Olsztyn24 - Gazeta On-Line
Portal Informacyjny Olsztyna i Powiatu Olsztyńskiego

Olsztyn24
05:26 21 września 2024 Imieniny: Mateusza, Jonasza
YouTube
Facebook

szukaj

R E K L A M A
Banner A
Newsroom24 Działalność polityczna
Tadeusz Iwiński | 2013-08-24 12:38 | Rozmiar tekstu: A A A

Bornholm – Rugia i Uznam – Zachodnie Wybrzeże Polski – Borne Sulinowo

Olsztyn24
 

Pamiętam, że wiele lat temu w środowisku studenckim popularne było powiedzenie „Monogamia nie mylić z monotonią”. Owo niepoprawne obyczajowo sformułowanie przyszło mi na myśl w kontekście tematyki blogów, która powinna być różnorodna. Tym razem więc nieco inny niż zazwyczaj tekst, będący garścią uwag i spostrzeżeń z niedawnej, dość krótkiej - urlopowej - podróży samochodowej na Bornholm.

Bardzo lubię, podobnie jak wiele osób, wyspy - zarówno te bliższe, jak i odległe. Do niedużej Danii poza Półwyspem Jutlandzkim - należy ich sporo, przy czym największa na świecie Grenlandia położona jest już daleko (najlepiej dostać się do niej z Islandii), a na niezwykle ciekawe Wyspy Owcze też trzeba lecieć samolotem z Kopenhagi ponad 2 godziny. Znacznie bliżej, bo niecałe 100 km od Polski, leży Bornholm (od wybrzeża kontynentalnej Danii dzieli go więcej, bo prawie 140 km), który coraz bardziej staje się popularny wśród naszych rodaków. I nic dziwnego, gdyż to urocza wyspa, na którą dostać się można katamaranem z Kołobrzegu (czasem też z Ustki lub Darłowa) bądź promem ze Świnoujścia. My wybraliśmy 3-godzinny rejs z Sassnitz na Rugii do Ronne dużym promem, zabierającym wszelkie pojazdy.

Trochę mniejszy od Madery, z zaledwie nieco ponad 40-tysięczną populacją, Bornholm miał burzliwą historię, a w XX w. przeżył okupację hitlerowską i radziecką. Znany ze śledzi (słynne bornholmery) dziś, m.in. w związku z kryzysem rybołówstwa na Bałtyku (i rygorystycznie przestrzeganymi kwotami połowowymi) coraz bardziej - obok tradycyjnego rolnictwa - stawia na turystykę. Nazywany niekiedy „Majorką północy” (choć ta - poza różnicami klimatycznymi jest od Bornholmu 6-krotnie większa) w niektórych przewodnikach amerykańskich został określony mianem „Najlepiej strzeżonej tajemnicy Europy”.

Śliczne małe miasteczka (wymienię jedynie Allinge-Sandvig, Gudhjem i Svaneke), puste piaszczyste plaże na południu wyspy i wszechobecne ścieżki rowerowe robią rzeczywiście wrażenie. A można dodatkowo wybrać się jeszcze na odrębny, maleńki archipelag Ertholmene (tzw. Wyspy Groszkowe, ze stu stałymi mieszkańcami na wysepkach Christianso i Frederikso), gdzie nawet wodę pitną dowozi się z Bornholmu. Nie zamierzam wszak mówić o skandynawskim „raju”, bo poważnym mankamentem są np. bardzo wysokie ceny.
R E K L A M A
W obie strony przejeżdżaliśmy przez największą wyspę Niemiec, czyli Rugię (prawie 2 razy przewyższa obszarem Bornholm), a w drodze powrotnej - również przez Uznam, z kolei drugą co do wielkości wyspę RFN. Obie one należą do landu Meklemburgia - Pomorze Przednie, a między nimi znajdują się dwa historyczne, z pięknymi starówkami, nieduże (nieco ponad 50 tys. osób) miasta hanzeatyckie: Stralsund i Greiifswald. W tym ostatnim funkcjonuje uniwersytet, niewiele młodszy od Jagiellońskiego. Ze Stralsundu na Rugię przerzucono nie tak dawno nowy most autostradowy (ponad 2 km, najdłuższy u naszego zachodniego sąsiada).

