Olsztyn24 - Gazeta On-Line
Portal Informacyjny Olsztyna i Powiatu Olsztyńskiego

Olsztyn24
06:35 04 marca 2025 Imieniny: Kazimierza, Eugeniusza
YouTube
Facebook

szukaj

Newsroom24 Sprawy społeczne
Łukasz Czarnecki-Pacyński | 2013-06-24 13:43 | Rozmiar tekstu: A A A

KWO jedzie w Andy

Olsztyn24
Od lewej: Anna i Paweł Juszczyszynowie, Dorota i Dariusz Gierszewscy
(fot. ŁCP)
| Więcej zdjęć »

Dzisiaj (24.06) o świcie pięcioosobowa wyprawa Klubu Wysokogórskiego w Olsztynie wyruszyła w peruwiańskie Andy. Przed nimi ponad trzydziestogodzinna podróż kilkoma samolotami, a potem cztery tygodnie w Krainie Inków.

Niedzielny wieczór upływał w mieszkaniu Doroty i Darka Gierszewskich pod znakiem przygotowań do wyjazdu. Imponujące ilości sprzętu wspinaczkowego: liny, karabinki, szable śnieżne, buty do zimowej akcji górskiej, ciepłe kombinezony - wszak na drugiej półkuli panuje teraz zima, musiały zostać zapakowane do plecaków tak, aby nie przekroczyć dopuszczalnego limitu wagi pojedynczego bagażu. Główny plecak może ważyć dwadzieścia trzy kilogramy, zabierany do kabiny samolotu bagaż podręczny - osiem kilogramów. Za każdy kilogram powyżej tego limitu linie lotnicze każą sobie dodatkowo zapłacić. I to całkiem niemałe pieniądze. Podróżni muszą się zatem trochę nagłowić przy pakowaniu.

- Ja mam dwadzieścia trzy kilogramy - mówi Dorota, która chyba spakowała już wszystko.

- A ja dwadzieścia pięć i muszę jeszcze raki dołożyć. Gdzie ja je teraz wsadzę? - zastanawia się Darek.
R E K L A M A
- W podręcznym mam jeszcze dwa kilogramy zapasu, to wezmę - próbuje ratować sytuację Dorota.

- Ale przecież nie włożymy raków do podręcznego, nie wpuszczą nas do samolotu - ripostuje Darek.

- Dobra, to ja twoją kurtkę wezmę i wtedy raki pójdą do plecaka - znajduje wyjście z sytuacji Dorota.

Te swego rodzaju „targi bagażowe” trwały przez dłuższą chwilę. Kłopoty z nadwagą bagażu to nie jedyne problemy jakich należy unikać podczas takiej wyprawy.

- Słyszałam, że na ulicy w Peru mogą ci wyrwać aparat albo komórkę - mówi Anka Juszczyszyn. - I lepiej nie afiszować się z tego rodzaju sprzętem.

Na szczęście będą musieli uważać na ulicznych złodziejaszków tylko przez kilka pierwszych dni. Potem, w wysokich górach, znowu będą liczyły się: przyjaźń, współpraca i zaufanie do kolegi przywiązanego na drugim końcu liny.

Kiedy we wtorek dolecą do Limy, stolicy Peru, dadzą sobie dzień na odpoczynek po długiej podróży i aklimatyzację pod nową szerokością geograficzną. Oczywiście nie będą wtedy marnować czasu. W planach jest zwiedzanie tamtejszego Muzeum Inkwizycji i sławnego Klasztoru Św. Katarzyny. Peru i związane z nim hasła - ikony naszej kultury: „Inkowie”, „konkwista” budzą dreszcz emocji.

- Chcemy najpierw poświęcić kilka dni na poznanie tych niesamowitych pamiątek przeszłości - mówi Dariusz Gierszewski.

Po dniu spędzonym w Limie przenoszą się do Cuzco, do świętej doliny Inków.

- Chcemy tam zwiedzić wszystkie wspaniałe budowle inkaskie i zobaczyć Arequipę, słynne miasto zbudowane z białego kamienia w miejscu inkaskiej osady. Nie wiadomo tylko jak tu z czasem będzie - dodaje Gierszewski.

Peru to duży kraj, w którym trzeba pokonywać duże odległości. Autobus z Limy do Cuzco jedzie przez Andy czterdzieści godzin. W wysokich górach może rozwinąć prędkość do 40 km/h, podróż musi więc trwać.

Do Cuzco polecą więc samolotem. W położonej na wysokości ponad 3300 m.n.p.m. starej stolicy państwa Inków jest klasztor im. Jana Pawła II, w którym podobno chętnie przyjmują Polaków.

- Będąc tam byłoby grzechem nie zobaczyć Machu Picchu albo nie popłynąć rzeką Urubamba do jeziora Titicaca, największego i najwyżej (3800 m.n.p.m.) położonego jeziora żeglownego na Ziemi, z resztkami prekolumbijskich budowli na brzegach - mówi Dorota Gierszewska.

Oprócz zaspokojenia turystycznej potrzeby zwiedzania odległych krain, tych parę dni spędzonych w okolicach 4000 m.n.p.m. to znakomita zaprawa organizmu - swego rodzaju „trening wysokościowy” - przed wyjściem w wysokie góry. Jadąc do sławnego wąwozu Colca, porównywalnego z Wielkim Kanionem Kolorado, przejeżdża się przez przełęcz położoną na wysokości 4900 m.n.p.m., co pozwala już naprawdę poczuć się wysoko w górach. Bez tej „aklimatyzacji turystycznej”, trzeba by stracić kilka dni w górach na przyzwyczajenie organizmu do nowych warunków. A tak, po kilku dniach zwiedzania, będzie można od razu podjąć poważną akcję górską.

