Przebudowa ulicy Bałtyckiej ciągnie się już dziewiąty miesiąc. Według pierwotnych założeń miała trwać niewiele ponad rok. Tymczasem na pierwszy rzut oka nie widać nawet połowy inwestycji.
Remont w tej części miasta od początku budzi spore kontrowersje. Przebudowa ruszyła z kilkumiesięcznym opóźnieniem, bo m.in. mieszkańcy protestowali przeciwko postawieniu tam ekranów dźwiękochłonnych. Wykonawca dopiero pod koniec lata dostał pozwolenie na rozpoczęcie budowy, choć pierwotnie planował ruszyć już na wiosnę.
Od początku krytykowana jest także organizacja ruchu. Brak objazdów, kiepskie ustawienie sygnalizacji świetlnej powodują korki, w których codziennie stoi kilkadziesiąt tysięcy pojazdów. Kierowcy, którzy tkwią w korkach, niedawno zaczęli też krytykować poziom zaawansowania prac.
- Nie wliczając nawet zimy, prace trwają już jakieś pół roku, a końca, choćby jednego pasa nie widać - narzeka Pan Jarosław, taksówkarz z Olsztyna.
Rzeczywiście, nie wydaje się, by prace poszły daleko. A zgodnie z założeniem, że remont miał trwać ok. 15 miesięcy, połowę inwestycji powinniśmy mieć za sobą. O ile południowa nitka od skrzyżowania z ulicą Jeziorną w kierunku Likus jeszcze jako tako wygląda, tak odcinek w kierunku centrum bardziej przypomina wielką piaskownicę. Wykonawcę próbuje tłumaczyć Paweł Pliszka, rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów.
- Dotychczas, tak jak przy każdej inwestycji drogowej tego typu, gros robót dotyczyło wykonania, przełożenia lub przebudowania sieci podziemnych - kanalizacji sanitarnej, gazowej, energetycznej czy teleinformatycznej - wyjaśnia Pliszka.
Zdaniem rzecznika drogowców, w wielu przypadkach zaawansowanie robót przekroczyło 50%, a przy sieci teleinformatycznej znacznie więcej.
- Oczywiście procentowe wykonanie dotyczy obydwu nitek drogi - dodaje rzecznik.
Pliszka wyjaśnia też dlaczego prace na odcinku między rondem a skrzyżowaniem tak się przeciągają.
- Nadal trwają zabiegi związane z przebudową sieci wodociągowej. Roboty zaczęły się jesienią ubiegłego roku i są prowadzone niemal bez przerwy. W trakcie ich trwania wynikła kolizja z siecią teleinformatyczną. Wymagało to zmiany projektu wykonawczego - mówi rzecznik MZDiM.
Jak już wspomnieliśmy, znacznie lepiej wygląda sytuacja na drugim odcinku. Część kierowców sugeruje by tam wylać już asfalt i puścić ruch nową nitką.
- Ten stary fragment po zimie nie nadaje się już do jazdy - mówi pan Jarosław.
Kierowcy nie mają jednak co liczyć na takie rozwiązanie.
- Południowo-zachodnia jezdnia nie jest jeszcze wykonana. Wykonawca będzie mógł położyć asfalt po zakończeniu wszystkich prac ziemnych na tej części inwestycji, a te przecież wciąż trwają, choćby między rondem a ul. Jeziorną. Ponadto po położeniu asfaltu, wykonawca musi wykonać oznakowanie drogi i dopiero po tym zabiegu dopuścić ruch - wyjaśnia Pliszka.
Z D J Ę C I A