Jak podróżnik z podróżnikiem. Od lewej - Janusz Pawlak, Barbara
Karczewska i Marcin Gienieczko (fot.: Jerzy Pantak) |
Więcej zdjęć »
Konferencja o sytuacji gospodarczej oraz kierunkach rozwoju regionu, zorganizowana przez Warmińsko-Mazurski Klub Biznesu okazała się PR-owym eventem firmy Sprint.
Spółka Sprint, znane olsztyńskie przedsiębiorstwo teleinformatyczne, dofinansowała arktyczną wyprawę globtrotera rodem z Kętrzyna, aktualnie gdańszczanina, Marcina Gienieczki. Wybiera się on na szlaki poza Kręgiem Polarnym w Norwegii, wschodniej Syberii oraz Kanadzie. Kilka tysięcy kilometrów sam na sam z tęgim mrozem i głębokim śniegiem, czyli ekstremalna wyprawa „Pokonać Północ” (z angielska: „Palmolive-Sprint North Expedition”). - Nie interesują mnie łatwe drogi - powiedział młody podróżnik.
Na spotkaniu w Villa Pallas pan Marcin opowiedział ze swadą swoje siedmiomiesięczne przygotowania do wyprawy i starania o pieniądze, które dostał głównie od Sprintu i Palmolive for Men. Uzupełnił to krótkimi filmami z tych przygotowań w Bieszczadach i z poprzednich wypraw, o których można poczytać na stronie www.zewpolnocy.com.
Pokazał też sprzęt, jaki zabierze ze sobą: od rękawiczek po telefon satelitarny, ponton i narty na łosiowej skórze oraz specjalny plakat. Ten zresztą licytowano, począwszy od 80 złotych, ale obecni biznesmeni (w tym Rotarianie) mają widać węża w kieszeni, bo wszystkich przebił były wojewoda i senacki emeryt Janusz Lorenz, dając 100 dolarów, czyli z grubsza 250 złotych. Zresztą zwrócił plakat do ponownej licytacji, zadowalając się obietnicą pocztówki z wyprawy.
Na trasę wyruszy Gienieczko pod koniec lutego w norweskim mieście Alta. Będzie się tam ścigał w psich zaprzęgach i przejdzie pieszo (na nartach lub rakietach) lub pokona zaprzęgiem północną Norwegię. Dotrze w rosyjski rejon Murmańska, by przeciąć Półwysep Kolski na nartach od Kirowska do ujścia rzeki Ponoj nad Morzem Białym, na samym dziobie Kolskiego (400 km). Następnie powróci w kwietniu do Murmańska.
Po kilkutygodniowej przerwie w Polsce wyruszy w lipcu do Północnego Terytorium w Kanadzie, gdzie z miasteczka Norman Wells pójdzie wzdłuż starego rurociągu przez Góry Skaliste do Ross River w Jukonie, a potem popłynie rzeką Pelly do Dawson City blisko Alaski (600 km). Drugi etap zakończy się jesienią br.
Trzeci etap to gigant, ok. 2000 km, znów w Rosji. Tym razem pan Marcin ruszy w styczniu 2009 roku pociągiem do Irkucka, stamtąd do Magadanu na dalekiej Syberii, gdzie w XIX i XX wieku Polacy dostawali „bilet w jedną stronę” (dawał je nie tylko Stalin, lecz wcześniej car, o czym zapomniano).
Stamtąd doliną rzeki Kołymy z osady Ust Srednekan nasz podróżnik chce dotrzeć w kwietniu do Czerska, miasta blisko Morza Wschodniosyberyjskiego, nazwanego na cześć pochowanego tam sławnego polskiego zesłańca z powstania styczniowego i uczonego, polarnika Jana Czerskiego (1845-1892, geolog, geograf i paleontolog). Na Syberii są też aż dwa pasma gór jego imienia, ponieważ zasłużył się dla gospodarki Zabajkala i dalekiej rosyjskiej północy. - Może w nawiązaniu do takich polskich postaci przyszła pora na pozytywne polsko-rosyjskie skojarzenia? - zauważył przytomnie pan Marcin, który zamierza odszukać potomków dawnych zesłańców.
