sposób, skupia się na wojnie domowej w Syrii i jej reperkusjach, mogących mieć ogromne znaczenie.

Użycie broni chemicznej pod Damaszkiem (prawdopodobnie sarinu) 21 sierpnia b.r., w wyniku którego zginęło ok. 1400 osób oznaczało nową tragiczną fazę konfliktu trwającego od marca 2011 r. Pochłonął on już ponad 100 tys. ofiar oraz doprowadził do wezbrania 2-milionowej fali uchodźców i 5 mln wewnętrznych przesiedleńców. Nie jest do końca jasne, która strona w tak niedopuszczalny sposób złamała prawo międzynarodowe, w tym Konwencję z 1993 r. o zakazie produkcji, transferu, a nade wszystko użyciu tej okrutnej broni. Sporo przemawia za tym, że uczynili to żołnierze prezydenta Baszara al-Asada, ale broń tę mogą też posiadać rebelianci, stąd kluczowe byłoby stanowisko inspektorów ONZ mających wkrótce przedstawić odnośny raport.

Odpowiedzialni za tę zbrodnię powinni zostać bezwzględnie ukarani, jednak zgodnie z prawem niezbędna do tego jest decyzja Rady Bezpieczeństwa ONZ. Ta z kolei - ze względu na stanowisko Chin, a zwłaszcza Rosji (oba te mocarstwa czują się nieco wyprowadzone w pole wcześniejszym rozwojem sytuacji w Libii) - jest obecnie niezwykle mało prawdopodobna. USA zapowiedziały interwencję militarną w Syrii w postaci ataków z powietrza i wody, lecz bez użycia wojsk lądowych. Dołączyła się do tego Francja, natomiast analogiczną propozycję rządu brytyjskiego odrzuciła (różnicą 13 głosów) Izba Gmin.

Zdecydowana większość opinii publicznej - nie tylko w Europie, lecz i w USA (akcję zbrojną popiera tam tylko ok. 30% obywateli) - jest wyraźnie przeciw takiemu scenariuszowi, który mógłby doprowadzić do nie dających się przewidzieć wydarzeń zarówno w całym regionie Bliskiego Wschodu (związanych np. z polityką Iranu, Izraela, działaniami Hizbollahu), jak i w szerszej skali (skutki ekonomiczne, m.in. związane z ceną ropy naftowej - przysłowie arabskie mówi, że „Prawda leży na dnie naftowego szybu” - oraz ogromny wzrost napięcia w stosunkach amerykańsko-rosyjskich).
R E K L A M A
W tym wszystkim istotną rolę odgrywają też niedawne lekcje z Iraku i Afganistanu. W tym pierwszym państwie nie odnaleziono - mimo zapewnień - broni masowego rażenia. A efekty tamtejszej wojny, szczególnie w odniesieniu do mniejszości etnicznych i religijnych, są porażające. Np. przed jej rozpoczęciem w 2003 r. Irak zamieszkiwało ok. 1,4 mln chrześcijan, a obecnie pięć razy mniej - tysiące z nich padło ofiarą zemsty islamistów, z powodu traktowania jako sojuszników najeźdźców z Zachodu. Dochodzą do tego - w skomplikowanej syryjskiej siatce kulturowo religijnej (m.in. sunnici, szyici , rządzący alawici, Chaldejczycy) - silne oddziaływania szeregu konserwatywnych państw Zatoki Perskiej (szczególnie Arabii Saudyjskiej i Kataru), wspierających rożne nurty tzw. Wolnej Armii Syryjskiej. Ciekawostkę stanowi fakt, iż w górskiej wiosce Maalula, którą odwiedzałem przed wielu laty, nadal mówi się po aramejsku, a więc w języku używanym przez Chrystusa i w którym napisano Biblię.

