Późnym wieczorem w czwartek (8.08) zmarł prof. Jan Sobczak, historyk, znawca Rosji, autor biografii o carze Mikołaju II, wspaniały, życzliwy innym człowiek. Długie lata pracował w Warszawie, a od blisko 20 lat był mieszkańcem Olsztyna. Miał 81 lat.
W Jego biografii czytamy: emerytowany profesor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, gdzie był dyrektorem Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych, kierownikiem Zakładu Historii Europy Wschodniej, członkiem senatu UWM, redaktorem naczelnym rocznika historycznego „Echa Przeszłości”. Później był profesorem zwyczajnym Wyższej Szkoły Pedagogicznej TWP w Olsztynie i Akademii Humanistycznej w Pułtusku. Za czasów warszawskich profesor WSNS, gdzie zajmował się historią ruchu robotniczego.
W nowej epoce z Dzierżyńskiego i Róży Luksemburg przestawił się na carów, korzystając - tak jak wcześniej - z bogatych zbiorów rosyjskich archiwów. Dzięki temu powstała pierwsza polska biografia Mikołaja II, ostatniego cara Rosji. W sumie opublikował 20 książek, ponad 600 artykułów i przyczynków historycznych. Ostatnie dzieło Profesora to „Zmierzch ery Gorbaczowa i triumf Jelcyna. Mój znikający świat...” - wybór z dziennika moskiewskiego z lat 1990-1992. Do Moskwy przyjechał 11 października 1989 roku razem z żoną Ireną i psem Kubą. Cała interesująca książka liczy, bagatela, ponad 800 stron, a zapiski dotyczą zarówno ważnych spraw politycznych, jak i osobistego życia w stolicy zmieniającej się Rosji.
***
Tyle oficjalna biografia. Z Janem znaliśmy się od kilkunastu lat. Mieszkał po sąsiedzku „przez ulicę” na olsztyńskich Jarotach. Kilka razy o Nim pisałem w mediach nie tylko lokalnych, wspólnie z naszymi żonami jeździliśmy po regionie zwiedzając lokalne zabytki i smakując potrawy w miejscowych restauracjach. Razem wyglądaliśmy jak Pat i Pataszon, co wzbudzało Jego nieskrępowaną radość. W minioną niedzielę mieliśmy jechać do Fromborka, a po drodze wpaść do Braniewa. Janek tym chętniej zgodził się na ten kierunek, że w nowym roku akademickim miał w AH wykładać historię Warmii i Mazur. Był niezwykle sprawny intelektualnie, snuł kolejne plany wydawnicze...
W sobotę zadzwoniłem do Niego przestrzegając przed potwornym skwarem, zapowiadanym na niedzielę. Wiedziałem bowiem, że ledwo przeżył zeszłoroczne upały. Ale Profesor był dobrej myśli, mówił, że w samochodzie otworzy się okno i będzie przewiew. Jednak przed godz. 8 w niedzielę sam zadzwonił i przeprosił, że musimy przełożyć wyjazd, ponieważ Irena obawia się zapowiadanej burzy. Trudno, najważniejsze jest bezpieczeństwo, odparłem, choć wraz z żoną byliśmy już gotowi do wyjazdu. Myśleliśmy o innym, bliskim terminie, bo od 17 bm. Sobczakowie mieli jechać na coroczne wczasy do Sopotu...
Z D J Ę C I A