-
O czym będę myślał podczas samotnego zmagania się ze śnieżną przestrzenią? Najpierw o tym, żeby bezpiecznie pokonać jak największy odcinek i zakończyć dzień - odpowiadał na jedno z pytań Marcin Gienieczko. -
Potem o jedzeniu, a wzmacniał się będę z termosu herbatą malinową, która mi wyjątkowo służy; potem o rodzinie i znajomych, wreszcie będę wypatrywał niespodzianek i podziwiał nieznaną przyrodę. Nie zanudzę się, czekając na spotkanie z wilkami lub niedźwiedziami.-
W co będę ubrany? - W ciepłe, lekkie i przewiewne rzeczy, na cebulkę. Bo pot może zabić w 50-stopniowym mrozie - powiedział podróżnik, pokazując lekką jak puch specjalną kurtkę. Wszystko musi być specjalne, by wytrzymało srogi mróz. Nawet wiązania do nart są nietypowe, a pochodzą z... Australii.
-
Czy wierzy pan w powodzenie wyprawy? - zapytano. -
Wierzę, bo jestem nieoficjalnym mistrzem świata w optymizmie - odparł Marcin Gienieczko.
-
A czy jest pan ubezpieczony na wypadek nieszczęścia? - zapytałem w imieniu redakcji.
-
W sensie logistycznym i ludzkim, tak. Nawiązałem wiele przyjaznych kontaktów z różnymi ludźmi i instytucjami, także z Polakami mieszkającymi w Norwegii, Rosji i Kanadzie. Liczę też na słowiańską i wschodnią gościnność. A finansowo: żadna firma nie chciała ponieść takiego ryzyka, bo to przecież ekstremalne warunki i duże zagrożenia. Zresztą, nie wierzę firmom ubezpieczeniowym - wyznał pan Marcin. Jeśli wszystko mu się uda, przejdzie do historii polarnictwa, jako jedyny człowiek, który pokonał taki dystans z przeszkodami. Cóż więc można było oczekiwać od trzech naszych polityków, którzy wystąpili w Villa Pallas po podróżniku, niejako na usprawiedliwienie tematu konferencji? Marszałek, wojewoda i prezydent Olsztyna opowiedzieli, także z wielkim optymizmem, o znanych nam już planach w wydawaniu pieniędzy unijnych na różne regionalne i centralne programy. Województwo i sam Olsztyn jawi się, w ich przekonaniu, jako przyszły raj (czego sobie i im życzymy), ale ostudził ich Andrzej Dowgiałło, pytając: -
Kto to wszystko zrobi?Ano właśnie. Nasi fachowcy budują w innych krajach Unii, a szkolnictwo zawodowe jest w powijakach.
I o tym powinni rozmawiać dużo i stale biznesmeni więksi i mniejsi z władzami województwa, by szybko rozwinąć szkolnictwo zawodowe. Zew północy i bujanie w obłokach, czyli marzenia wszystkich chłopców, może ziścić się także na Warmii i Mazurach. Więc potraktujmy to spotkanie, jako medialną przygrywkę do prawdziwej batalii. Jeśli nam się uda wydać w terminie wszystkie pieniądze z Unii, to też będzie rekord. Zarobią na tym także i nasi biznesmeni i wtedy, być może, nie pożałują pieniędzy na kolejne eventy, licytacje i sponsoring dobrych pomysłów.
Jerzy PantakPS Events, event - specjalna impreza, wydarzenie, konferencja. Jest to narzędzie PR, pozwalające zwrócić uwagę otoczenia oraz wzbudzić zainteresowanie mediów. Ten chwyt się Sprintowi udał.
Z D J Ę C I A