Prezydent Obama szuka jakiejkolwiek legitymizacji dla ataku na Syrię i usiłuje przekonać do tego Kongres, choć - ze względu na posiadane prerogatywy - nie jest to wymagane. W Senacie, w którym demokraci mają większość, nie powinno to nastręczać trudności, ale wynik głosowania w Izbie Reprezentantów (tu przewagę mają republikanie) wynik głosowania może być niepewny. Podziały w tej materii nie przebiegają zresztą według linii partyjnych. Przywódca Stanów Zjednoczonych nie osiągnął też założonego celu na zakończonym niedawno w Petersburgu szczycie G-20. Tylko 7 jego uczestników (w tym Turcja i Francja) podzieliło jego punkt widzenia. Chiny otwarcie akcentują m.in. zagrożenia o charakterze gospodarczym. Na posiedzeniu Komisji Politycznej Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Paryżu, z którego dopiero co wróciłem, w dyskusji o Syrii żaden z deputowanych nie opowiedział się za natychmiastowym rozwiązaniem militarnym.

Szczególnie ważne było stanowisko Unii Europejskiej (powtórzone później na spotkaniu w Wilnie szefów dyplomacji UE), iż należy postępować zgodnie z procedurami Narodów Zjednoczonych. Fatalne wrażenie wywarła zaś swoista oferta państw Rady Współpracy Zatoki Perskiej (Katar, Arabia Saudyjska, Kuwejt, Bahrajn, Oman i Zjednoczone Emiraty Arabskie) - zrekompensowania USA całości wydatków związanych z interwencją w Syrii. Warto dodać, iż - według POTWIERDZONYCH informacji- Arabia Saudyjska proponowała Rosji ogromne kwoty za zaprzestanie wspierania ekipy Asada.

Zwolennicy interwencji militarnej stracili też dużo argumentów w związku z ujawnieniem video z kwietnia b.r., na którym grupa rebeliantów pod dowództwem Abdula Samada Issa dokonuje w prowincji Idlib bestialskiej egzekucji 7 żołnierzy armii rządowej, przysięgając przedtem Bogu zemstę. Nagranie to wyemitowało natychmiast CNN, a w miniony piątek przerażające zdjęcia opublikował w USA najpoważniejszy dziennik „New York Times” (oraz jego światowa mutacja „International Herald Tribune”). Trzeba tu dodać, iż zbrojna opozycja syryjska, którą amerykański sekretarz stanu John Kerry szacuje na 70-100 tys. jest wewnętrznie bardzo podzielona, a w jej skład wchodzą grupy związane blisko z Al-Kaidą, np. Front Nusra czy „Państwo islamskie w Iraku i Syrii” (wg. Kerry’ego 15-20% opozycji stanowią ekstremiści). Całą rzecz plastycznie ujęła - w trakcie posiedzenia Senackiej Komisji Wywiadu - Barbara Mikulski, senator polskiego pochodzenia z Marylandu, mówiąc: „Zawsze nurtował mnie problem charakteru tej opozycji. Nie wiemy kim oni są, kim będą potem oraz nie znamy ich intencji, jeśli chodzi o przyszły rząd”.

Dziś trudno powiedzieć, czy Barack Obama i Francois Hollande (o którym francuski „Le Figaro” właśnie napisał na czołówce, iż w sprawie Syrii „opuścili go Europejczycy”) zdecydują się na atak bez zapoznania się z raportem ekspertów ONZ. Niezależnie od tego akcja zbrojna grozi otwarciem puszki Pandory. Znamienne przy tym, iż obaj ci prezydenci doszli do władzy m.in. pod hasłem zaprzestania polityki interwencjonistycznej swoich poprzedników.

Syryjskiego węzła gordyjskiego NIE DA SIĘ PRZECIĄĆ JEDNYM UDERZENIEM. Mamy bowiem rok 2013 a nie 333 p.n.e. Damaszek to nie miasto Gordion w ówczesnej Frygii (to dzisiejsza Anatolia). Światowy układ sił jest zupełnie inny niż wtedy. A w sumie prezydent Obama może okazać się nie tak skuteczny jak Aleksander Wielki.

Tadeusz Iwiński

REKLAMA W OLSZTYN24ico
Pogodynka
Telemagazyn
R E K L A M A
banner
Podobne artykuły
Najnowsze artykuły
Polecane wideo
Najczęściej czytane
Najnowsze galerie
Copyright by Agencja Reklamowo Informacyjna Olsztyn 24. Wszelkie prawa zastrzeżone.