Skrzyżowanie al. Piłsudskiego i ul. Kościuszki w Olsztynie (ilustracja do tekstu)
Pracuję w centrum Olsztyna i czasem mam wrażenie, że zginąć tu jest bardzo łatwo np. idąc z papierami po podpis z jednego budynku do drugiego. Po drodze mam sławne (no bo w centrum) skrzyżowanie Kościuszki-Piłsudskiego. Jak mam zielone światło, to idę na pewniaka, ale kierowcy z boku mają zieloną strzałkę i też ładują się na przejście dla pieszych. Zapewniam, na porządku dziennym jest to spotykanie się na pasach!
Dziś jednocześnie na pasy przy zielonym świetle na ulicy Kościuszki weszłam ja i wjechał na zielonej strzałce samochód terenowy, który jechał ulicą Kościuszki i skręcał w Piłsudskiego. Udało mi się cofnąć w porę, bo widziałam go jak pędzi, żeby być pierwszy i wyeliminować mnie w tym wyścigu.
Godzinę później było jeszcze ostrzej, bo gdy ja wchodziłam na pasy przy Urzędzie Marszałkowskim niemalże wjechał we mnie autobus, skręcający ostrym łukiem z Piłsudskiego i którego ja potencjalnego zderzenia się ze mną nie wyczułam, ponieważ pojazd był za moimi plecami.
Nie wiem, czemu służą te strzałki - od dłuższego czasu mam wrażenie, że służą stresom obywateli (kierowców i pieszych). I oby nie służyły czemuś gorszemu, bo ja zaczynam podejrzewać, że mam wielkie szanse zginąć na zielonej strzałce, w majestacie prawa, będąc na pasach dla pieszych. I to jest bez sensu.