Zresztą Dorota nie planuje udziału w akcjach wspinaczkowych. Tam, na miejscu działają agencje, które oferują muły, kucharza i trasy od dwóch do ośmiu dni, z pokonywaniem przełęczy położonych na wysokości prawie pięciu tysięcy metrów. Tak więc wrażeń jej nie zabraknie.

Po kilku dniach aklimatyzacji w Cuzco i na rzece Urubamba wyprawa zamieszka w mieście Huaraz, skąd będzie dokonywała jednodniowych wypadów na położone w pobliżu szczyty.

- Zaczniemy od pięciotysięczników - mówi Paweł Juszczyszyn. - Pierwsza będzie Ishinca, trekkingowy szczyt, na który wejdzie z nami także Dorota Gierszewska. Potem kolejne szczyty w okolicy, ale które - zdecydują dopiero na miejscu. To będzie zależało od pogody oraz liczby alpinistów atakujących kolejne góry. Wspinanie się w tłoku nie należy przecież do przyjemności.

- A szczyty zamierzamy zdobywać w stylu alpejskim - wyjaśnia Paweł. - To znaczy będą to jednodniowe wejścia, bez zakładania tzw. obozów oblężniczych ze stawianiem w nich na stałe namiotów, zakładania lin poręczowych między obozami itd. Ewentualnie rozbijemy namiot pod samą ścianą, tak, by wyjść z niego o świcie i wrócić przed następną nocą z powrotem.

Przy sprawnym wykonywaniu operacji sprzętowych przydaje się doświadczenie. Wprawdzie z całego zespołu tylko Gierszewski wspinał się już w Andach, pozostali uczestnicy wyprawy mają jednak równie dobre doświadczenie wyprawowe. Między innymi Juszczyszyn i Gierszewski zdobyli w zeszłym roku Chan Tengri w górach Tien Shan, jeden z pięciu siedmiotysięczników w granicach byłego ZSRR.

Na południowej półkuli panuje teraz zima. Tak więc biorą ze sobą kurtki puchowe i śpiwory puchowe. Temperatura spada nocą do minus kilkunastu stopni, co wykorzystuje się w taktyce wspinaczkowej, właśnie nocą pokonując odcinki zagrożone oberwaniem się seraków czy zejściem lawiny. Za dnia oderwana od lodowca bryła lodu nabiera podczas upadku ogromnej prędkości i stwarza naprawdę poważne zagrożenie.

W tych warunkach czekają na nich głównie drogi śnieżno-lodowe. Tak zwanych „skalnych momentów” będzie raczej niewiele. Jak wyjaśnia Paweł, przy alpejskim stylu wspinania - czyli jednodniowej wyprawie na szczyt - bardzo ważną rolę odgrywa szybkość. Zespoły asekurują się zatem w stylu alpejskim, to znaczy obaj - związani pięćdziesięciometrową liną - wspinacze idą jednocześnie do góry, a łącząca ich lina jest dodatkowo zabezpieczona przynajmniej dwoma punktami asekuracyjnymi. W tym przypadku będą to szable śnieżne - półmetrowe kątowniki aluminiowe, wbijane w twardy, lodowcowy śnieg. Tam gdzie drogi są wylodzone, asekurację prowadzi się z kolei ze śrub lodowych. Pozwala to na szybkie przemieszczanie się dwuosobowego zespołu, który jednak porusza się w tych trudnych warunkach w sposób w miarę bezpieczny. W miejsce Doroty partnerem wspinaczkowym Darka będzie jego kolega z KWO Tomek Taranowicz, który w tym przedwyjazdowym pakowaniu bagaży u Gierszewskich nie uczestniczył.

Ta niewielka wyprawa nie ma swojego kierownika, który jest potrzebny przy dużych przedsięwzięciach logistycznych, które trzeba ogarnąć organizacyjnie. Tutaj grupa przyjaciół będzie wspólnie podejmować decyzje w sprawie wyboru kolejnego szczytu do zdobycia. Czy będzie to od razu najwyższy w Peru Huascaran (6768 m.n.p.m.) czy może najpierw Alpamayo (5947 m.n.p.m.) okaże się na miejscu.

- Zobaczymy jakie będą warunki śniegowe i jak się będziemy czuli, jak będzie przebiegała aklimatyzacja - mówi Gierszewski.

W akcji górskiej będzie uczestniczyć trzech mężczyzn i jedna kobieta.

- Czy szczupła kobieta jest w stanie asekurować ważącego ponad osiemdziesiąt kilogramów partnera? - pytam Anki Juszczyszyn. Teoretycznie panie mają mniej siły przecież.

- Oh, różnie to bywa - odpowiada zagadnięta. - Czasami bywa tak, że silny facet ma kłopot z zaaklimatyzowaniem się na dużych wysokościach, w rozrzedzonym powietrzu. Zatem wszystko wyjaśni się dopiero tam, na miejscu.

Czego życzyć alpinistom przed wyprawą?

- Tyle samo powrotów ile wejść - odpowiadają zgodnie uczestnicy peruwiańskiej przygody.

Z D J Ę C I A
REKLAMA W OLSZTYN24ico
Pogodynka
Telemagazyn
R E K L A M A
banner
Najnowsze artykuły
Polecane wideo
Najczęściej czytane
Najnowsze galerie
R E K L A M A
Banner F
Copyright by Agencja Reklamowo Informacyjna Olsztyn 24. Wszelkie prawa zastrzeżone.