Takich scen w scenariuszu nie powstydziłby się sam Bareja. Na olsztyńskich Jarotach trawniki kosi się na raty. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w niektórych miejscach skoszenie całego trawnika zajmuje nawet miesiąc, chociaż trawnik nie ma więcej niż kilkadziesiąt metrów kwadratowych.
Sprawa zainteresowała naszych czytelników z ulic Malewskiego, Jaroszyka i Leyka.
„Dlaczego spółdzielnia kosi trawniki na raty i tworzy w ten sposób jakieś dziwne azyle z sięgającej po kolana trawy? Wygląda to jak jakiś żart, bo skoszona i nieskoszona trawa wyznacza jakąś granicę.” - napisał do naszej redakcji pan Adam.
Faktycznie, wygląda to dość komicznie. Dowód - zdjęcie wykonane w czerwcu przy jednym z bloków przy ulicy Malewskiego. Na fotografii widać jak trawnik o powierzchni kilkudziesięciu metrów w części jest skoszony, a w części już nie. Może nie wyglądałoby to dziwnie, gdyby za chodnikiem przedzielającym trawniki, trawa też była nieskoszona. Ale nic z tych rzeczy.
Postanowiliśmy zatem sprawdzić, dlaczego tak się dzieje. Ze sprawą udaliśmy się do Spółdzielni Mieszkaniowej Jaroty. Okazało się, że teren, gdzie trawa sięgała w czerwcu po kolana, nie należy do spółdzielni.
- Trawnik, łącznie z chodnikiem należy do Gminy Olsztyn. Obsługuje go Zarząd Zieleni Miejskiej (informacje otrzymaliśmy jeszcze przed utworzeniem ZDZiT - red.)
- powiedziała Berenika Drab z SM Jaroty.W spółdzielni dowiedzieliśmy się też, że po każdym koszeniu trawy, jej pracownicy zwracają się do miasta o wykonanie prac na swoim terenie. Jednak nie zawsze to skutkuje, na co mamy przykład chociażby z czerwca tego roku.
Urzędników odpowiedzialnych za miejską zieleń broni jednak Paweł Pliszka, rzecznik Zarządu Dróg, Zieleni i Transportu w Olsztynie.
- Nie zgodzę się z twierdzeniem, że trawniki są zaniedbane. To prawda, że nie są koszone tak często jak te należące do spółdzielni mieszkaniowych, ale to wynika z jednego podstawowego powodu - mamy mniej środków na takie zabiegi pielęgnacyjne. Koszenie trawników miejskich odbywa się 4-5 razy w sezonie. To i tak pochłania około 70 proc. środków przeznaczonych na utrzymanie tej zieleni - poinformował Pliszka.
Po naszej interwencji trawnik skoszono. Jednak jak informują czytelnicy, zrobiono to dość niechlujnie, prawdopodobnie za pomocą kos spalinowych, bo w wielu miejscach pozostawiono wyższe kępy trawy.
Z D J Ę C I A