Remont ulicy Bałtyckiej się przeciąga...
Przebudowa ulicy Bałtyckiej już ósmy miesiąc spędza sen z powiek kierowcom. Wszystko wskazuje, że remont potrwa jeszcze co najmniej drugie tyle, choć wykonawca najchętniej zostałby na placu budowy jeszcze ponad rok.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że miasto absolutnie nie przygotowało się do rozpoczęcia przebudowy. O remoncie mówiono od co najmniej dwóch lat. Tyle samo szukano też rozwiązań, które miałyby ułatwić życie mieszkańcom na czas przebudowy. Niestety, na szukaniu się skończyło.
Remont ruszył pod koniec ostatnich wakacji, a o objeździe, który dla mieszkańców Likus oznaczałby nadrabianie codziennie kilkunastu kilometrów, pomyślano dopiero jesienią. Objazd z resztą nie nadaje się już do tego, by z niego korzystać. Zdaniem drogowców, przyczynili się do tego sami kierowcy jeżdżąc... za szybko. Myślano też o uruchomieniu kolei miejskiej, ale zdaniem miasta, mieszkańcy nie wyrazili nią dużego zainteresowania. Faktem tym najbardziej zdziwieni byli sami zainteresowani.
Korków być może udałoby się uniknąć, ale jak to już w Olsztynie bywa, na straży „bezpiecznej jazdy” stanęła sygnalizacja świetlna. Ta na skrzyżowaniu Bałtyckiej z Jeziorną. Uruchomiono ją w trybie czterofazowym. Efekt? Każdy z kierunków jazdy jest bezkolizyjny, co powoduje gigantyczne korki.
Po fali krytyki drogowcy w końcu zdecydowali się zmienić tryb sygnalizacji na pechowym skrzyżowaniu. Zaproponowano, by wrócić do dawnej organizacji. Światła miałyby pracować w trybie dwufazowym. Padła też propozycja, by sygnalizację w ogóle wyłączyć tzn. pozostawić jedynie pulsujące żółte światło. Taka sytuacja miałaby trwać od dwóch do trzech tygodni, tak by kierowcy zauważyli zmiany. Później miałby zostać włączony wspomniany tryb dwufazowy. Gdyby jednak okazało się, że sprawdza się wariant z wyłączoną sygnalizacją, nie wykluczano pozostawienia takiego trybu.
Tu jednak odezwali się piesi, którzy zaczęli obawiać się, że przy wyłączonych światłach przejście na drugą stronę ulicy będzie graniczyło z cudem. Dlatego ostatecznie zdecydowano się na natychmiastowe przełączenie świateł z czterech na dwie fazy. Miało to nastąpić lada dzień, ale tym razem zaprotestował wykonawca prac. Jego zdaniem taki zabieg byłby możliwy dopiero po przełączeniu ruchu na budowaną obecnie południową nitkę drogi. Na to nie zgodziło się jednak miasto.
Wybawienie przyszło jednak w zeszłym tygodniu. Niestety tylko na chwilę. Awaria sprawiła, że przez ponad dobę sygnalizacja nie działała. Korki... zniknęły. Od drogowców usłyszeliśmy, że przecież nikt nie twierdził, że tak nie będzie. Wręcz przeciwnie. Od dawna wiadomo, że światła spowalniają ruch na głównym kierunku, ale najważniejsze, że jest bezpiecznie.
Następnego dnia wszystko jednak wróciło „do normy”. Korki znów się pojawiły, a o zmianie trybu sygnalizacji nadal tylko się mówi. Bo jak poinformował nas rzecznik MZDiM, Paweł Pliszka, wykonawca remontu przygotowuje projekt zmiany organizacji ruchu. Kto by pomyślał, że zmiana trybu pracy świateł będzie wymagać tyle pracy i czasu...