W Olsztynie imprez bez liku, ale na Podlasiu także - zapewnia były mieszkaniec Olsztyna, a obecnie miłośnik Podlasia Krzysztof Okołowicz i zachwala: „Co weekend gdzieś coś wielce ciekawego się dzieje. O wielkiej bluesowej imprezie w Suwałkach nie wspomnę. Białystok kulturowo jest cudny. Tradycja i ludowość, ale i nisze współczesne, od tańca po gorące granie stare i nowe. A jakie przy tym jedzenie! Czasem trudno się zdecydować gdzie pójść.”
Przed miesiącem na rynku Kościuszki odbył się tam wielki Jarmark na Jana - ten sam, sławny jeszcze przed wojną i bogaty także współcześnie. Gości na nim wielu rękodzielników z kraju i zagranicy. Zwraca uwagę tym, że imprezie towarzyszy jedyny w swoim rodzaju Festiwal Katarynek. Festiwal był mobilny. Niecodzienne koncerty odbywały się bowiem przez kilka dni w różnych częściach miasta tak, że każdy bez specjalnej wyprawy mógł być ich świadkiem. Bywało, że dzięki nietypowym dźwiękom, niektórzy zaczynali tańczyć jak na zaczarowanym balu. Krzysztof ze śmiechem opowiada: „Patrząc, zastanawiałem się, czy katarynka to instrument? To może raczej protoplasta współczesnych odtwarzaczy MP3”.
Zdumiewały rozmiary niektórych katarynek. Były bowiem i takie, że trzeba było je przywieźć... ciężarówkami! Dużą niespodzianką było koncertowe współbrzmienie aż pięciu katarynek na raz!
W Olsztynie czasem daje się słyszeć katarynkę dzięki Pawłowi Pakule - znanemu promotorowi i sprzedawcy wydawnictw poświęconych Olsztynowi, jednej z najbardziej znanych postaci na Starym Mieście. Niedawno prezentowałam młodego cymbalistę z Elbląga, Piotra Krupskiego, którego można spotkać w centrum miasta. Pozdrawiam „niecodziennych” muzyków, którzy w cieniu wielkich scen ubarwiają lato!
Z D J Ę C I A