Olsztyn dołączył dziś (26.07) do grupy miast, w których organizowana jest akcja Fundacji Rak’n’Roll. Jej celem jest pomoc kobietom, które w wyniku chemioterapii straciły własne włosy i noszą peruki. Do olsztyńskiej akcji włączył się salon fryzjerskich mistrzów świata - Andrzeja i Pawła Matrackich. Obaj panowie twierdzą, że dramat ludzi, którzy w wyniku raka tracą włosy, jest im doskonale znany. Cieszą się teraz, że będą mogli pomóc.
Obecnie w Polsce peruki z naturalnych włosów są tylko częściowo refundowane przez NFZ. Lekarze twierdzą, że to właśnie dotyk prawdziwych włosów pozwala chorym poprawić komfort życia. Włosy bowiem to jeden z najważniejszych atrybutów naszego wyglądu. Większość chorych na raka traci je niemal całkowicie wskutek chemioterapii. Brak włosów obniża ich samoocenę i wprawia w depresję.
Peruka z naturalnych włosów jest dość droga. Stąd Fundacja Rak’n’Roll zdecydowała się rozpropagować w całym kraju akcję „Daj Włos”. Zakłady fryzjerskie oraz osoby, które, zmieniając fryzurę, chciałyby zrobić dobry uczynek i przekazać fundacji ścięte włosy, dadzą szansę na zrobienie naturalnych peruk dla kobiet poddających się chemioterapii.
-
W akcji może wziąć udział każdy, kto, zmieniając swój wygląd, chce zrobić coś dobrego dla innych - mówi Dominika Trawczyńska, która z ramienia fundacji organizuje akcję w Olsztynie.
-
Czy żal mi moich włosów? Nie. Włosy przecież mi odrosną. Chciałam je skrócić już dawno, ale żal mi było ich wyrzucać. Słyszałam, że jest taka akcja przekazywania swoich włosów dla chorych po chemioterapii. Ale w Olsztynie dotąd tego nie było. Teraz jest, więc się zdecydowałam - mówi Justyna Gontarek, pierwsza olsztynianka, która oddała swoje włosy. -
Żal mi tych kobiet, które walczą z chorobą. One straciły swą największa ozdobę. Cieszę się, że choć tak mogę je wesprzeć w walce z rakiem. Sama nie wyobrażam sobie siebie w takiej sytuacji.Paweł Matracki wraz z pracownicami salonu plotą kilkanaście warkoczyków. Potem miarką odmierzają przepisowe minimum 25 cm. Pospinane warkoczyki zostają zdecydowanym ruchem obcięte. Po odpowiednim spisaniu i zapakowaniu zostaną przesłane do fundacji, a ta przekaże je producentowi peruk. To prawdziwy akt solidarności z chorymi na raka. Podobnym wykazał się George Busch-senior i jego ochroniarze. W dowód solidaryzowania się z chorym synkiem jednego z pracowników ochrony, ogolili głowy na łyso. W Polsce w podobny sposób chore na raka dzieci wspiera Tomasz Osuch z Fundacji Spełnionych Marzeń. Olsztynianki nie muszą być łyse, ale te o długich i bardzo długich puklach mogą je skrócić i podarować chorym.
-
Jako fryzjer spotykam się z osobami chorymi na raka, które tracą wskutek chemioterapii włosy. To prawdziwy dramat. Te osoby wstydzą się nawet pokazać na ulicy - mówi Andrzej Matracki. -
To nie jedyna, choć pierwsza taka akcja w Olsztynie. Kiedy o tym usłyszałem, zdecydowałem się z bratem od razu wziąć w niej udział. Zawsze staram się pomagać w miarę moich możliwości, a chorym po chemioterapii, jak tylko do mnie trafiają. To prawda, że dobrze dobrana i ładna peruka pozwoli paniom po chemioterapii przetrwać najgorsze chwile i poprawi samopoczucie.Fundacja chce zebrać jak najwięcej włosów, aby wyprodukować jak najwięcej peruk dla potrzebujących ich kobiet.
Jakie włosy można przekazać? Muszą mieć one co najmniej 25 cm długości. Być świeżo umyte, ale bez odżywek, dobrze wysuszone. Nie wskazane jest, by włosy były świeżo po zabiegach takich jak farbowanie czy trwała - a więc działaniach z dodatkiem chemii. Podzielone na pasma i zaplecione w warkoczyki. Zabezpieczone gumkami (dla pewności w kilku miejscach) najlepiej tzw. recepturkami. Warkocze zawija się w papier, na którym oznacza się nasadę włosa i przesyła na adres fundacji.
Zachęcamy, by jak pani Justyna, połączyć przyjemne z pożytecznym. Przyjemnym będzie skrócenie włosów i uczesanie ręką fryzjera światowej klasy, a pożytecznym ofiarowanie jakiejś nieznanej kobiecie odrobiny radości, wsparcia i oceanu pewności siebie. To niewiele kosztuje, bo włosy szybko odrosną.
Z D J Ę C I A