Przydaje się on wielu turystom odwiedzającym przylądek Kap Arkona, klifowe wybrzeża, czy kurorty Binz oraz Sellin. One mogą śmiało konkurować z częściej przez Polaków odwiedzanymi - bo położonymi bliżej, na Uznamie, atrakcyjnymi kąpieliskami: Zinowitz (znany też z turniejów szachowych), Bansin, Heringsdorf i Ahlbeck. Te ostatnie odwiedza bez porównania więcej osób niż muzea w Peenemuende, gdzie jeszcze przed II wojną światową prowadzono badania nad pociskami V-1 i V-2.

Rugię podbił kiedyś Bolesław Krzywousty, a prawie dwa stulecia należała też do Szwedów. Dla mnie ciekawsza była wszakże współczesność, szczególnie że za miesiąc (22 września) odbędą się wybory do niemieckiego Bundestagu. To właśnie w Stralsundzie zaczynała swą karierę Angela Merkel (dr fizyki w byłej NRD) - tu kandydowała po raz pierwszy w 1990 r. Ale, co mnie zaskoczyło, ślady kampanii wyborczej trudno było dostrzec. Stosunkowo niewiele plakatów i mało bilbordów. Wyróżniało się hasło CDU „Gemeinsam erfolgreich” („Skuteczni wspólnie”). W sumie temperatura polityczna wydawała się o wiele niższa niż np. przed referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy. To temat na inne opowiadanie, ale obawiam się, iż - o ile partia Wolnych Demokratów (FDP) przekroczy 5%-wy próg) - nad Renem nadal rządy będzie sprawować (zbliżona ideologicznie do polskiej) koalicja konserwatywno-liberalna.

Jedynie parę zdań o Polsce północno-zachodniej, w porównaniu do wyspiarskich, bałtyckich rejonów Danii i Niemiec. Gdy się wraca, to niestety wciąż widać znaczącą różnicę na naszą niekorzyść pod względem czystości. Ponadto nieprzebrane tłumy, nie tylko na plażach, w Świnoujściu czy Międzyzdrojach kontrastują z bez porównania mniej zatłoczonymi tamtejszymi miejscowościami. Lepiej jest natomiast w niedużych ośrodkach typu Pobierowo, Trzęsacz, czy Rewal. Ten kontrast był zapewne spotęgowany przez to, iż chodziło o okres „najdłuższego weekendu nowoczesnej Europy”, obejmującego połowę sierpnia.

Niezwykle pozytywne wrażenie wywiera natomiast pięknie położone w lasach, nad jeziorem Pile, w powiecie szczecineckim, Borne Sulinowo. Obrosło już ono swoistą legendą i ze względu na historię dawniejszą (baza i poligon III Rzeszy w Gross Born, na który kilkakrotnie przyjeżdżał Hitler, a następnie obóz jeniecki), ale także powojenną. To tu do października 1992 r. stacjonował kilkunastotysięczny kontyngent radziecki i śladów po nim jest wciąż dużo. Należy do nich m.in. tzw. willa Dubynina (byłego dowódcy Północnej Grupy Wojsk Radzieckich), którą dziesiątki lat wcześniej zajmował dowódca garnizonu niemieckiego. W tym 4,5-tysięcznym mieście (co ciekawe burmistrzem od lat jest tu kobieta) poza sezonem - jak mi mówiono - przebywa tylko połowa zameldowanej populacji. Trafiliśmy akurat na finał odbywającego się już od lat Międzynarodowego Zlotu „Gąsienice i podkowy”, który robi duże wrażenie, szczególnie ze względu na mrowie uczestników (rzeczywiście z wielu państw) oraz koloryt najróżniejszych pojazdów wojskowych.

Na koniec - nie tylko ze względu na niemieckie odniesienia - pragnę przytoczyć słabo znaną, a niebanalną myśl Johanna Wolfganga Goethego: „Nie podróżuje się po to, aby dotrzeć do celu, tylko żeby być w podróży”.

Tadeusz Iwiński

REKLAMA W OLSZTYN24ico
Pogodynka
Telemagazyn
R E K L A M A
banner
Podobne artykuły
Najnowsze artykuły
Polecane wideo
Najczęściej czytane
Najnowsze galerie
Copyright by Agencja Reklamowo Informacyjna Olsztyn 24. Wszelkie prawa zastrzeżone.