Są zjawiska opisane już na wszystkie możliwe sposoby, ale pozostające wciąż za kurtyną tajemnicy. Jednym z nich jest Wspaniały Teatr bez Nazwy. Ta niezwykle barwna grupa (chciałem użyć słowa „trupa”, ale z uwagi na ich młody jeszcze wiek oraz żywiołowość uznałem to określenie za niestosowne) amatorów teatru i szaleńców w scenicznych kaftanach obchodzi w tym roku dwudziestolecie istnienia. Nim jednak powiem o nich słów parę, uszanuję naszą felietonową tradycję i zaproponuję Państwu wiersz. Tym razem nie będzie to jak zwykle utwór poświęcony poezji, a jakżeby inaczej, teatrowi. Joanna Kulmowa, poetka współczesna zadaje sobie i nam pytanie: „Po co jest teatr?” I tak na nie odpowiada:
Ta drabina to schody do nieba,
a ta miska to księżyc.
Tamten miecz to zwyczajny pogrzebacz,
A z garnków są hełmy rycerzy.
Ale kto w te czary wierzy?
To jest teatr.
A teatr jest po to, żeby wszystko było inne niż dotąd.
Żeby iść do domu w zamyśleniu,
w zachwycie.
I już zawsze w misce księżyc widzieć.Wiem, że nasi piękni dwudziestoletni nie obrażą się na mnie za nazwanie ich szaleńcami, wszak już Platon powiedział: „
człowiek zupełnie nie tknięty szałem nie wejdzie do świątyni muz”. Ich szaleństwo to całkiem miła dolegliwość, na szczęście dla nas zaraźliwa, na szczęście dla nich nieuleczalna. Oni chorują na teatr i paradoksalnie, to nas wszystkich uzdrawia. Jeden z najbardziej znanych współczesnych pisarzy, Brazylijczyk Paulo Coelho powiedział, że: „
człowiek pozwala sobie na luksus szaleństwa tylko wtedy, gdy ma po temu warunki”. Każda kolejna premiera pokazuje, że oni je mają i to pomimo braku formalnych kwalifikacji. Dzielą ich wykonywane na co dzień zawody, łączy wspólna pasja. To chyba powstanie „Wspaniałego” wieszczył Juliusz Słowacki, pisząc:
każdy pół Polaka
A pół aktora, w swym znany powiecie
Jak na aptecznych półkach różne flaszki
Z etykietami: ten polityk dzielny -
Ten sensat - a ten dowcipny na fraszki.
Dobrym duchem tego wspaniałego teatru jest jego reżyser, Andrzej Fabisiak, szlachetny Don Kichot, błędny rycerz, obrońca ideału teatru na przekór rzeczywistości, nieustępliwy wojownik w walce o kulturalny Olsztyn. (Przy okazji pozdrawiam dzielnie go wspierającą damę jego serca, piękną Dulcyneę-Elę). Czyż to nie o nim pisał Aleksander Fredro:
Przyznajcież mi, waćpaństwo, ach, przyznajcie szczerze,
Że jest, jest jakieś bóstwo, co szalonych strzeże.Byłem świadkiem prób spektakli Wspaniałego Teatru bez Nazwy i to była dopiero prawdziwa sztuka. Mogę tylko powtórzyć za sprawozdawcą radiowym: „szkoda, że Państwo tego nie widzieli”. Przytoczę zatem tekst, który za Tadeuszem Rittnerem, dramaturgiem i krytykiem literackim, tworzącym w okresie Młodej Polski, mógłby powtórzyć swoim aktorom Andrzej Fabisiak:
