Cymbały Piotra Krupskiego to instrument nr 55, którego wytwórcą był Artur Jachimowicz z Kożuchowa. Powstawały przez 3 miesiące i są prawie identyczne jak te, z jakich słynął dziadek Piotra - Józef Krupski. Dziadek zagrał ostatni swój koncert na cymbałach w 1991 roku, Piotr rozpoczął koncertowanie w 2012 roku i stał się niemalże natychmiast nietypową ozdobą okolic Bramy Targowej w Elblągu. Gra na 85 strunach w 17 pasmach, strojonych diatonicznie.
- Jesteś muzykiem i kompozytorem, dobrze znanym w kręgu miłośników muzyki elektronicznej w Polsce, a tu nagle ludowy instrument cymbały. To nowa fascynacja?
- Tak, pokochałem cymbały! Kiedy byłem młodszy, myślałem, że cymbały to obciach, tak jak muzyka ludowa. Teraz żałuję, że nie nauczyłem się grać na tym instrumencie wcześniej. Dostrzegam zmiany na rynku muzycznym, widzę narastanie mody na instrumenty inne, nietypowe, poszukiwanie nowych brzmień, estetyczne zestawianie kontrastów. Czuję, że mam przewagę nad wieloma instrumentami współczesnymi tym, że dają dawne brzmienie, zapomniane. Niewykluczone, że za pewien czas zestawię tradycyjne cymbały z nowoczesnym instrumentarium elektronicznym. Łączenie dwóch różnych nurtów i historii to coś inspirującego twórczo. Zapewniam, że cymbały należą do instrumentów z duszą, a to trafia w serce. Widzisz, kiedy gram, nikt nie przechodzi obojętnie.
- Jak szła nauka?
- Było zabawnie. Najpierw grałem w tempie ślimaka, ale wprawy nabierałem dość szybko. Gorzej było z repertuarem. Najpierw opanowałem 5 utworów i na próbę ruszyłem w miasto. To było przed rokiem. Upał, a ja nie wiedziałem, że struny rozstroją się na słońcu. Uczyłem się na doświadczeniu i ratowałem z wykorzystaniem współczesnych możliwości. Dziadek na przykład stroił cymbały przez prawie cały dzień i na własne ucho. Ja stroję instrument w ciągu 15 minut, wykorzystując tuner elektroniczny.
- Zamówiłeś u lutnika replikę cymbałów dziadka. To było dla Ciebie ważne?- Czułem, że powinienem tak zrobić. Udało się je odtworzyć, wykorzystując zdjęcia i nagrania wideo. Moje cymbały zostały wykonane z 3 gatunków drewna - buku, olchy i świerku. A pałeczki, czyli „palcaty”, wykonane są z buczyny i wyważone mosiężnym prętem. Dziadek w grze na cymbałach był mistrzem, na konkursach niepokonanym muzykiem, repertuar olbrzymi. Ja w tej chwili mam kilkanaście utworów, ale ciągle się uczę. Dopinguje mnie do tego odbiór słuchaczy. Nie przesadzę, kiedy powiem, że jest on wręcz entuzjastyczny i że tego się nie spodziewałem.
- Wyobrażałeś sobie kiedyś, że będziesz cymbalistą?- Nie! Dopiero z wiekiem pojawiła się fascynacja. Towarzyszyła temu silna potrzeba podtrzymania historii rodziny, w której muzykowanie trwa od pokoleń. Głównym instrumentem były u nas cymbały. Odkryłem je na nowo. I tak przeszedłem od klawiszy do 85 strun.
- Grasz drugie lato. Zwykle gdzie Ciebie można spotkać?- W moim Elblągu! Ale zdarzają się fajne przygody, na przykład grałem w Kadynach dla wycieczki ze Szwajcarii „Tango Milonga” i oni je znali! Patrz, jak długo przetrwał w pamięci pokoleń ten utwór! Kiedyś cymbalistów było wielu, teraz jest niewielu! Interesuję się historią Elbląga i cieszę się, że mam możliwość grania w moim mieście na starym instrumencie, że ludzi to zatrzymuje w drodze.
- I wydasz płytę!- Jak uzbieram bogaty repertuar, albo gdy jeszcze i sam coś skomponuję, to na pewno! Połączę theremin z cymbałami, połączę nowoczesne instrumenty ze starymi i niech gra muzyka.
- Opowiedz, jak w Tobie dojrzewała ta fascynacja muzykowaniem dziadka?- Dziadek, Józef Krupski, pochodził z Wilna. Po wojnie znalazł się najpierw w Elblągu, potem był Kętrzyn. Na swoje nieszczęście - tak to dziś mogę określić - odkryłem talent i dorobek muzyczny dziadka bardzo późno, bo dopiero około 2000 roku, czyli już po jego śmierci. Powoli zaczynały docierać do mnie archiwalne nagrania radiowe dziadka i dojrzewała myśl o kontynuacji. Dziadek zawsze chciał, aby ktoś po nim przejął to granie, a skoro potrafię grać, mam to tzw. ucho muzyczne, to pomyślałem, że mam też pewnego rodzaju zadanie przedłużenia dziadkowej pasji. Dziadek wykonał swoje cymbały sam, na podstawie tych pierwszych, jakie miał od swojego wuja. Wykonał je z drewna starego kufra babci, bo to było bardzo dobre drewno. Struny zorganizował mu znajomy. Ciekawe, że dawniej często cymbaliści robili struny z drutów, jakie wyciągali z kabli telefonicznych lub z linek hamulcowych, ale dziadek miał, takie jakie chciał, dobre struny z Litwy. W ciągu życia wykonywał spokojny i cichy zawód krawca, ale w duszy cały czas grała mu muzyka. Poświęcił się jej w całości dopiero na emeryturze. Grał z mocą, jakby za całe swoje życie. I wygrywał wszystkie konkursy muzyki ludowej. W repertuarze miał nie tylko ludowość, bo grał także utwory śpiewane przez Kiepurę czy Fogga. Koncertował niemalże do śmierci w 1992 roku.
- Piotrze, zadziwia mnie Twój garniturowy ubiór, znam Cię z innego...- Raz spróbowałem wystąpić w stroju swobodnym, tak jak lubię, ale to nie budziło zaufania. Taki oto garnitur sprawia, że traktuje się mnie poważniej. Taka muzyka wymaga odpowiedniego fasonu!
- Wiem, że oprócz muzyki, Twoją fascynacją są także konie.- Jestem współwłaścicielem pięknej klaczy o imieniu „Branka”. Kara, rasa wielkopolska - cokolwiek to znaczy! Temat na drugą rozmowę.
- Zagrasz nam coś specjalnie? Proszę.- Zagram ulubiony utwór dziadka o poetyckim tytule „Walc niebieski”.
- Dziękuję za rozmowę i niecodzienne wrażenia. „Walc niebieski” - bezcenne doświadczenie. Gratuluję Piotrze!Rozmawiała:
Elżbieta Mierzyńska
Z D J Ę C I A