Od młodej krewniaczki, przebywającej w Wielkiej Brytanii dostałem ciekawe wieści. Dotują tam wycieczki uczniów do Polski - do obozu w Auschwitz.
Pisze mi przejęta tym młoda Polka (wyjechała za chlebem): Schools Minister (po naszemu coś w rodzaju ministra edukacji) Jim Knight zapowiedział przekazanie 4,7 mln funtów na szkolne wycieczki w ciągu 3 lat, od 2008 roku poczynając. Przewiduje się, że w tym roku Auschwitz ma odwiedzić 4 tysiące uczniów w wieku 16-18 lat z „sixth form college”. Nauka w tych szkołach nie jest obligatoryjna, prowadzi do podniesienia kwalifikacji przed dalszą nauką lub pracą. Szkoła ma wyłożyć na ucznia £100, kolejne £200 da rząd. Ma to pomóc w prowadzeniu lekcji historii (uczniowie mają przekazać kolegom informacje, które zebrali podczas wizyty i swoje wrażenia).
W Polsce, o dziwo, nie jest to obligatoryjne ani tym bardziej refundowane przez MEN. Podejrzewam, że około 70 proc. polskich dzieciaków nie było w Auschwitz, nawet pewnie nie wpadli na pomysł odwiedzenia tego miejsca w ramach wycieczki szkolnej (nie pamiętam, żeby w mojej podstawówce którakolwiek klasa się tam wybrała). Rozmawiając z Anglikami, z którymi pracuję, jakieś 80 proc. deklarowało chęć zwiedzenia muzeum. Niedługo rodzice X lecą na parę dni do Krakowa i pytali mnie, jak daleko jest stamtąd do Oświęcimia.
Wydaje mi się, że w naszym kraju, skoro mamy to pod nosem, wycieczki powinny być obligatoryjne, może nie w podstawówce, ale pod koniec gimnazjum, żeby były zgodne z programem nauczania historii i rozwojem psychicznym uczniów (może by trochę tymi bachorami z gimnazjum taka wizyta wstrząsnęła?).
Mną ta wieść już wstrząsnęła, bo nawet starsi Anglicy zainteresowali się z tego powodu naszym krajem. A przecież podobne pomysły miał już ... no właśnie, minister Giertych, ale go wyśmiano, gdyż był z nieprawomyślnej opcji. Ponieważ sam zwiedziłem kilka obozów hitlerowskich i historia mego narodu jest mi bliska, poprosiłem o informacje zarówno Muzeum Auschwitz-Birkenau, jak i naszą panią kurator oświaty Jolantę Gregorczuk. Oto co mi odpisała pani kurator (bardzo szybko, za co dziękuję):
„Myślę, że zna Pan odpowiedź i wie, że w Polsce obowiązkowych wycieczek nie ma. Roman Giertych przed końcem sprawowania urzędu zaproponował wycieczki edukacyjne do miejsc pamięci narodowej, podróże historyczno-kulturowe w czasie i przestrzeni, zwane wycieczkami patriotycznymi (druga połowa roku 2007). Program był skierowany do klas VI szkoły podstawowej, drugich klas gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych.
Wprowadzenie realizacji wycieczek edukacyjnych do miejsc pamięci narodowej, jako jednego z zadań szkoły, było elementem polityki państwa skierowanej do młodego pokolenia Polaków. Celem było przekazanie wiedzy o ojczyźnie, jej kulturze oraz historii w połączeniu z możliwością poznania miejsc szczególnie ważnych i bliskich Polakom. MEN przedstawił konkretną listę miejsc i były tam m.in. Oświęcim, Sztutowo, Treblinka, Majdanek i in.
Propozycja była konkretną kwotą dotacji dla organów prowadzących szkoły. Województwo warmińsko-mazurskie otrzymało 320 tys. zł. Dofinansowanie miało stanowić 30-70 proc. kosztów wycieczki dla dziecka, w zależności od dochodów rodziny.
Dystrybucja pieniędzy odbywała się poprzez zorganizowanie przez kuratora oświaty konkursu projektów. Dofinansowanie do wycieczek otrzymało 16 powiatów, 39 miast i gmin, 1 stowarzyszenie. Muszę Panu powiedzieć, że nie było dużego zainteresowania.”
Smutne to, widać nasi wolą jeździć tylko do Disneylandu i MCDonalda. Dopiero spoza kraju widać, jakim jesteśmy durnym narodem z mizerną oświatą, a więc i wiedzą o własnym kraju.
Jerzy Pantak
PS Ciekawe, co mi odpowiedzą z Auschwitz.
Z D J Ę C I A