aktorzy moi! Cóż wy o sobie wiecie, stworzenia boskie! Kiedy podniesie się kurtyna przychodzicie dopiero na świat, a oczy wasze patrzą tak szczerze i czysto w otchłań ciemną, jak oczy nowo narodzonych dziatek. Ta chwila jest cudem! Jak w pączku, jest w niej całe ludzkie życie. Ale potem gracie co innego!O każdym teatrze świadczy najlepiej grany repertuar. Wyborami Wspaniałego Teatru bez Nazwy nie powstydziłaby się żadna szanująca się profesjonalna scena: od Fredry do Grochowiaka, od Gogola do Kolady, od Bałuckiego do Bojczewa, do Bresana do Ghelderode’a. To tradycyjny teatr w nowoczesnej formie, wierny dramatopisarzowi i szanujący widza, gdzie eksperyment oznacza oryginalność, a nie rewolucję, a dobrze dobrana muzyka wzmacnia słowo. Myślę, że XIX-wieczny poeta, Michał Budzyński, gdyby wpadł do GOK-u, zdziwiłby się widząc, że nie tylko dawniej byli dobrzy „aktorowie”:
Pamiętam, jak to dawniej byli aktorowie:
Mieli w ruchach tragiczność i tragiczność w mowie;
Nie tak, jak ci dzisiejsi tragikomicy,
Co mówią na teatrze tak jak na ulicy.Wiem, że nie „uchodzi” tak ich wychwalać, ale co ja poradzę, że ganić nie ma za co. Z kolei dyrektor Fabisiak wie doskonale, że ma do czynienia z pasjonatami, ludźmi więc nieprzeciętnymi, fantastami lubiącymi teatr. Umiejętnie dobiera im sztuki, podnosząc za każdym razem poprzeczkę i obsadza ich w rolach, do których pasują. I wspólnie osiągają sukces. Zgodzą się Państwo ze mną, że w naszym teatrze nie miał miejsca przypadek, opisywany przez młodopolskiego poetę, satyryka i bajkopisarza, Jana Lemańskiego:
Aktor - pochwa; rola - szpada,
Rzadko jedno w drugie wpada.
Już nie jeden dramat padł,
Że nie miały pochwy szpad.Jest znaczący jubileusz, nie może więc obejść się bez życzeń. Oni wiedzą, że ja im dobrze życzę, bo jestem członkiem ich fan klubu. Nie zamierzam się jednak wykpić uczuciem domniemanym, dlatego życzę członkom WTbN, by pozostali szaleni, pokręceni, postrzeleni, zwariowani, stuknięci, pomyleni i nieszablonowi. Bo ich szaleństwo daje im niezwykłe możliwości czynienia świata bardziej normalnym. I zrozumiałym. Przedstawiajcie nam więc mądre historie jak najdłużej, a Andrzej Fabisiak niech dba (jak dotychczas), byście prezentowali je na kilku poziomach, co będzie i od nas, widzów, wymagać dużego zaangażowania i koncentracji. W ostatecznym jednak rozrachunku wszystkim wyjdzie to na dobre. Do moich życzeń dołącza się młodopolski poeta, Andrzej Niemojewski:
Bądźcie mniej trzeźwi, więcej szaleni,
Jeszcze się puchar serca zapieni
I byle dusza zbudzić się zdolną -
To wszystko wolno, nam wszystko wolno!Z okazji jubileuszu warto wspomnieć o niezwykle ważnej nomen omen roli, jaką nasz teatr odgrywa na polu krzewienia kultury, nie tylko na Warmii. Ich bezpłatne przedstawienia w maleńkich miejscowościach, gdzie zawodowy teatr nie zagląda wcale, a mieszkańcy mają różnorakie trudności z dotarciem do ośrodków teatralnych, zasługuje na wielkie uznanie. Chwała za to Wspaniałemu Teatrowi bez Nazwy. Dedykuję im wiersz neoromantycznego poety i piewcy polskości, Władysława Bełzy:
Życie aktora, biedne, tułacze,
Gościniec jego ciernisty.
Śmiać się na scenie, gdy serce płacze -
Oto jest zawód artysty.W teatrze trzeba się wykazać niezwykłą sztuką dokonywania skrótów w tekście, planowanej do wystawienia, sztuki. Czas zastosować tę umiejętność do mojego felietonu. Mógłbym jeszcze dużo dobrego powiedzieć o naszych „wspaniałych”, ale już niedługo premiera i niech oni mówią sami za siebie. A my będziemy czekać na kolejne ich przedstawienia i powtarzać za Karolem Dickensem „od szaleństwa do szaleństwa - takie jest życie!”